niedziela, 11 sierpnia 2013

Rozdział dziesiąty

"Uciekając przed uczuciami nie zajdziesz daleko."




Uczenie się w ostatnich dniach października było zdecydowanie mniej przytłaczające, niż nauka w ciągu ciepłych, wiosennych dni, a mimo to i udział w zajęciach szkolnych nie napawał mnie entuzjazmem. Często zwyczajnie nie chciało mi się uczyć, wtedy przymuszając się nie uzyskiwałam takich efektów, jak gdy na przykład cieszyłam się z tego, że mogę coś zrobić. Najlepszymi zajęciami więc były dla mnie te organizowane przez panią Lalewicz, która swoje przedmioty wykładała naprawdę ciekawie: język polski i historia stały się godzinami lekcyjnymi, na które uczęszczałam zdecydowanie z uśmiechem na twarzy i chęcią, by nauczyć się czegoś nowego.
 Do matematyki, mimo wspaniałego nauczyciela, który umiał wszystko dobrze wyjaśnić, nie umiałam się przemóc. Chodziłam przecież także na korepetycje, które spowodowały, że moje oceny znacznie podskoczyły w górę; nie mogłam jednak uznać, że przedmiot ten stał mi się bliski lub że moja sympatia do niego choć trochę wzrosła, dlatego w środę, gdy dwiema ostatnimi lekcjami były matematyki, wróciłam do domu wykończona. Zjadłam obiad, przygotowany przez panią Ulę posiadającą naprawdę niesamowity talent do gotowania, po tym obejrzałam trochę telewizji i poszłam na górę do swojego pokoju, gdzie położyłam się spać. Sny miałam kolorowe i wesołe, mogłam latać, sprawiało mi to wiele przyjemności. Przecinałam więc powietrze swoim ciałem, dopóki mój telefon nie wyrwał mnie z marzeń sennych. Zdenerwowałam się, bo gdy ktoś wyrywał mnie ze snu robiłam się nerwowa, aczkolwiek sama rozumiałam, że jest dzień i każdy mógł przypuszczać, że nie śpię.
-          Tak? – zapytałam zachrypniętym głosem, więc odchrząknęłam i dodałam: - Słucham.
-          Cześć, Flawio – usłyszałam wesoły głos Fabiana. – Czy masz może ochotę spotkać się ze mną w niedzielę? Obejrzymy jakiś film, zjemy popcorn, pogadamy – padła propozycja z jego strony, a ja niemal od razu wyraziłam swoją aprobatę.
-          Tak, mam ochotę – uśmiechnęłam się. – O której?
-          Pasuje ci czternasta?
-          Pewnie. Do zobaczenia – rzuciłam krótkie pożegnanie i odłożywszy telefon na podłogę ponownie przymknęłam oczy.
Morfeusz już zaczynał przyjmować mnie w swoje objęcia, a ja spodziewałam się po raz kolejny oddać się krainie marzeń w niezakłóconej ciszy, gdy nagle z dołu dobiegł mnie głos otwieranych drzwi i krótki krzyk ojca „Flawia!”. Zasłoniłam się cała kocem, nie mając najmniejszej ochoty na rozmowę z panem Krzysztofem Wilkowskim, prezesem firmy zajmującej się sprzedażą butów. On jednak nieustępliwie ponowił próbę, licząc na to, że zejdę na dół, ja jednak nie przedstawiałam takich zamiarów mając nadzieję, że mężczyzna w końcu odpuści i zignoruje moje niepojawienie się przy nim.
Zawiodłam się, bo usłyszałam ciężkie kroki trzydziestodziewięciolatka na schodach, a już po chwili rodzic wtargnął do mojego pokoju bez pukania. Poczułam też jak na moim posłaniu ląduje szeleszcząca torba z czymś w środku.
-          Czemu ignorujesz moje wołanie? Lena zeszła. Nie tak cię uczyliśmy – odezwał się, stukając mnie w stopę wystającą spod koca. Wychyliłam głowę.
-          Czemu jak wchodzisz, to nie pukasz? Mamusia nie nauczyła? – warknęłam, wiedząc, że uderzę w jego czuły punkt. Babcia od strony taty zmarła w jego dzieciństwie; to był cios poniżej pasa. Mężczyzna zachował jednak powagę, odchrząknął i powiedział to, co było jego pierwotnym zamierzeniem.
-          W niedzielę jedziemy do babci – zaczął, ale mu przerwałam.
-          W niedzielę idę do kolegi, jestem już umówiona.
