Dzisiaj rano postanowiłam sprawdzić jeszcze raz wszystkie pen drive które mam. A jest ich dużo. Okazało się, że wcześniej nie sprawdziłam jeszcze jednego.
Odzyskałam prawie wszystko!
Przepraszam za zamieszanie, które wprowadziłam na tym blogu, ale naprawdę myślałam, że nie mam już nic. Tymczasem wracam do blogosfery! :)))))
*
"Czyniąc coś dobrego dla swojego przyjaciela - czynisz coś dobrego dla siebie"
Wróciłam do domu i pierwsze co zrobiłam,
to zdjęłam buty. Drugie – rozmasowałam bolące palce u nóg. Potem poszłam na
górę, do mojego pokoju i przebrałam się w wygodne ciuchy. Usłyszałam wołanie
kucharki i zeszłam na dół, na obiad, bo byłam naprawdę głodna – od rana nie
jadłam nic. Weszłam do kuchni, zaraz za mną podążyła Lena, która swoje włosy
związała w koński ogon. Usiadłyśmy po przeciwległych stronach stołu i
zabrałyśmy się za jedzenie posiłku, wyglądającego naprawdę smakowicie.
-
Najlepszego,
siostra – odezwała się niechętnie brunetka, nawet nie patrząc mi w oczy. Wiem,
że zrobiła to tylko i wyłącznie dlatego, że uznała, że tak nakazują maniery.
-
Dzięki
– burknęłam.
Resztę posiłku spędziłyśmy w milczeniu,
a ja w duchu postanowiłam sobie, że w jej urodziny – Walentynki – złożę jej
takie życzenia, że będzie jej wstyd, że na moje złożyły się tylko dwa słowa.
Skonsumowałam wszystko i poszłam się spakować na następny dzień do szkoły,
jednocześnie łapiąc mój nowy telefon, którego zapomniałam zabrać do szkoły.
Zeszłam na dół, do salonu, w którym jasnożółte ściany pozwalały poczuć się jak
w przytulnym domu, przepełnionym miłością. Nieprawda, w moim domu panował chłód
w uczuciach. A przynajmniej między mną a resztą ludzi. Rozsiadając się na drogiej
i wygodnej sofie włączyłam telewizor. Znalazłam jakąś komedię, a gdy rozpoczęły
się reklamy poszłam do kuchni, by znaleźć jakiekolwiek niezdrowe pożywienie –
wzięłam chipsy i z powrotem rozsiadłam się na kanapie, otwierając paczkę i
chrupiąc z zadowoleniem.
Po chwili rozdzwonił się mój telefon, na
wyświetlaczu zobaczyłam „Szpulka”, więc odebrałam.
-
Co
tam, Konrad?
-
Chcesz
pójść ze mną, Olkiem i Filipem na rolki?
-
Nie
chce mi się, właśnie chipsy otworzyłam.
-
Nie
obchodzi nas to, że ci się nie chce, właśnie stoimy na chodniku pod twoim
domem! – krzyknął.
-
No
dobra, już wychodzę.
-
Tylko
weź buty, Olek ma dla ciebie niespodziankę.
-
To
musicie chwilę poczekać – powiedziałam, machając im przez okno z kuchni, po
czym rozłączyłam się.
Nie czekali zbyt długo, bo po chwili
pojawiłam się na chodniku z torbą przewieszoną przez ramię – oczywiście, w
środku znajdowały się buty.
-
Co
to za niespodzianka? – zapytałam.
-
Niespodzianka
to niespodzianka, nic ci nie powiemy – odpowiedział Filip, a ja zaczęłam się
bać, bo mieli nieraz naprawdę głupie pomysły.
-
Jesteście
przerażający – powiedziałam, po czym ich wyprzedziłam.
Jechaliśmy sobie ścieżką rowerową,
kompletnie nie przejmując się tym, że możemy komuś utrudnić poruszanie się
rowerem. Zresztą – w Sparyniu chyba nikt nie poruszał się tym środkiem
transportu.
