"Każdy dzień przynosi nam nowe sytuacje, z których trzeba czerpać najwięcej, jak tylko się da."
-
Następna
fizyka, wiesz? – mruknął Konrad, a ja przewróciłam oczami. – Nie chce mi się
tam iść, ale jak ucieknę, to mama mi nogi z dupy powyrywa.
-
Mi
też się nie chce iść. I też mi nogi wyrwą jak się stąd zwinę… – Założyłam ręce
na piersi.
-
A
mnie nie wyrwą – dopowiedział do naszej rozmowy Filip. – Może jednak
uciekniemy, co? Mam dość fizycy, uwzięła się na mnie, a poza tym ma być jakaś
kartkówka, tak mówią – westchnął.
-
No
nie wiem, nie chcę po raz kolejny spieprzać i wkurzać mamy. Po naszych
ostatnich wagarach czułem się jak idiota, mama niby nic nie powiedziała, ale
wiem, że wolałaby, żebym chodził do szkoły. – Olek wtrącił się do dyskusji.
Staliśmy przy szatni, która znajdowała
się w podziemiach szkoły. Do wyjścia było tak niedaleko, a ostatnią lekcją była
znienawidzona przez całą naszą czwórkę fizyka. Jedna opuszczona godzina nie
musiała wiele znaczyć na tle całego roku, ale to, że mieliśmy zamiar po raz
kolejny opuścić zajęcia w ciągu jednego miesiąca, mogło trochę rozzłościć
nauczycieli, którzy już po pierwszym takim wybryku zadzwonili do naszych
opiekunów. W końcu rodzice już w wakacje ostrzegali mnie przed tym, że to
liceum ma duże wymagania co do poziomu nauki uczniów i ich zachowania; stojąc
tak pod szatnią zastanawiałam się, co ja właściwie tutaj robiłam.
Ostatecznie, po krótkiej wymianie zdań
ustaliliśmy, że ja idę do domu, a chłopaki zostają – im zależało na tym, żeby
raczej nie rozwścieczać rodziców, ja natomiast chciałam zrobić im jeszcze
bardziej na złość. Co mogłam poradzić na to, że nie byłam taką, jaką chcieliby,
żebym była? Najlepiej czułam się, gdy widziałam, że są na mnie jeszcze bardziej
zdenerwowani.
Nie
akceptują części mnie? Niech nie akceptują w ogóle! – pomyślałam i
poszłam do domu, owijając się szczelniej w czarny płaszcz. Październik ukazywał
typowo jesienną i deszczową aurę. Zdziwiło mnie jedynie to, że właśnie w taką
pogodę moja okolica wydawała mi się najładniejsza, najbardziej odpowiednia.
Zazwyczaj nie zwracałam na nią uwagi, dopiero gdy przychodziły pochmurne, szare
i deszczowe dni – za którymi nie przepadałam – zaczynałam pojmować to, że bliskie
mi miejsca mogą być naprawdę ładne. Muszą być tylko odpowiednio dopasowane do warunków
atmosferycznych. Żałowałam, że te wszystkie kolorowe budynki ukazują swoje
piękno dopiero w kontraście z pogodą.
Może tak jest również z ludźmi?
Dostrzegamy ich zalety dopiero wtedy, gdy zobaczymy wady innych. Nie
umielibyśmy przecież dostrzec tego, że ktoś jest wesoły i optymistyczny, gdyby
nie to, że widzimy kogoś źle nastawionego do życia; nie zobaczylibyśmy piękna,
gdybyśmy nie znali brzydoty. Dlatego właśnie kolor widzimy tylko wtedy, gdy
wokół jest szaro i ponuro.
Ludzie lubią kontrasty, bo te
udowadniają im, że nie są tacy źli. Gdy słyszymy w radiu o tym, że ktoś ukradł kilka
milionów, kradzież batonika w wielkim centrum handlowym jest niczym. Można się
wybielić, ale przecież inne wyraźne różnice mogą spowodować uwidocznienie rys w
naszych charakterach. Cóż, moje wady wyglądały na zdecydowanie większe w
stosunku do tego, jakie miała Lena.