-          Nie przerywaj mi. Jedziemy do babci na siedemdziesiąte urodziny, tym razem się nie wymigasz; są także założenia dotyczące twojego ubioru. Włożysz sukienkę i buty, które znajdziesz w torebce, leżącej tutaj – wskazał na szeleszczący materiał.
-          I co jeszcze? Może mam założyć pieprzoną, kolorową biżuterię i zrobić jakiś zasrany makijaż? Chyba śnisz – prychnęłam. – Jak sami dość często zauważacie, nie jestem Leną.
-          Masz założyć to, a nie te twoje łachmany. Raz na jakiś czas możesz się chyba normalnie ubrać; nie zrobić nam wstydu przed rodziną…
-          Normalnie?! Czyli tak jak Lena, tak?
-          Tak.
-          Czyli w ogóle, Lena jest normalna, tylko ja od was odstaję, tak?!
-          W pewnym sensie…
-          Pieprz się. – Bezczelnie, na jego oczach, wyciągnęłam paczkę papierosów, mężczyzna zszokowany moim zachowaniem krzyknął tylko:
-          Flawia! – dopiero po dłuższej chwili, gdy ja już wyciągnęłam pojedynczą, cienką białą rurkę, a w ręce trzymałam też zapalniczkę, odważył się kontynuować. – Nie waż się w niedzielę śmierdzieć papierosami, odzywać się w sposób wulgarny lub pojechać w tych swoich glanach. Masz wyjść na…
-          …przyzwoitą dziewczynę – dokończyłam za niego. – Czyli za waszego grzecznego pieska, który wykonuje polecenia. Zrozumiałam, teraz już możesz sobie iść. Przymierzę tę waszą cholerną sukienkę.
-          Dlaczego nie możesz być taka jak Lena?
-          Bo nie macie w domu dwóch Len, tylko Flawię i Lenę. A teraz idź sobie, bo i tak mnie nie kochasz.
Nie zaprzeczył, zwyczajnie wyszedł.
Ja chwyciłam w dłonie torebkę, z której wyjęłam czarną sukienkę, czółenka, jakiś naszyjnik ze srebrną zawieszką i srebrne kolczyki w kształcie krzyży. Znalazłam tam też czarną wstążkę, zapewne do związywania włosów. Przeciągnęłam się w łóżku, a już za chwilę wygramoliłam z niego. Wiedziałam, że będę zmuszona dać za wygraną i pojechać na urodziny babci Lidii, chociaż wcale tego nie chciałam. Wśród mojej rodziny nie rozumiał mnie nikt, wszyscy należeli do tak zwanej elity, był tam tylko jeden chłopak, z którym mogłam pogadać; zresztą, krewnych, którzy byli mniej-więcej w moim wieku, było tylko czterech. Lena, Karolina, Bartek i Jolka, dogadywałam się tylko z kuzynem, bo dziewczyny przyjaźniły się między sobą, a ja i tak nie miałam najmniejszej ochoty z nimi rozmawiać, nie pasowałam do nich.
Usiadłam na brzegu łóżka i przyjrzałam się sukience. Ospale zdjęłam z siebie wszystkie ubrania, pozostawiając jedynie bieliznę; wciągnęłam na siebie dużo czarnego materiału, który okazał się być miękki w dotyku, w dodatku sukienka miała rozmiar pasujący na mnie idealnie. Na plecach miała prześwitującą koronkę, rękawy trzy czwarte i rozkloszowany dół, który sięgał mi do kolan. Na nogi wciągnęłam czarne, proste balerinki z kokardami na czubkach; kolczyki zamieniłam na krzyże, na szyi powiesiłam czarny rzemyk z zawieszką taką samą, jak ozdoby w moich uszach. Włosy splotłam w niedbały warkocz opuszczony na prawe ramię, związałam go czarną wstążką.
Przynajmniej kolor był mój. I buty na płaskim obcasie.
Przejrzałam się w lustrze i musiałam przyznać, że wyglądałam całkiem nieźle. Dziewczęco… tak dziewczęco nie wyglądałam już od bardzo długiego czasu. Niemniej jednak taki wygląd niekoniecznie mi odpowiadał, wolałam czuć się mniej kobieco w moich luźnych koszulkach i glanach, lecz zdecydowanie swobodniej. Skrzyżowałam ręce na piersiach i patrzyłam na siebie z dość ironicznym uśmiechem, bo przecież lubiłam tę postać w lustrze, ale w takim wydaniu nie znałam jej nawet ja. Przez chwilę zastanowiłam się dlaczego, ale odpowiedź dobrze znałam: wolałam swój styl, najbardziej lubiłam w nim buntowniczość, byłam też do niego przyzwyczajona. W tej sukience prezentowałam się naprawdę dobrze, ale to nie zmieniało faktu, że nie zamierzałam nagle zmieniać swoich upodobań: koszulek z zespołami nie zastąpiłoby mi wówczas nic innego.