W pewnym momencie na chodniku zobaczyłam
idącą powoli Katarzynę Miśkiewicz, oj, jej nie znosiłam chyba tak samo jak
mojej siostry. Z tym, że ona prosto w twarz powiedziała mi, że jestem dziwką,
skoro spotykam się z trzema chłopakami na raz… Idiotka. Nikt nie umie uwierzyć
w przyjaźń damsko-męską, a przecież taka istnieje i ja z Olkiem, Filipem i
Konradem byliśmy tego żywym przykładem. Kaśka posłała mi niemiłe spojrzenie, ja
pokazałam jej środkowy palec i tak z miłą atmosferą pomiędzy nami minęłyśmy
się. Chłopaki parsknęli śmiechem.
-
Aż
tak przeraża cię wizja orgii z nami trzema? – zapytał Filip. Spojrzałam krzywo
na blondyna.
-
W
sumie to… - zrobiłam przerwę. – Tak! Takich niezaspokojonych gości to nie
widział jeszcze nikt! A poza tym to akurat ty, Filipku, nie powinieneś zadawać
takich pytań, w końcu masz Tatianę.
-
A
ty spotykasz się z nami trzema na raz… - odparował.
-
To
co innego.
-
Ej!
Zwolnijcie, zaraz będziemy – powiedział Aleksander, a my od razu zwolniliśmy.
-
Gdzie
będziemy?
-
Tu
– wskazał na salon kosmetyczny.
-
Nie
no, chyba sobie żartujesz, maseczka za niespodziankę? Błagam – powiedziałam,
unosząc wysoko brew.
-
Nie,
spokojnie – odparł Olek. – Zawsze chciałaś mieć kolczyk w chrząstce, a oni tu
kolczykują, zresztą, lewe ucho sobie tutaj przebiłem. Zapraszam!
Szybko zmieniłam rolki na glany i
rzuciłam się chłopakom na szyje. Matka
mnie znienawidzi za ten kolczyk, no ale trudno! – pomyślałam sobie.
Sam zabieg był bezbolesny, tym bardziej,
że byłam wspierana przez chłopaków. Od pana, który przebijał mi chrząstkę
dostałam wskazówki – w jaki sposób mam to pielęgnować, co robić, a czego nie.
Byłam naprawdę szczęśliwa, bo kolczyk pasował mi idealnie, a chłopaki też byli
zadowoleni. Zdziwiłam się, bo zawsze wydawało mi się, że do takiego zabiegu
potrzebna jest zgoda rodziców, ale skoro nikt nie pytał, to ja też nie
zadawałam pytań, widać mężczyzna przekłuwający mi ucho był znajomym Aleksandra.
Wyszliśmy stamtąd i Konrad zaproponował
rolki na drogę powrotną, ale odmówiłam, nie chciało mi się jechać, wolałam się
przespacerować. Z kieszeni moich spodni wygrzebałam jakieś drobne i zaprosiłam
chłopaków na lody – dla Szpulki dwie gałki miętowych, dla Olka czekoladowych, a
dla Filipa orzechowych. Dla mnie już nie starczyło kasy, ale nie żałowałam – i
tak miałam zacząć dbać o formę. Chipsy też odpadały, więc pozostałości z paczki postanowiłam oddać
siostrze.
Rozkoszowałam się ciepłymi promieniami
słońca, tak bardzo przypominającymi wakacje. Niestety – już niedługo czekało
mnie mnóstwo nauki, a obiecałam sobie, że się poprawię, bo chciałam mieć
zapewnioną przyszłość. Wystawiłam twarz do słońca i mimo że opaliłam się trochę
na wakacjach, gdy byłam nad morzem z chłopakami, to chciałam więcej. Moja skóra
była bardzo oporna na słońce i nie chciała ze mną współpracować… Trudno, nie to
nie. Nie miałam zamiaru narzekać.
Jak nigdy, zresztą – nie narzekałam na
nic. Nawet na wygląd – chociaż chętnie zmieniłabym parę detali, ale nie miałam
się czym przejmować. Chłopcy co prawda nie uganiali się za mną, ale to chyba ze
względu na mój charakter, bo przecież kto chce mieć dziewczynę, przyjaźniącą
się z chłopakami i nieznoszącą fałszu? Szczerą do bólu? No właśnie, nikt.