Czy ona w ogóle miała jakieś wady? Dla
rodziców chyba nie, a dla mnie? Do czasu, gdy ostatnio wstawiła się za mną,
widziałam w niej tylko negatywne cechy. Była dla mnie niemiła i właściwie tylko
próbowała sprawić, żeby wydawała się jeszcze jaśniejsza, jeszcze lepsza.
Lena,
Lena, Lena, jak zawsze wszystko sprowadza się do niej, nawet w moich myślach – stwierdziłam
gniewnie i przyspieszyłam kroku. W związku z tym w domu byłam już po chwili i
odpinałam guziki płaszcza, który szybkim ruchem zawiesiłam na wieszaku,
stojącym w holu naszego domu. Spadł na ziemię, ale nie kwapiłam się, żeby go
podnieść; rozsznurowałam glany i odłożyłam je do szafki na buty, która była
wypełniona szpilkami Doroty Wilkowskiej. Kolejny kontrast: delikatne, kobiece
buty i brutalne, ciężkie buciory.
To chyba też były zwykłe pozory, bo czy
moja mama była delikatna? I czy ja byłam brutalna? Nie wiedziałam, ale na pewno
z zewnątrz nie wydawałam się miłą i łagodną osobą, którą chyba nie byłam także
wewnątrz.
Zabawne
– prychnęłam
– nie znam sama siebie.
Cały dzień spędziłam w swoim pokoju, a
to, że rodzice znów wrócili do domu wcześniej, nie zaniepokoiło mnie. Dopiero
fakt, że usłyszałam tupot ich stóp, a zaraz za nimi ciche stukanie należące do Leny
i jej głos sprawił, że poczułam się lekko zmieszana. Co miałam o niej sądzić?
Broniła mnie dzień wcześniej, więc sądziłam, że nie zmieni zdania z dnia na
dzień i nie będzie mnie traktować gorzej. Nie zdziwił mnie fakt, że do mojego
pokoju kolejno bez pukania weszła mama, tata i siostra.
-
Poprzednio,
gdy w ogóle nie poszłaś do szkoły, nie dostałaś żadnej kary, bo nadrobiłaś
zaległości. Teraz się już chyba nie wywiniesz – stwierdziła moja rodzicielka,
po czym zwróciła się bezpośrednio do Leny: - Nie interesuje mnie to, że to była
ostatnia godzina, nie broń jej. Lekcje to lekcje. Przynosisz nam wstyd –
powiedziała, a jej wzrok zatrzymał się na moich wargach. Oczekiwała, że coś jej
odpowiem, że stanę się uległa.
-
Matka
ma rację. Nie możesz dłużej tak postępować. Owszem, raz na jakiś czas mogą się
przytrafiać takie incydenty, ale dzień po dniu? Dostajesz szlaban, Flawio –
ciszę przerwał ojciec. – Do końca października przychodzisz do domu od razu po
lekcjach i nie wychodzisz nigdzie ze znajomymi. Jedna opuszczona godzina
kosztuje cię tak długie siedzenie w domu. Może to czegoś cię nauczy.
-
Nauczy,
na pewno – powiedziałam tonem, który wręcz zmusił rodziców do zapytania:
-
Czego?
-
Że
mam nienormalnych rodziców.
-
Czy
ja na pewno dobrze słyszę?!
-
Tak,
jesteście nienormalni. Dwutygodniowy szlaban za jedną opuszczoną godzinę? Nikt
o zdrowym umyśle nie nakłada takiej kary za tak małe przewinienie.
Lena milczała.
-
A
ty jesteś córką, która przynosi nam wstyd. Gdybyś była taka jak Lena… - wzrok
ojca powędrował na moją siostrę – nie musielibyśmy przeprowadzać tej rozmowy.