Gdy usłyszałam stukot wysokich obcasów, odwróciłam się. W progu stała Lena. Wyglądała ślicznie w swojej różowej sukience odcinanej pod biustem i opinającej biodra, sięgającej tuż przed kolana. Do sukienki dopasowany był czarny pasek ze złotą klamerką, biżuteria, również z owego metalu szlachetnego i różowe, błyszczące szpilki. Naprawdę wysokie.
Patrząc na nią przenikliwym wzrokiem, zaczęłam się zastanawiać, dlaczego ta dziewczyna spełnia wszystkie oczekiwania rodziców, stając się bardziej ich zwierzątkiem, niż dzieckiem. Takim króliczkiem doświadczalnym lub chomikiem, albo pieskiem. To trzecie najlepiej oddawało stan rzeczy, bowiem nastolatka wszystkie polecenia wykonywała tak, jak pies, któremu krzyknie się „aport”.
-          Ślicznie wyglądasz! – pisnęła Lena. – Chodź, zrobimy sobie zdjęcie, tak jak siostry!
-          A potem pokażesz je rodzicom i powiesz, że nareszcie się porozumiałyśmy, później ja znowu zrobię coś złego i zakablujesz? Nie, dzięki.
-          Flawia… mam dość naszych kłótni.
-          Trzeba było nie zaczynać.
-          Ale ja kocham naszych rodziców, są dla mnie ważni, wychowali mnie i nauczyli wielu rzeczy.
-          Cieszy mnie to. Ale nie musisz być ich pieskiem na każde zawołanie.
-          Nie obrażaj mnie, dobrze?
-          Dobrze… ale jak będziesz im aportować w takich szpilkach?
Nie odpowiedziała. Obróciła się i wyszła. Ja po raz kolejny przyjrzałam się odbiciu w lustrze i zastanowiłam kiedy ostatnio Lena zrobiła coś, co mnie naprawdę zirytowało. Przypomniało mi się, gdy w drugim tygodniu października nie poszłam normalnie na lekcje, ale razem z chłopakami urządziłam sobie wagary, a ona o wszystkim powiedziałam rodzicom. To mnie naprawdę zdenerwowało, mimo iż kara była nijaka – tygodniowy zakaz wychodzenia z przyjaciółmi, który już w weekend zignorowałam.
Rodzice nie mieli nade mną praktycznie żadnej władzy. Oczywiście, mogli mi coś narzucić, ale ja z łatwością znajdowałam obejście danej zasady, byłam osobą wiecznie szukającą wyjątków wśród reguł, w przeciwieństwie do Leny, która uparcie trwała przy swoich postanowieniach, przy prawach ustanowionych przez rodziców.
Przyjrzałam się w lustrze moim oczom. Niebieskie, wyglądały tak niewinnie, grzecznie… Moja uroda sprawiała, że wyglądałam na łagodną, wrażliwą dziewczynę. Czy rzeczywiście taka byłam? Chyba nie.
Z zamyślenia wyrwał mnie szum, jaki wywołali chłopcy wpadający do mojego pokoju: Filip i Konrad. Ich roześmiane twarze nie zdziwiły mnie; gdy byliśmy wszyscy razem, niejednokrotnie przez cały dzień uśmiechy nie schodziły nam z twarzy. Po chwili jednak ich grymasy zmieniły się w zdziwienie – faktycznie, ja w sukience to raczej rzadkość. Przez jakiś czas nie wydusili nic, a ja zaczęłam się z nich śmiać, bo naprawdę zabawnie wyglądali z takimi minami. Żałowałam, że nie miałam w dłoni aparatu, bo z pewnością uwieczniłabym te twarze, żeby móc wkleić kolejne zdjęcie do albumu.
-          Szkoda, że jesteś naszą siostrą i że mam dziewczynę, bo rwałbym cię, jak… farmer chwasty. No, no – powiedział Konrad, a ja uśmiechnęłam się, mile połechtana komplementem, dopiero po chwili dotarła do mnie jedna z wiadomości, które mi przekazał.
-          Ty masz dziewczynę? Kogo? Od kiedy? I dlaczego ja nic o tym nie wiem?! – zarzuciłam go gradem pytań.
-          Od tygodnia – wyszczerzył zęby w uśmiechu. – Pamiętasz Kryśkę, tę rudą? To ona. Musisz ją poznać, naprawdę fajna dziewczyna – po raz kolejny grymas zadowolenia rozświetlił jego twarz. – Zakochałem się.