Uśmiechnęłam się do siebie, bo mimo wszystko posiadanie chłopaka nie było dla
mnie jakąś koniecznością, dobrze czułam się bez niego. Moja siostra miała
jakiegoś tam chłopaka, tak przynajmniej wywnioskowałam po ilości jej rozmów
telefonicznych, ale nie przejmowałam się, bo i po co? Zresztą, kto by chciał
taką porządną, grzeczną, miłą i niedorzecznie posłuszną rodzicom dziewczynę?
Która w dodatku chętnie nawrzuca na swoją siostrę rodzicom, byle tylko
wyznaczyli jej karę…
Złapałam spojrzenie Olka; pucharek w
którym wcześniej były lody teraz stał pusty. Uśmiechnęłam się, chłopak zawsze
jadł najwięcej i najszybciej z nas, a mimo to miał nienaganną sylwetkę, nawet
nie ćwiczył za bardzo – tyle co na wychowaniu fizycznym, no i jeszcze wtedy,
gdy wychodził z nami na rolki. Uśmiechnęłam się do niego, odwzajemnił mój
grymas, ale jego wzrok świadczył o tym, że był zupełnie nieobecny, gdy to
robił. Zastanowiłam się o czym myśli, jednak wolałam nie pytać. Czasem lepiej,
gdy pewne rzeczy pozostają tajemnicą. Zabrzmiało to tak, jakby światło dnia miało
opromieniać tylko tę wesołą i czystą sferę dnia, a noc skrywać nieczyste i
mroczne tajemnice. Nieprawda, przecież w świetle dnia też widać wszelkie
zbrodnie…
-
Dobra,
zbieramy się? – padło pytanie z ust Filipa.
-
Nie,
dajcie mi pięć minut – odpowiedział mu Konrad, delektując się miętowymi lodami.
– Przepraszam, ale samemu takie lody nie smakują tak dobrze jak teraz, hello! –
powiedział z zawadiackim uśmiechem.
Uśmiechnęłam się, teraz ja byłam
nieobecna. Wyjęłam paczkę Marlboro i po raz drugi tego dnia odpaliłam papierosa.
Zapalniczka to druga rzecz, z którą się nie rozstaję. Dorwało mnie błagalne
spojrzenie Filipa i wyciągnęłam z torby paczkę, podając mu ją. Poczęstowałam
także Olka, ale ten odmówił. Wypuszczałam dym, tworząc kółka. Poczułam, że robi
się trochę zimniej, wilgotne powietrze powodowało, że rosa zaczynała tworzyć
się na trawie. Sparyń pomału cichł, mimo że zbliżała się dopiero dziewiętnasta.
A ja przed dwudziestą nie miałam zamiaru wracać do domu. Jeszcze jeden dzień wakacji – pomyślałam.
Szpulka zjadł w końcu swoje lody i
podnieśliśmy się, by wyjść z tarasu ze stolikami. Zapadła między nami cisza,
refleksyjna cisza, ja kończyłam mojego papierosa, Fifi był w połowie.
-
No
ludzie, co tacy cisi jesteście? – zapytał głośno i wesoło Konrad. – Mamy
wakacje!
-
Nie,
Szpula, to już jest rok szkolny. – westchnął Fifi, rzucając swojego papierosa
na ulicę.
-
Właściwie
dlaczego mówicie na mnie „Szpulka”? – zapytał. Czasem miałam wrażenie, że on po
cichu bierze jakieś LSD, często był nienaturalnie ożywiony.
-
Bo
masz na nazwisko „Nitka”. A nitkę nawija się na szpulkę, jak wiesz.
-
I
tak nie wiem dlaczego „Szpulka”, no ale nie mam nic przeciwko. W ogóle wiecie,
że ta ruda chodzi do c? Poza tym ma na imię Krysia.
-
Nie
wiem, jak ty to robisz, że tak szybko podrywasz dziewczyny – westchnął Olek. –
I nie wiem po co.
-
Ej,
mnie jeszcze nie poderwał! – wytknęłam Olkowi język.
-
No
tak, ale ty jesteś inna…
-
Co
masz na myśli?
-
No
jak siostra jesteś. A siostry się nie podrywa, nie?
