"Kiedy już nie masz o co walczyć, przypomnij sobie o SOBIE i zacznij walczyć o SIEBIE"
Dni stawały się
coraz piękniejsze. Częste spotkania z Fabianem – a szczególnie jedno, na
urodzinach jego siostry – powodowały, że chciało mi się żyć i że coraz bardziej
utwierdzałam się w przekonaniu, że właśnie zasmakowałam mocnego spotkania z
zakochaniem. Doświadczałam go na własnej skórze i opowiadałam o nim Lenie,
która z zafascynowaniem słuchała moich przeżyć. Nasze stosunki znacznie się
polepszyły i zaczęłam jej ufać… Na początku było ciężko, ale już po rozpoczęciu
grudnia czułam się tak, jakby nigdy nie było między nami tego złego okresu. Ona
też mówiła mi o sobie wiele i coraz bardziej doceniałam jej przyjaźń wobec
mnie. Często rozumiała te drobne rzeczy, których nie rozumieli moi chłopcy.
Filip i Konrad
dość łatwo przyjęli fakt, że moim chłopakiem stał się Fabian. A Olek… wydawało
się, że jest z nim wszystko w porządku. Nie chciałam pytać, bo bałam się
odpowiedzi. Nie lubił Cymersa i to było pewne, ale ja nie umiałam z niego
zrezygnować tylko po to, żeby Aleksander był zadowolony. Owszem, zależało mi na
jego szczęściu, ale nie mogłam poświęcać mojego, skoro i tak wiedziałam, że nie
będę z moim przyjacielem. Bo był… no właśnie, przyjacielem.
Podczas
pierwszej soboty grudnia, którą spędzałam na uczeniu się matematyki, do mojego
domu – ot tak, bez powodu – wpadł Fabian. Uśmiechnął się, zdjął czapkę i
zapytał:
-
Mogę?
Pewnie, że mógł.
Tylko najpierw
musiał znieść moje mocne przytulenie się do niego i pocałunek w oziębiony
niską, grudniową temperaturą policzek.
Po raz kolejny
uroczo uśmiechnął się, gdy już mnie puścił i usłyszał zaproszenie na gorącą
herbatę. Lena zmierzyła go wzrokiem i już po chwili spojrzała na mnie z
aprobatą. Po raz pierwszy od naprawdę długiego czasu poczułam się jak niewinna
młodsza siostra strzeżona przez starszą, która jest dla niej opoką.
Uśmiechnęłam się, onieśmielona nagłym przypływem ciepłych emocji do drugiej z
Wilkowskich.
We trójkę
zasiedliśmy w kuchni, która nagle wydała mi się jednym z najprzytulniejszych
miejsc na Ziemi. Po krótkiej chwili Lena przyniosła szarlotkę, upieczoną przez
panią Urszulę, a ja zrobiłam herbatę w trzech kubkach, każdy miał inny wzorek.
Zupełnie tak jak
my – każdy z nas był inny.
-
Przepraszam
bardzo, że przerwę ten miły tea time
moim poważnym pytaniem – zaczęła bardzo poważnie moja siostra – ale jakie masz,
młodzieńcze, plany wobec Flawii?
-
Ależ
nic nie szkodzi. Już od dawna oczekiwałem tego pytania – odparł spokojnie. –
Pani siostra stała się dla mnie bardzo ważna i plany mam poważne. Czy zgodzi
się pani na to, bym poprosił ją o rękę? – Lena zacisnęła wargi, ale kąciki jej
ust drgały.
-
Niestety
nie jestem w stanie wyrazić na to zgody.
Taka szopka
trwała dobre parę minut, co chwilę będąc przerywaną głośnymi wybuchami śmiechu.
Herbata nie
zdążyła wystygnąć, bo została szybko wypita. Ciasto zjedzone do ostatniego
okruszka nie pozostawiło nam wiele miejsca w żołądkach. Po długich pogawędkach
w kuchni zabrałam Fabiana do mojego pokoju. Nie miałam nic przeciwko obecności
mojej siostry, ale chciałam w końcu pobyć z chłopakiem sama.
Gdy tylko
weszliśmy do mojego pokoju uściskałam go ponownie – na sam jego widok
rozpierała mnie radość.
-
Masz
już lepsze stosunki z Leną, co? – zapytał, gdy usadowił się na łóżku. – To
dobrze. Wydaje się być całkiem miła.