-          Tak jak Filip w swojej Tatianie? Tym razem będziesz z nią dłużej niż dwa tygodnie? – uśmiechnęłam się, może nieco ironicznie.
-          Naprawdę jestem w niej zakochany. – Spoważniał. – Nie zamierzam jej rzucać.
-          Oj, Konrad. Nie rzucaj słów na wiatr; ja kocham Tatianę, ale nie będę obiecywał niczego na całe życie. Bo nie wiem jak to wszystko się potoczy – powiedział Filip, a ja przyznałam mu rację.
-          Właśnie, Flawia. – zaczął Konrad przesadnie poważnie, tak, że się przeraziłam. – Wiem, że ja jestem podrywaczem i nie powinienem tego mówić, bo zabrzmię jak hipokryta, ale poważnie się o ciebie martwimy… chodzi o Fabiana. Spędzasz z nim dużo czasu, a on jest… taki jak ja byłem wcześniej. On zdobywa dziewczyny tylko po to, żeby móc je później policzyć. – Zapadła głucha cisza, nie wiedziałam co mam powiedzieć, odezwał się Filip:
-          Wiem, Czarna, że to będzie trudne, ale musisz uważać. Musisz, bo jeśli on cię skrzywdzi, to… będzie dość niemiło. A wszyscy chcemy tego uniknąć, chcemy też, żebyś była szczęśliwa.
-          A co, jeśli bez niego nie potrafię? – zapytałam, czysto hipotetycznie, oni jednak chyba wzięli to na poważnie.
-          Czarna… czy ty jesteś w nim aż tak zakochana?
-          Nie, nie jestem w nim zakochana w ogóle. – Poczułam, że dziwnie drżą mi ręce, gdy to mówiłam. – Ale gdybym była? Kazalibyście mi ograniczyć kontakty z nim z obawy, że mnie zrani?
-          Jeśli byłabyś z nim szczęśliwa, to nie. – odparł Konrad, niemal natychmiast. – Ale uważalibyśmy na niego.
-          Boże, jak dobrze, że są na ziemi tacy faceci jak wy. A gdzie Olek? – zapytałam, zmieniając temat.
-          Nie mógł dzisiaj przyjść – powiedział Filip, a ja zastanowiłam się nad tym, czy to, co mówił, było prawdą.
Uznałam, że z pewnością tak, więc gdy się już przebrałam w moje standardowe ubrania, reszta naszego spotkania upłynęła w miłej atmosferze. Podczas oglądania horroru zamiast drżeć ze strachu trzęśliśmy się ze śmiechu i rzucaliśmy popcornem…
A ja rozmyślałam o Olku i Fabianie, porównując ich w myślach. Obaj byli przystojni. Aleksander kochał też zwierzęta, miał wielkie serce i z pewnością był facetem marzeń niejednej dziewczyny. Cudnie zajmował się dziećmi, gdy tylko nadarzała się taka okazja, szanował też swoją mamę i – przede wszystkim – potrafił też być cudownym przyjacielem, który od czasu do czasu stawał się nieco niegrzecznym i zabawnym „bad boy’em”. I kochał właśnie mnie… choć nie wiedziałam za co. Był praktycznie ideałem, a ja nie umiałam oddać mu swojego serca. Poczułam dziwne ukłucie, bo przecież kochałam go, ale tylko jak brata. Żałowałam, że nie umiałam inaczej. Jemu należało się znacznie więcej, za to kim był, za to jaki był. Za samo to, że był moim przyjacielem.
Ale ja nie umiałam.
Fabiana natomiast nie znałam prawie wcale: byłam jednak pewna, że swoją siostrę, Olgę, kocha całym sercem. Wydawało mi się także, że miał całkiem dobre kontakty z rodzicami. Był wesoły i uparty, czasem nawet zbyt bardzo uparty; notorycznie nie wiązał sznurówek i podchodził do mnie na przerwach. Jego optymizm często udzielał mi się na naszych spotkaniach, chłopak wierzył we mnie i był przyjaźnie nastawiony do większości ludzi. Wiedział też, kiedy potrzebuję, aby ktoś mnie wysłuchał i udzielał mi dobrych rad. Sama również lubiłam słuchać, gdy coś opowiadał, bo chłopak miał poczucie humoru i uwielbiał zabawę słówkami. I zdecydowanie nie należał do chłopców, którzy byli idealnie grzeczni.
Naprawdę zdążyłam go polubić, odpowiadał mi jego sposób bycia, chociaż czasami się na niego denerwowałam.
Bo ile można się uśmiechać, nie płacząc nocą? 