-
Hm,
no niby tak…
Ponownie zapadło milczenie. Mimo że
szliśmy powolnym krokiem w końcu dotarliśmy pod mój dom. Chłopcy chcieli się
pożegnać – wiedzieli, że moi rodzice za nimi nie przepadają – ale ja
postanowiłam iść z nimi dalej, bo byłam niemal pewna, że do dwudziestej
pierwszej się nie rozejdą. I faktycznie, weszli do domu Olka. Uwielbiałam jego
rodzicielkę, emanowało od niej ciepło i naprawdę, naprawdę chciałabym mieć taką
kobietę w rodzinie. Weszłam razem z przyjaciółmi do przedsionka i zdjęliśmy
buty, chłopaki patrzyli na mnie z minami starych wyjadaczy, bo oni zdjęli swoje
już dawno, a ja dopiero rozplątałam sznurówki jednego glana. Aleksander
krzyknął do swojej mamy „Cześć”, a ja, Konrad i Filip w chórku „Dzień dobry,
pani Piskała!”. Olek wywrócił oczami, ale uśmiechnął się. Pani Zofia pojawiła
się przy nas po chwili z uśmiechem.
-
O,
Flawia! – zwykle nie znosiłam tego imienia, ale sposób w jaki wypowiada je mama
mojego przyjaciela mi odpowiadał. – Nie wiem jak ty z nimi wytrzymujesz, może
jak pójdziecie do pokoju Olka to zrobi mu się głupio i w końcu posprząta. Poza
tym świetnie wyglądasz z tym kolczykiem – uśmiechnęła się. Była
trzydziestosiedmioletnią kobietą, widać było, że jej syn jest do niej podobny.
Nie tylko pod względem wyglądu, z
charakteru też. Aleksander po niej odziedziczył miłość do zwierząt – właśnie
rzucały się na niego trzy kundelki, które za chwilę wybiegły na podwórko – no i
to wielkie serce, które miał. Czasem próbował nam wmówić, że jego mama go
denerwuje, ale wszyscy wiedzieliśmy, że nawet jeśli tak jest, to i tak ją
bardzo kocha.
Poza tym, pani Zosia była bardzo
tolerancyjna – nie miała nic przeciwko kolczykowi w uchu syna, chociaż wiele
matek obruszyłoby się na prośbę o zgodę na coś takiego. Jeżeli w pokoju jej
syna śmierdziało papierosami, to tylko pytała czy to on palił – Aleksander
zawsze zaprzeczał, bo on palił tylko raz na jakiś czas. Nawet gdyby się
przyznał, to z pewnością miałby powiedziane, żeby poczytał sobie o skutkach i
zdecydował, czy chce sobie niszczyć zdrowie.
To może i wygląda, jakby kobieta nie
martwiła się o syna, a przecież przejmowała się nim, chociaż nie musiała – Olek
był bardzo odpowiedzialnym facetem.
Nie myliłam się wcześniej – do domu
Aleksander odprowadził mnie o dwudziestej pierwszej trzydzieści, poczuwając się
w obowiązku, by po drodze nie stała mi się żadna krzywda.
I – jak zawsze – w domu zamiast życzeń
urodzinowych czekała mnie reprymenda, że wracam późno, a teraz powinnam
przejmować się nauką.
-
Dobrze,
rozumiem, dzisiaj pierwszy dzień szkoły, więc mogłaś pójść, świętować z
przyjaciółmi – powiedziała moja mama. – Obawiam się jednak, że już niedługo nie
będziesz mogła z nimi spędzać tak dużo czasu, powinnaś się uczyć. Poza tym masz
szlaban na wyjścia na dwa tygodnie za ten kolczyk. Nie mam już siły do ciebie.
Nie mogłabyś jak Lena…
-
Mamo,
dzisiaj jest nie tylko pierwszy dzień szkoły i nie tylko dlatego byłam z chłopakami.
Dzięki za życzenia urodzinowe – posłałam jej sarkastyczny uśmiech i poszłam do
siebie do pokoju.
Od razu przebrałam się w piżamę i
położyłam spać, postanawiając, że wezmę rano długi prysznic.