Ale jak wolisz. Pamiętaj, do końca października nie wychodzisz z domu nigdzie
indziej, niż do szkoły.
-
Super.
To wszystko, czy będziecie tak stać?
-
Nie
odnoś się tak do nas – gniewnie rzuciła matka.
-
Bo
co? Gówno mi zrobicie, do adopcji już nie oddacie, chociaż byłabym bez was
szczęśliwsza, a wam byłoby lżej. Czemu trzymacie mnie w domu? Z
przyzwyczajenia, czy byłoby wam wstyd mnie zostawić, bo „co powiedzieliby
ludzie”? Chyba to drugie, nie umiecie się nie przejmować innymi. Jesteście
żałośni, wyjdźcie stąd zanim naprawdę się zdenerwuję.
Wyszli. Lena została w moim pokoju, a choć
włączyłam muzykę, nie potrafiłam jej jednak ignorować: cały czas patrzyłyśmy na
siebie. Byłyśmy nieufne, jak gdybyśmy się dopiero poznały i zastanawiały się,
co można powiedzieć, żeby nie zrazić do siebie nowego rozmówcy. Zawsze uważałam
ją za ładną dziewczynę, ale dopiero w tamtym momencie zrozumiałam, że dla płci
przeciwnej musiała być bardzo pociągająca – miała naprawdę niesamowite tęczówki
w kolorze gorzkiej czekolady, które błyszcząc pod oprawą z gęstych, długich rzęs,
spoglądały na człowieka i skrywały wszystkie myśli właścicielki; pełne usta
czasem układały się w ładny uśmiech, a jej nos nie był przesadnie duży, nie był
też zbyt mały, wręcz idealny. Długie, ciemne włosy komponowały się z karnacją,
a wzrost nie pozostawiał nic do życzenia – powodował, że Lena miała naprawdę
długie i ładne nogi.
Tak bardzo różniłyśmy się od siebie,
zarówno pod względem charakteru, jak i wyglądu. Ja przecież byłam niższa, moje
blond włosy sięgały mi trochę dalej niż do połowy pleców i miałam niebieskie
oczy, które na pewno nie przyciągały i nie intrygowały tak, jak barwa, którą
posiadała Lena. Byłam też bardziej blada. Mój uśmiech był zazwyczaj kpiący lub
ironiczny, ale to za sprawą mojego charakteru.
A jednak podobałam się Fabianowi, tak mi
się przynajmniej wydawało. Nie mogłam być tego pewna, ale wiele razy mówił mi,
że ładnie wyglądam, że mam śliczne włosy czy też niesamowite oczy. Nie byłam
więc brzydka, ale na pewno nie dorównywałam Lenie pod względem fizycznym – nie
mogłam się nawet z nią porównywać. Przypomniałam sobie pewne spotkanie z
Cymersem, podczas którego powiedziałam, że większość rzeczy wydaje się być
piękna tylko z daleka, a z bliska wcale taka nie jest. Chłopak zgodził się ze
mną, po czym dodał: „Ty z daleka
przyciągasz jak magnes, ale z bliska jesteś jeszcze piękniejsza”.
Nie mogłam zaprzeczyć – lubiłam te jego
komplementy. W pewnym sensie spowodowały, że go polubiłam. Poczułam się
doceniona i zaakceptowana, a tego chyba potrzebowałam.
-
Hej,
obudź się. Jestem po twojej stronie, bo dwa tygodnie szlabanu to zdecydowanie
za dużo. Ale gorzej sobie robisz, skoro się tak buntujesz, wkurzasz ich jeszcze
bardziej. – Lena usiadła na fotelu obrotowym i kiwała się w nim to w lewo, to w
prawo.
-
Wiem,
ale nie pomyślałaś, że właśnie o to mi chodzi? Żeby ich zirytować? Nie
akceptują jednej ze swoich córek, to niech chociaż zszargają sobie przez nią
nerwy.
-
Szkodzisz
też sobie.