-
Właściwie
to chyba jest całkiem miła. I ładna. Właściwie piękna… - uśmiechnęłam się,
siadając obok chłopaka.
-
Zależy
co kto lubi – odparł, obejmując mnie ramieniem.
-
Co
masz na myśli? – zapytałam, jednocześnie uruchamiając w moim laptopie
dwuosobową grę wyścigową. Podłączyłam pady i dałam jednego z nich Fabianowi, po
raz kolejny siadając obok niego.
-
Mam
na myśli to, że według mnie jesteś ładniejsza… Jesteś takim promykiem słońca, a
ona jest bardziej jak… hm. Czekolada? Chyba tak. Wolę słońce, niż czekoladę, bo
czekolada bywa gorzka.
-
A
słońce czasem parzy.
-
Słońce
jest gorące.
-
A
czekolada słodka.
-
Słońce
umie rozpuścić czekoladę, a czekolada nie zaćmi słońca.
Zatkało mnie.
Uśmiechnęłam się tylko głupawo, nie mogąc się skupić na grze i dając wygrać
chłopakowi. Spojrzał na mnie, gdy na ekranie pojawił się napis świadczący o
tym, że wygrał pierwszy wyścig i ukazał dołek w policzku.
Uwielbiałam go.
Dzięki niemu czułam się lepiej i łatwiej znosiłam każdą porażkę i mocniej
cieszyłam się z każdego zwycięstwa. Było mi z nim dobrze, po prostu dobrze.
Ciągłe rozmowy wcale nie sprawiły, że było mi z nim nudno.
Pokłóciliśmy się
kilka razy, ale o głupoty. Nawet nie pamiętałam co było przyczyną, ważniejsze
było to, że jeszcze tego samego dnia się godziliśmy.
Było cudownie,
bajecznie. Z chłopakami, Leną i Fabianem. Nawet z rodzicami się nie kłóciłam i
oceny miałam coraz lepsze, obeszło się także bez uwag. Zastanawiałam się co tak
na mnie wpłynęło. Nie chciałam wiedzieć, więc już po chwili porzuciłam moje
rozmyślania.
Dwudziesty
czwarty grudnia był równie sielankowy co inne dni tego miesiąca. U siebie w
pokoju miałam przygotowane osiem paczek z prezentami – po jednej dla każdej z
najbliższej mi osób. Dostałam także kartkę świąteczną od Anki, ale
odpowiedziałam jej na nią tylko poprzez wiadomość tekstową. Mimo wszystko
zrobiło mi się miło, że dziewczyna wciąż o mnie pamiętała. Tym bardziej, że ja
często o niej zapominałam.
W głowie grała
mi muzyka, wszystko układało się tak idealnie. Miałam nadzieję, że te święta
będą naprawdę wspaniałe. Mieliśmy następnego dnia jechać do babci i chciałam,
żeby tym razem było naprawdę miło. Paczka dla Bartka spoczywała w mojej
szufladzie; kupiłam chłopakowi płytę jego ulubionego zespołu. Sądziłam, że
właśnie tym sprawię mu radość.
Zaopatrzyłam się
także w książkę o zwierzętach i perfumy dla Olka. Jego mamie kupiłam wielkie
pudło czekoladek, które bardzo lubiła. Dla Konrada miałam kubek i ramkę na
zdjęcie. Filipowi przypadła figurka, która rzekomo miała przynosić szczęście i
koszulka z napisem „Szef wszystkich szefów”. Ponadto każdy z moich przyjaciół
miał w swojej paczce zdjęcie całej naszej trójki. Z tyłu były one podpisane, by
żaden z chłopaków nigdy nie zapomniał o tej niesamowitej więzi, która nas
łączyła.
Mamie kupiłam
komplet biżuterii, tacie książkę. Lena z kolei w swojej paczce miała znaleźć
śliczny i ciepły miętowy sweterek, który spodobał się nawet mnie, chociaż
wolałam mniej dziewczęce ciuchy.
Z wyborem
prezentu dla Fabiana miałam największy problem, ale w końcu udało mi się wybrać
dla niego koszulkę i kubek z zabawnymi napisami.