*

Rozdział, zgodnie z tym co pisałam wcześniej, dłuższy niż poprzednie. Mam nadzieję, że się Wam spodoba, chociaż ja, szczerze mówiąc, jestem z niego zadowolona połowicznie - jest taki inny, mniej "Flawiowy" niż zwykle. 
Umm, właściwie nie wiem co mam powiedzieć. Myślę, że ten rozdział przybliżył Wam kontakty Czarnej z rodzicami, nie wiem, czy takich scen w tym opowiadaniu będzie wiele. Ciekawa jestem Waszej opinii odnośnie ostrej wymiany zdań pomiędzy młodą Wilkowską a jej ojcem oraz siostrą. 

Pozdrawiam Was serdecznie <3 

11 komentarzy:

  1. Spodobało mi się twoje opowiadanie, bo masz taki fajny lekki styl pisania, przez co bardzo plynnie i szybko sie czyta :)Szkoda, że Flawia ma taki kontakt z rodziną. Myśle, że jej rodzice powinni przestać idealizowac Lenę i co gorsza zmienić w nią swoja drugą córkę. Dodaje do czytanych u mnie i czekam na nowy rozdział :)
    prawo-do-zycia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie, że Flawia w pewien sposób polubiła szkołę. Owszem, może do prymusek nie należy, ale na pewno nie uczy się najgorzej, poza tym polubiła swoją wychowawczynię, a to już o czymś świadczy. Dzięki takim promykom łatwiej przetrwa rok szkolny.
    Właściwie nie wiem, jak skomentować rozmowę Flawii z ojcem. Wiem jedno: nie znoszę tego typa. Dał swojej córce wyraźnie do zrozumienia, że jej nie akceptuje, przez co poczuł się jeszcze bardziej niekochana. Który rodzic zachowuje się w taki sposób?
    Lubię Czarną taką, jaka jest, ale w tej sukience na pewno wygląda prześlicznie. Szkoda tylko, że odrzuciła kolejną próbę pojednania ze strony Leny. Gdyby siostra nie chciała się z nią pogodzić, to nie próbowałaby kolejny raz. Flawia powinna to sobie przemyśleć.
    Naprawdę irytują mnie te ostrzeżenia ze strony Filipa i Konrada. Mają prawo się martwić, ale Kolczasta nie jest przecież mała dziewczynką. No i Fabian jest taki... Fajny ;D
    Flawia nie może się obwiniać za to, że nie odwzajemnia uczuć Olka, nic na to nie poradzi. Za to ja uważam, że jest coraz bardziej zauroczona Cymersem ;)
    Naprawdę fajny, ciekawy rozdział, taki "rodzinny". No i faktycznie dłuższy.
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  3. hahahhaah jak to fajnie się czyta o szkole jak się ma wakacje i ma się tą świadomość, że nie trzeba nic robić :3
    Czarna wg mnie trochę przesadza - wyraźnie jej siostra chce się zbliżyć, a ta ją odrzuca. Tak samo z rodzicami - chyba jest zbyt chamska dla nich. Współczuję bohaterce rozdarcia między dwoma chłopakami i skoro mówi, że nie jest w nich zakochana, zapewne jest. Tylko nie zdaje sobie z tego jeszcze sprawy. Choć mogę się mylić, ale wydaje mi się, że ta ich znajomość za daleko zaszła :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie, że Czarna nie ma już takich problemów ze szkołą i nawet ją polubiła ^^.
    W sprawie z Leną chyba jednak trochę przesadza, gdyby siostra nie chciała się pogodzić, to nie próbowałaby tyle razy, nie? : )
    Ojciec Flawii był taki niefajny, bezuczuciowy. Jak można dać swojemu dziecku jasno do zrozumienia, że jej nie akceptuje i usilnie próbuje zmienić.
    Ostrzeżenia chłopców, co do Fabiana robią się coraz bardziej podejrzane, choć gdybym była na miejscy bohaterki zirytowałoby mnie to już.
    Nie powinna się obwiniać, że czuje do Olka jedynie braterską miłość.
    Czekam na next ^^
    Pozdrawiam. : )