*
Jestem cholernie szczęśliwa, że to odzyskałam.
Gdy przeczytałam ten rozdział, zorientowałam się, że mimo tego, że pisałam go jakoś w marcu tego roku, teraz piszę trochę inaczej... ale to mi się podoba. Lubię ten drugi rozdział, może dlatego, że rzeczywiście go lubię, a może dlatego, że właśnie go odzyskałam.
Pozdrawiam Was,
naprawdę szczęśliwa - Soul Dreamer.
naprawdę szczęśliwa - Soul Dreamer.
Trolololo!!
OdpowiedzUsuńAle się cieszę, że wszystko odzyskałaś! Hohohoh! Jak nadrobię zaległości, wpadnę i skomentuję!
Rodzice naprawdę zapomnieli o urodzinach Flawii? Wprost nie mogę w to uwierzyć... Owszem, spodziewałam się, że kiedy wróci wreszcie do domu, dostanie niezły ochrzan, ale myślałam, że sytuacja zostania złagodzona jakimś prezentem i życzeniami. I oni się jeszcze dziwią, czemu wraca tak późno do domu? Kto by chciał przebywać pod jednym dachem z ludźmi, którzy wiecznie Cię krytykują i tak naprawdę wynajdowanie wad to jedyne, co ich w Tobie interesuje? Poczułam ogromną więź z Flawią po tym rozdziale, chociaż oczywiście ja mam lepsze kontakty z rodzicami i rodzeństwem.
OdpowiedzUsuńWyobraziłam sobie główną bohaterkę na rolkach z chłopakami: to całkiem fajny widok, muszę przyznać. Widać, że Olek, Filip i Konrad bardzo dbają o swoją przyjaciółkę i zależy im na jej szczęściu. Niespodzianka z tym kolczykiem niesamowicie mi się spodobała! Tylko oni wiedzą, co naprawdę może ucieszyć Czarną i to był chyba najlepszy prezent pod słońcem :) Polubiłam mamę Aleksandra. Jest taka ciepła, wyrozumiała i przede wszystkim miła, wcale się nie dziwię, że ma dobre kontakty z synem. No i wcale mnie nie zaskoczyło, że Flawia woli przebywać w jej towarzystwie, niż swoich własnych rodziców...
Nie masz pojęcia, jak się cieszę, że odzyskałaś rozdziały ;3 Zaciekawiło mnie to opowiadanie, poza tym bałam się, że przerwa w pisaniu przeciągnie się. Ale jednak wszystko dobrze się skończyło <3 Mi też się podoba ten rozdział, nawet bardzo ;)
Pozdrawiam :*
Czasami się nie dziwię dlaczego Flawia jest na swój sposób zbuntowana. Wszystko wszystkim, ale to, że rodzice są surowi to jedno, ale że zapominają o urodzinach rodzonej córki, to karygodne. Cieszę się, że dziewczyna w dość łagodny sposób przypomniała o swoim święcie, które powinno być celebrowane z całą rodziną. Na szczęście przyjaciele o swojej koleżance nie zapomnieli. Lubię tę paczkę, wydaję się być zżyta i zgrana. :) Kolczyk w chrząstce, ja się pytam co w tym złego!?
OdpowiedzUsuńSuper, że odzyskałaś rozdziały :) Pozdrawiam.
/przewrotnosc-losu/
Cieszę się, że się cieszysz:)
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej raz odpowiadam na powiadomienie w terminie, normalnie dumna z siebie jestem.
Przejdźmy do opowiadania. Mimo tego zamieszania i tak czytało mi się ten rozdział niezwykle lekko. Nie rozumiem, jak ta dziewczyna może tak oceniać Flawię. Oczywiście, są przypadki, w jakich dziewczyna kręci się wśród chłopaków dla popularności, ale przecież prawdziwej przyjaźni nie można z tym równać...
Rodzice zapominający o urodzinach własnego dziecka- nie wiem, co mam o nich myśleć. Rodzice Flawii sprawiają wrażenie, jakby córka w ogóle ich nie obchodziła, jakby nie chcieli dojrzeć jej prawdziwego ja...