Nie żałowałam
tego, ile pieniędzy wydałam na wszystkie upominki, było mi przyjemnie z tym, że
sprawię komuś radość. Już od rana w Wigilię chodziłam z uśmiechem na twarzy,
wiedząc, że czeka mnie przyjemny wieczór. Bardzo chciałam naprawić relacje
rodzinne, chociaż doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że to wymaga chęci z
dwóch stron.
Po południu
założyłam swój gruby płaszcz, czapkę i wzięłam torbę, do której wrzuciłam
prezenty dla chłopaków. Szybko pobiegłam do domu Olka, a wirujące płatki śniegu
wpadały mi do oczu. Porządnie zmarzłam, chociaż droga nie była długa. Z wielkim
uśmiechem wręczyłam paczkę Aleksandrowi i czekoladki pani Zosi. Od chłopaka też
dostałam prezent, ale nie odpakowując go, wrzuciłam go do swojej torby.
Brunet wziął
dwie małe paczki i ubrał się szybko. Razem poszliśmy do domu Konrada, później
do domu Filipa. Wymiana prezentami była bardzo miła. Złożyliśmy sobie życzenia,
uśmiechając się przy tym szczerze. Miałam ochotę podziękować chłopakom za to,
że wciąż ze mną są, mimo wszystko.
Rozstaliśmy się
dość szybko, ze względu na to, że musieliśmy pomagać w domach w przygotowaniach
do Wigilii. Wróciłam do domu w bardzo dobrym nastroju, patrząc na ogromną,
przyozdobioną przez Lenę choinkę, stojącą w salonie. Z kuchni dobiegał mnie
głos mamy, która po raz pierwszy od długiego czasu robiła coś do jedzenia
własnoręcznie. Kobieta rozmawiała z moją siostrą, a ja mimowolnie słuchałam.
-
Wiesz,
Lena… Czuję się trochę zaniepokojona.
-
Czym?
– zapytała moja siostra, zapewne pałaszując kolejny piernik.
-
Nie
powinnaś tyle czasu spędzać z Flawią. Ona może sprowadzić na ciebie kłopoty,
jest od ciebie tak odmienna… Ma wiele wad i pewnie niejednego już sprowadziła
na złą ścieżkę. Uważaj na nią.
-
Ale
mamo… Zauważyłaś, że ona się zmieniła?
Dalej nie
słuchałam. Dla mojej matki wciąż byłam tą złą, mimo że już ponad miesiąc nie
zrobiłam nic złego. Mimo że się starałam.
Weszłam cicho na
górę, nie chcąc dawać znać komukolwiek, że słyszałam to, co matka powiedziała.
Nie miałam siły
na to, żeby zrobić jej jakkolwiek na złość. Po prostu położyłam się spać.
Obudziłam się
pół godziny później, nadal mając zły humor. Oparłam się plecami o ścianę i
spojrzałam za okno – zimą zmierzch zapadał wcześnie, więc o siedemnastej było
kompletnie ciemno. Sięgnęłam po telefon komórkowy i wykonałam prostą operację,
która miała poprawić mi humor – wybrałam numer do Fabiana. Powitał mnie gromkim
i wesołym „Ho, ho, ho! Gorąca linia świętego Mikołaja!”, co sprawiło, że się
uśmiechnęłam. Złożył mi długie i ciepłe życzenia, a ja odwdzięczyłam się tym
samym. Zapytał co u mnie, odpowiedziałam, że wszystko w porządku.
-
Na
pewno? Głos masz zachrypnięty i smutny. Coś się chyba stało, prawda?
-
Szkoda
gadać… – Machnęłam ręką tak, jakby on mógł to zobaczyć.
-
A
może spotkamy się w parku pomiędzy Sparyniem a Pirawami? Pogadamy i dam ci coś,
co dla ciebie mam.
-
Właściwie…
możemy. Za pół godziny?
-
Dobrze.
Do zobaczenia!
Uśmiechnęłam
się, szykując się na spotkanie. Założyłam nieco cieplejsze ciuchy, w końcu
płaszcz i czapkę, wzięłam w dłoń paczkę dla Fabiana, poprawiłam wstążkę i
wyruszyłam do parku.
Śnieg wciąż
padał, a uroku temu zjawisku dodawało żółte światło latarni ulicznych. W końcu
pojawiłam się przy jednej z ławek, przy której czekał na mnie zielonooki. Na
mój widok uśmiechnął się rozbrajająco, a ja podbiegłam do niego i go
przytuliłam, krzycząc głośno „Wesołych świąt!”.