    OdpowiedzUsuń
  5. Co za gbur z tego ojca -,- zero zrozumienia i wsparcia dla córki, nie rozumiem jak on może być taki oschły dla niej. Przecież wiadomo, że każdy jest inny i trzeba to zaakceptować. Co do siostry mam mieszane uczucia.. chciałabym wierzyć, że Lena naprawdę się zmieniła i chce naprawić stosunki z siostrą ale... właśnie pozostaje to "ale". xd Fajnie, że w szkole w miarę się jej układa ;d i widzę, że znajomość z Fabianem rozwija się :P tylko, żeby się nie skończyło jak mówią jej przyjaciele.. w sensie, że chłopak chce ją "zaliczyć". Wyjazd do babci jednak może pokrzyżować plany :P pożyjemy, zobaczymy ;) pozdrawiam. /przewrotnosc-losu/

    OdpowiedzUsuń
  6. Moim zdaniem Flawia przesadza za równo jeśli chodzi o jej ojca, jak i siostrę. Rozumiem, że nie zachowują się w porządku wobec niej i dziewczynie ciężko żyć z poczuciem, że jest "tą gorszą córką". No ale niech nie oczekuje, że jej relacje z rodziną się polepszą, jeśli będzie ich traktowała w ten sposób. To, co powiedziała do swojego taty to już naprawdę przegięcie, nawet jeśli on też nie zachował się dobrze. A siostra ewidentnie chce się pogodzić, więc Flawia powinna dać jej szansę.
    Pozdrawiam
    koszmar-na-jawie

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozwaliło mnie zdanie, że coś tam (chyba biżuteria) było zrobione z "takiego samego metalu szlachetnego" xDD Nie, serio xd
    No dobra, co by tu... ach tak, jeśli chodzi o kontakty Flawii z rodzicami - obie strony są winne temu, że są jakie są (tj. niezbyt dobre). Rodzice, bo próbują zrobić z Flawii drugą Lenę, a Lena, bo nie próbuje się choć do nich zbliżyć, tylko zachowuje się jak rozkapryszona gówniara widząca tylko czubek swojego nosa i pyskówkami i paleniem - w tym wypadku przy ojcu - próbuje pokazać, jaka to ona nie jest zbuntowana i "fajna" (tak zwany mentalny gimbus). Ma pretensje do ojca, że nie zaprzeczył, iż jej nie kocha, chociaż nie robi nic poza atakowaniem jego i matki, a tak szczeniackie zachowanie można odebrać jako "nienawidzę cię i nie chcę mieć z tobą nic wspólnego". Dlaczego więc oczekuje dowodu miłości, sama takowego nie dając?

    Tak samo z Leną. Mogłaby dać jej szansę - a nóż widelec Lena naprawdę dąży do pojednania? Lepiej coś spróbować i się sparzyć niż zamykać się w swoim małym, żałosnym światku żyjąc w (błędnym) przekonaniu o swojej nieomylności.