-
Nie
sądzę – odpowiedziałam i miałam zamiar kontynuować, ale przerwał mi dźwięk smsa.
Fabian:
Hej. Spotkamy się w sobotę? – Zastanowiłam się, w jaki sposób mam
odpisać i już po chwili wysłałam mu wiadomość tekstową.
Ja:
Nie, mam szlaban do końca października.
Fabian:
Taki sam jak poprzednio? To zapraszam do mnie na film. – Niemal
widziałam jak się uśmiecha. Uśmiechał się naprawdę często, a wtedy jego
przyjazne rysy twarzy stawały się jeszcze przyjemniejsze.
Ja:
Tym razem mam prawdziwy szlaban, rodzice mają mnie dosyć, a ja się im stawiam. Nic nowego – odpisałam po raz kolejny i
zwróciłam się do Leny z lekkim uśmiechem:
-
Oni
w końcu zrozumieją, że nie chodzi mi o zwyczajne robienie im na złość. Chodzi
mi o to, żeby wreszcie ich małe rozumki pojęły, że ani ty, ani ja nie jesteśmy
robotami, wiesz? I dlatego się buntuję. Nie jestem taka głupia, jak myślisz.
-
Nigdy
nie sądziłam, że może ci chodzić o coś takiego. I masz rację, nie jesteś
głupia. Oni są głupi. – Wyszła z pokoju, a ja odczytałam kolejną wiadomość od
Cymersa.
Fabian:
Nie stawiaj im się, skrócą Ci karę. Jak długo zamierzasz się buntować? To Ci
chyba nie pomoże. Czasem lepiej jest się podporządkować.
Ja:
Jesteś kolejną osobą, która nic nie rozumie i w dodatku nie chce rozumieć.
Jeśli masz mi pisać takie bzdury, to proszę Cię, daruj sobie i się wypchaj.
Byłam zła. Piekielnie zła, właściwie to
wściekła. Już nie tylko na rodziców, ale także na Fabiana. Lena była w stanie
zrozumieć, że wcale nie chodzi o opuszczone godziny lekcyjne, ale także o efekt
jaki chciałam uzyskać, a Cymers nie? Myślałam, że to z nim znajomość rozwijała
się lepiej, a to właśnie osoba, którą uznawałam za kompletnie obcą okazała mi
swoje wsparcie. Na kolejny sms od chłopaka w ogóle nie zareagowałam, nie miałam
już ochoty mu odpisywać.
Fabian:
Spokojnie, po prostu uważam, że kłótnie nie załatwią zbyt wiele. Lepiej po
prostu pogadać.
Zdecydowanie chłopak powinien dać sobie
spokój z tą wiadomością. Rozmowa z moimi rodzicami o tym, że nie jestem
robotem, tylko ich nieidealną córką byłaby jak rzucanie grochem o ścianę.
W przypływie wściekłości chwyciłam w
dłoń torbę z książkami spakowanymi na następny dzień do szkoły, wrzuciłam do
niej piżamę, bieliznę, parę kosmetyków, ubrania, które miałam założyć
następnego dnia i cicho wymknęłam się z domu. Po raz kolejny łamałam szlaban i
po raz kolejny czułam się z tym naprawdę dobrze. Zastanawiałam się, co powie
Aleksander, gdy zobaczy mnie u siebie w progu, ale stwierdziłam, że na pewno
nie będzie na mnie zły, tym bardziej, że chciałam z nim rozmawiać do późnej
nocy. Potrzebowałam wyjaśnić mu pewne kwestie i sama też chciałam poznać jego
punkt widzenia na niektóre sprawy, dlatego ucieszyłam się, gdy zobaczyłam, że
chłopak nie próbował mi wmawiać, że powinnam wracać do domu i szczerze
porozmawiać z rodzicami, tylko wpuścił mnie do środka. I nawet jeśli nie był
zadowolony i dumny z mojej spontanicznej decyzji dotyczącej krótkiej ucieczki,
to nic na ten temat nie powiedział.