Roześmiał się,
poprawiając czapkę świętego Mikołaja, która miała przy pomponie drobny
dzwoneczek.
Wręczył mi
drobny pakunek, ja odwdzięczyłam się tym samym. Schowałam go do kieszeni płaszcza,
postanawiając, że rozpakuję go później. Fabian wziął mnie za zimną rękę –
zapomniałam o rękawiczkach. Drugą trzymałam w kieszeni i tak spacerowaliśmy w
milczeniu, podziwiając sypiący śnieg. Czułam się niesamowicie, było tak
pięknie… niezwykle. Byłam szczęśliwa. To
jeden z tych momentów, w których człowiek nie chce niczego więcej –
przebiegło mi przez głowę, a ja się uśmiechnęłam. Ścisnęłam mocniej jego palce.
On spojrzał się na mnie i uśmiechnął się tak, jak zawsze. Chyba nie mogę być bardziej zadowolona – pomyślałam.
-
To
o co chodziło? Czemu byłaś smutna?
-
Mama…
- powiedziałam, a moje zadowolenie pękło jak bańka mydlana. – Powiedziała, że…
Dała znać Lenie, że wciąż uważa, że jestem tą złą i jeśli będę się z nią
zadawać, to mogę ją sprowadzić na złą drogę. Rozumiesz? – W jednej chwili w
oczach stanęły mi łzy.
Od kiedy to
byłam taka wrażliwa? Mrugnęłam kilkakrotnie, a Fabian chyba tego nie zauważył.
Stanął
naprzeciwko mnie i złapał mnie za ręce.
-
Co
zamierzasz zrobić? Chcesz się z nią kłócić?
-
Nie…
Tym razem już nie. Wolałabym to przemilczeć…
-
Może
lepiej powiedz, że to cię zabolało? Porozmawiaj z nią o tym.
-
Chyba
wolałabym nie, bo usłyszę jeszcze więcej przykrych słów.
-
Pamiętaj,
żeby w to nie wierzyć. Lena jest szczęściarą, że ma taką siostrę, a twoi
rodzice chyba są głupi, skoro cię nie doceniają. Cieszę się, że mam taką
dziewczynę jak ty, nawet jeśli to wywołało konflikty między mną a Olkiem lub
między mną a Wiolettą. To nieistotne, bo istotna jesteś ty.
Przytuliłam się
do chłopaka, po raz kolejny mrugając wielokrotnie, żeby łzy nie spłynęły po
moich policzkach.
-
Chyba
cię kocham… - wymamrotałam niewyraźnie, myśląc, że chłopak nie usłyszał.
-
Ja
ciebie też – odpowiedział.
-
Masz
dobry słuch… Chyba za dobry.
-
Wiem
– odsunął mnie od siebie, złapał za rękę i poszliśmy dalej przez park.
Do domu wróciłam
zmarznięta, ale całkiem zadowolona. Posiedziałam godzinę w swoim pokoju
słuchając spokojnej muzyki i kiwając się w jej rytm. Potrzebowałam wyciszenia,
dlatego jedynym światłem w moim pokoju było to, które wpadało do niego przez
okno z ulicznej latarni.
W końcu tata
zawołał mnie na dół, więc zabrałam ze sobą paczki dla rodziny i postanowiłam
razem z nimi celebrować Wigilię. Złożyłam im życzenia, wręczyłam prezenty i
byłam miła. Lenie naprawdę spodobał się sweterek, tata chyba nie był zbyt
zadowolony ze swojego prezentu, nie byłam pewna co do opinii mamy.
Ja dostałam od
Leny prześliczne kolczyki i łańcuszek z zawieszką, natomiast od rodziców
książkę. Moja siostra od rodziców dostała śliczny komplet biżuterii, sukienkę,
książkę i nową płytę niedawno odkrytego przez nią zespołu. Spojrzałam smutno na
swój prezent, myśląc, że nawet tutaj rodzice chcą mi pokazać, że jestem mniej
ważna.
Tego tytułu
jednak szukałam na sklepowych półkach od dłuższego czasu, więc byłam w sumie
zadowolona z tego co miałam.