Czekam na nn:) I jeszcze dodam, że ilekroć coś tu czytam to mój wzrok ucieka na lewo:) Świetny szablon:)
Ps: U mnie krótka notka informacyjna, wpadnij w wolnym czasie.
Cieszę się, że odzyskałaś te rozdziały. Wiem co czułaś, gdy je straciłaś, bo ja też tak kiedyś miałam, tylko ze moich się nie dało odzyskać. Byłam zła, przygnębiona i smutna przez kilak miesięcy i drugi raz nie pisałam tej historii, bo wiedziałam, że już mi taka sama nie wyjdzie. Jednak w końcu się z tym pogodziłam. Może to był znak, by jej nie pisać? :D No, ale dobra, koniec o mnie, pisze komentarz na temat rozdziału, a nie by powspominać stare czasy. :D Wybacz, ale jestem gadułą. :D
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się spodobał, według mnie jest lepszy od poprzedniego. Współczuję dziewczynie, że ma taką rodzinę. To wyglądało tak jakby jej rodzice w ogóle zapomnieli o jej urodzinach. Jak tak można? Dobrze, że ma tych przyjaciół, bo inaczej pewnie by niewytrzymała. Podobało mi się to jak opisałaś ich relacje, przyjaźń. Widać, że Flawia jest dla nich jak siostra. To naprawdę fajna i zgrana paczka. No i fajny prezent wymyślił dla niej Olek.
Pozdrawiam ;3
Ooooooo, jak się cieszę, że to wszystko odzyskałaś! : D Uh, zachowanie rodziców Flawii jest dziwne, jakby ich nie obchodziła ; / Podoba mi się przyjaźń tej paczki, nie rozumiem ludzi, którzy nie wierzą w przyjaźń damsko-męską. Rozdział czytało mi się lekko i przyjemnie : > Czekam na nn i jeśli mogłabyś to informuj mnie na echo-twoich-slow.blogspot.com ^^
OdpowiedzUsuńKurcze, jak rodzice mogli zapomnieć? To żałosne, że tylko jedną córkę faworyzują. Oczywiście kolczyk mógł być pretekstem do kłótni, ale myślałam, że Flawia dostanie też jakiś prezent gdy wróci - no niestety, przeliczyłam się. Bardzo jej współczuje w tym momencie. Ale z drugiej strony aż przyjemnie się zrobiło, gdy dziewczyna sobie tak jeździła z chłopakami, też bym chciała mieć takich kumpli od serca, z którymi wszędzie bym mogła skoczyć. Tym bardziej na rolki! No i niespodzianka też całkowicie niesamowita. Czemu mi nikt tak nie robi? ;D Siostra bohaterki jest zdecydowanie chamska mimo że chce być kulturalna i idealna. Dwa słowa jako życzenia dla siostry? No to ja bym już wolała, żeby nic nie mówiła. Mam nadzieję, że w końcu się pogodzą i zaczną współpracować : )
OdpowiedzUsuńGratuluje odzyskania rozdziałów. Pewnie kamień spadł Ci z serca ;D Czekam na kolejne rozdziały ; * mechanizm-zycia
Ech, denerwują mnie rodzice Flawii. Zachowują się okropnie w stosunku do niej, faworyzują Lenę. Może gdyby zaczęli traktować je obie równo, Flawia byłaby dla nich o wiele milsza? Uważam, że naprawdę warto spróbować.
OdpowiedzUsuńJak już mówiłam strasznie się cieszę, że odzyskałaś rozdziały. Teraz to trzeba by było płakać ze szczęścia ^^
Chłopcy zrobili Kolczastej naprawdę ciekawą niespodziankę. Przecież kolczyk w chrząstce to nic takiego. Zawsze można go wyjąć. Gorzej by było np. z tatuażem. Mam nadzieję, że rodzice z czasem cofną ten szlaban, bo to jest totalnie bez sensu.
Za to bardzo polubiłam mamę Olka. Wierzę, że ta postać pojawi się w tej historii jeszcze nie raz.
Pozdrawiam!
Flawia i Lena przypominają mi trochę moją koleżankę i jej młodszą siostrę, haahahahahah!:D I Lena ma urodziny wtedy co ja - na Walentynki :D
OdpowiedzUsuń