*
Dzień dobry.
Przepraszam, za brak rozdziału w poprzednim tygodniu, ale nie chciałam dodawać - czasu by mi może i starczyło, ale miałam zaległości u Was i nie chciałam tak po prostu.
Jeśli ktoś z Was lubi od czasu do czasu przeczytać coś-co-przypomina-wiersza-ale-nie-wiem-czy-nim-jest, to zapraszam na Krzycząc szeptem, czyli trochę inną stronę mojej twórczości.
Przepraszam, za brak rozdziału w poprzednim tygodniu, ale nie chciałam dodawać - czasu by mi może i starczyło, ale miałam zaległości u Was i nie chciałam tak po prostu.
Jeśli ktoś z Was lubi od czasu do czasu przeczytać coś-co-przypomina-wiersza-ale-nie-wiem-czy-nim-jest, to zapraszam na Krzycząc szeptem, czyli trochę inną stronę mojej twórczości.
Pozdrawiam serdecznie!
PS Pytania do bohaterów.
PS Pytania do bohaterów.
Ah ta Flawia.. próbuję ją zrozumieć, bo lubić ją lubię, ale zastanawiam się nad jej zachowaniem. Myślę, że jej siostra (o.O) ma rację.. o dziwo. Im więcej będzie się buntować i stawiać rodzicom wcale nie wyjdzie jej to na dobre. Mogę się założyć, że gdyby była milsza dla swojej rodziny i próbowała może nie tyle co zmienić, a opanować swój charakter byłoby jej łatwiej utrzymać z nimi lepszy kontakt. I po co naskoczyła tak na Fabiana? To było dziwne z jej strony.. i gdzie się udała... !? Do Olka.. to się robi coraz bardziej skomplikowane ;> ale dobry rozdział, podoba mi sie. :D Pozdrawiam. /przewrotnosc-losu/
OdpowiedzUsuńKolejne wagary? Flawia nie traci czasu xd W sumie jej decyzja o opuszczeniu ostatniej lekcji w ogóle mnie nie zdziwiła, tak czułam, że ulegnie temu pomysłowi. Za to zaskoczyli mnie chłopcy, którzy woleli zostać w szkole. Od kiedy oni tacy dobrzy? xd
OdpowiedzUsuńChociaż ja przeciwko wagarowaniu nie mam absolutnie nic - trudno żebym miała, skoro sama czasami uciekałam z lekcji - to spodziewałam się, że w domu Wilkowskich wybuchnie kolejna kłótnia. Widzę, że i tym razem Lena postanowiła wstawić się za siostrą. Miło z jej strony, naprawdę. Bo jeśli chodzi o rodziców głównej bohaterki, to aż nie chce mi się komentować ich zachowania. Rozumiem, że mogli się wściec, ale po raz kolejny udowodnili, że nie akceptują swojej młodszej córki, a wręcz nią gardzą. Nie ogarniam czegoś takiego.
Według mnie Flawia potraktowała Fabiana zbyt ostro, prawdę mówiąc zachowała się jak rozkapryszona gówniara, która obraża się, kiedy ktoś ma inne zdanie niż ona. Chociaż jestem po jej stronie w walce z rodzicami, ona też powinna popracować nad własnym zachowaniem. Bo pójście do Aleksandra na noc też nie wydaje mi się dobrym pomysłem...