    Co do Fabiana, to w dalszym ciągu mam nadzieję, że nie zrobisz z niego tak zwanych ciepłych kluch i złamie Flawii serce. Jestem pewnie jedyna, która na to liczy, ale cóż, zawsze lubiłam negatywne zakończenia i czarne charaktery xd

    Swoją drogą - zazdroszczę takiej historyczki. Moja to jak zaczęła gadać to cała klasa momentalnie usypiała. I to bynajmniej nie jest przenośnia xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. miało być "a Flawia" zamiast "a Lena" -,- ugh, spać mi sie chce, to dlatego -,-

      Usuń
  8. Flawia jest niesamowicie uparta. Rozumiem, że ma dość porównywania do Leny, ale ostro przesadziła w rozmowie z ojcem. Nie powinna zwracać się w ten sposób do człowieka, który nie dość, że dał jej życie, to jeszcze opiekował się nią. Wydaje mi się, że Czarna po prostu nie docenia tego, co ma. Z drugiej strony jednak wciąż uważam, że rodzice powinni przestać porównywać do siebie obie córki. Każdy jest inny, a "idealność" to pojęcie względne. A skoro Flawia ma kuzyna, z którym dobrze się dogaduje, powinna jechać do babci przynajmniej dla niego.
    Widać, że Lena próbuje odbudować relacje między swoją siostrą. Cieszy mnie to. A Czarna jest strasznie uparta, niestety... mam jednak nadzieję, że w końcu się przełamie.
    Ach, wcale się jej nie dziwię - ja też nie cierpię matmy.
    Co do chłopaków, w ostatecznym rozrachunku wolę Olka. Fabian niby jest przystojny, miły i kulturalny, ale straszny z niego podrywacz i "lansiarz". Wydaje mi się, że kumple Flawii dobrze jej radzą. Oby się nie zawiodła...
    Mi wakacje mijają dobrze, ale nudno i szybko. A Tobie?
    Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy! Nie musisz mnie informować, obserwuję Twojego bloga :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Chyba jednak źle myślałam, ale może Konrad zmienił fakty na temat swojej dziewczyny? Jeśli nie wiesz o co mi chodzi, to pod poprzednim rozdziałem zostawiłam komentarz. :D
    Rozumiem, że Flawia jest w pewnym sensie zła na rodziców za to, ze chcieliby, by była jak Lena, i że oni jej nie kochają i w ogóle, ale to nie znaczy (i nie usprawiedliwia jej), że może tak pyskować ojcu i mówić do niego 'pieprz się'. No, sorry, ale to już przegięcie. 'Zbrzydła' w moich oczach. Niedawno co zaczęłam ją lubić, a teraz znów za nią nie przepadam. Eh... Już jej chyba nie będę bardzo lubić, ale na jakiś tam sposób ją lubię, bo czasami ma fajne zachowania. Za to żal mi jest teraz Leny. Ona chyba naprawdę chciałby mieć lepsze kontakty z siostrą, a Flawia jest dla niej taka okrutna. To przykre. chyba nic do niej nie dotarło. Fajny był ten moment z sukienką. Dziewczyna naprawdę ładnie wyglądała (tak jak ją sobie wyobraziłam xd.). Reakcja jej przyjaciół, gdy ją zobaczyli była przezabawna. :D Chyba nie zdawali sobie sprawy, że mają aż tak ładną przyjaciółkę. :D I znów myślę, że Flawia zakochała się w Fabianie. Ciekawa jestem co z tego wyniknie. Życzę weny! :)
    Pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozumiem, że Flaw ma dosyć rodziców, bo ciągle jest porównywana do siostry, obrażana z powodu swojego stylu i zmuszana do różnych rzeczy, ale mimo to ostro przesadziła w rozmowie z ojcem. Był jej rodzicem, a rodzicom należy się szacunek. W końcu to oni ją wychowywali i dawali wszystko co miała. Trochę przypomina mi taką rozpuszczoną dziewczynę, która myśli, że wszystko jej wolno. Oczywiście jej ojciec też mógł nie mówić tego, że ma być jak Lena, bo przecież każdy człowiek jest inny, ale starszym nie przegadasz... Czarna pewnie wyglądała zachwycająco w tej sukience, tylko nie była przyzwyczajona do takiego widoku. Jej siostra znowu przyszła by się pogodzić, a ona znowu ją olała, no Flaw, daj w końcu jej szansę!
    Chłopcom zabrakło słów na widok przyjaciółki. Wcale się nie dziwię xD Szkoda tylko, że Olek znowu "nie miał czasu". Porównując Aleksandra z Fabianem - wybieram tego drugiego. Nie wiem czemu, ale porwał mnie swoim charakterem xD

    OdpowiedzUsuń

Powiedz, co myślisz ;)