Czekam na ciąg dalszy <3
Wracam do Blogosfery:) Nie mogę już bez tego opowiadania i innych, po prostu nie mogę. Może zauważyłaś moje znaki w postaci komentarzy pod poprzednimi rozdziałami, zaparłam się, ze przeczytam wszystkie zaległości ( wybacz, na niektóre komentarze nie miałam po prostu pomysłu -,-). W każdym bądź razie, jestem i mam się nie tak znowu dobrze, ale już lepiej:)
OdpowiedzUsuńW mojej głowie są dwie strony: jedna jest dla Fabiana, druga dla Olka. Gdy czytam rozdział za rozdziałem, coraz bardziej jestem skołowana co do tego, którego lubię bardziej. Cymers może i jest zajedwabisty i sprawia, ze Flawia czuje się przy nim bezpiecznie, ale też jestem sercem za Olkiem:) To przecież nie jego wina, jakie są jego uczucia, prawda? No i jestem ogromnie ciekawa, czy coś wyniknie z tych nagłych ,,odwiedzin'' Czarnej u chłopaka, coś nowego (bez skojarzeń, nie chodzi mi o żadne podteksty erotyczne typu: on, ona, ciemno, łóżko:P).
Swoją drogą, rodzice dziewczyny mnie zadziwiają. Jak można być aż tak nieczułym, pozbawionym skrupułów? Nie pojmuję...ale czekam na kolejny rozdział:)
Ps: Zostawiaj nadal u mnie powiadomienia, dobrze? Zawsze tu zajrzę, później lub wcześniej, ale jednak:).
Swędzi mnie noga i dalej mi zimno w lewy piszczel, ale jestem. Cóż, Flawia jak zwykle szuka w dupie mózgu. Zarówno Lena, jak i Fabian dali jej dobrą radę a ona zamiast posłuchać dalej zachowuje się jak mentalny gimbus i nie widzi przy tym, że swoim postępowaniem nic nie wskóra i uzyska efekt zupełnie odwrotny od zamierzonego. Chce wagarować? Krzywdzi głównie siebie, a potem będzie płakać, że nie wyrabia z fizyką, i to wszystko wina jej rodziców. No chalo chalo, nie chodzisz na lekcje to potem nie płacz. Idealny bunt przeciwko świadectwu z paskiem, ale przeciw rodzicom? Powstydzą się, ale zawsze mają Lenę, z której - co zresztą widać - są bardziej dumni i to nią będą się chwalić. Co mieli osiągnąć osiągnęli, za to Flawia układa sobie panele na szerokiej drodze ku przewracaniu kotletów w McDonaldzie.
OdpowiedzUsuńSwoje pojebanie ujawniła też w ostatniej wiadomości do Fabiana. Chłopak chciał jej dobrze poradzić, a ona zachowała się jak rozkapryszona gówniara, tudzież psychofanka one direction okazując podejście typu: "Masz inne zdanie niż ja? O ty chuju niemyty".
Flawii w dalszym ciągu nie lubię. Ale to chyba widać.
I kurde szkoda, że jednak Olek nie kazał jej wypie... iść sobie.
Jejku xD Ależ mnie dziewczyna zirytowała w tym rozdziale, normalnie do granic możliwości. Sama sobie szkodzi, a potem ma pretensje do każdego wokół, że nikt jej nie kocha, skoro poniekąd robi wszystko, by tak się działo. Wystarczyłoby być odrobinę milszym, a Flawia byłaby zupełnie inaczej traktowana, jako ktoś dojrzały i nieodpowiedzialny. Czy jej się wydaje, że takim zachowaniem cokolwiek zdziała? Bo chyba jeszcze bardziej zdenerwuje rodziców, którzy jeszcze częściej będą porównywali ją do Leny. No trudno... to jej wybór.
OdpowiedzUsuńKiedy Fabian napisał tę ostatnią wiadomość do Czarnej, naprawdę go polubiłam. Widać, że chłopak trzeźwo myśli i w dodatku potrafi mówić prawdę tak, by nikogo nie urazić (nie mówię tutaj o obrażonej Flawii xD). Liczę na to, że przemówi dziewczynie do rozsądku, bo skoro ona jest w nim zakochana, to byłoby możliwe.
Pozdrawiam i czekam na dalszy ciąg! Nie przejmuj się tym, co napisałam o Flawii xD Mnie moje postacie też niesamowicie bardzo irytują, ale to jest właśnie niezwykłe - nie tworzysz ideałów, tylko prawdziwych ludzi z prawdziwymi wadami :)