Rozmowy przy
stole toczyły się o wszystkim i o niczym, mnie nikt o nic nie pytał, rodzice
głównie zastanawiali się nad tym co u mojej siostry, która starała się zwrócić
na mnie uwagę. Na darmo; Dorota i Krzysztof mieli mnie, kolokwialnie mówiąc,
gdzieś. Tak, jakby zażyli jakiś narkotyk i postrzegali rzeczywistość, w której
nie byłoby kilku osób, między innymi mnie.
Nieco zirytowana
tym, że rodzice na „dobranoc” złożyli ostatnie życzenia już tylko Lenie, postanowiłam
wziąć paczkę od Fabiana i ją rozpakować, tak, by poprawić sobie humor.
Siedząc w pokoju
delikatnie rozerwałam papier, którym przykryta była niespodzianka dla mnie. Był
nią srebrny, okrągły kolczyk, który natychmiast wpięłam sobie w chrząstkę.
Oprócz kolczyka była tam też czarna, pleciona bransoletka i ciepłe rękawice, a
w jednej z nich kartka, na której znajdowało się pismo Cymersa.
„Zauważyłem, że nigdy nie nosisz rękawic, a nie
chcę, żeby Twoje dłonie marzły.
Zauważyłem, że nigdy nie masz przy sobie nic ode
mnie, a chcę, żebyś o mnie pamiętała.
Zauważyłem, że mało osób naprawdę Cię zna. Czy ja
Cię znam? Nie wiem, ale mam takie wrażenie… Chcę Cię znać. Daj mi się poznać.
Niech Twoje dłonie zawsze będą tak ciepłe, jak Twoje serce.
Fabian”.
*
Dzień dobry!
Jak się macie?
Na blogu sielanka trwa i nawet czas opowiadania prawie się zgrał z tym, co dzieje się w rzeczywistym świecie.
Jak się macie?
Na blogu sielanka trwa i nawet czas opowiadania prawie się zgrał z tym, co dzieje się w rzeczywistym świecie.
Niemniej jednak - z jednej strony właśnie sielanka, z drugiej strony konflikt z rodzicami, który nie ustaje, mimo że dziewczyna stara się z całych sił.
Pozdrawiam serdecznie wszystkich, którym jeszcze chce się to czytać.
I z okazji zbliżających się świąt Bożego Narodzenia życzę wszystkim dobrych dni, ciepłej, rodzinnej atmosfery, mnóstwa prezentów i wszystkiego co najlepsze - niech spełnią się Wasze marzenia! xx
I z okazji zbliżających się świąt Bożego Narodzenia życzę wszystkim dobrych dni, ciepłej, rodzinnej atmosfery, mnóstwa prezentów i wszystkiego co najlepsze - niech spełnią się Wasze marzenia! xx
Uwielbiam Fabiana! Lubiłam tę postać już od samego początku, no ale teraz ciężko się nim nie zachwycać. Ten jego list do Flawii... to po prostu takie urocze! Nawet nie wiem, jak jeszcze mogłabym to skomentować.
OdpowiedzUsuńAch, jak bardzo podoba mi się ten świąteczny klimat w rozdziale. Przypomina mi o tym, że święta rzeczywiście się zbliżają i szczerze mówiąc już nie mogę się doczekać.
Lena jest naprawdę w porządku, może przedtem jej relacja z główną bohaterką nie była zbyt udana, ale teraz naprawdę polubiłam tę postać. A rodzice Flawii... nawet nie mam słów. Jak można jedno dziecko kochać bardziej niż drugie?!
Ten rozdział był tak pozytywny, tyle w nim miłości i magii świąt, że przeczytałam go z szerokim uśmiechem na twarzy. Nawet konflikt z rodzicami Flawii nie zdołał zniszczyć tego sielankowego nastroju.
Pozdrawiam
koszmar-na-jawie
b-u-n-t
Oj, zdecydowanie udzieliła mi się świąteczna atmosfera... Naprawdę przyjemnie się czytało, biorąc pod uwagę fakt, że za kilka dni mamy Wigilię ;3
OdpowiedzUsuńNaprawdę odnosi się wrażenie, że czyta się o zupełnie nowej bohaterce. Gdyby ktoś zerknął na pierwszy rozdział i od razu skoczył do tego, nie rozpoznałby Flawii, tak bardzo się zmieniła. Co te zakochanie robi z człowiekiem :) Widać, że ona i Fabian są dla siebie stworzeni, to wprost idealna para. No i stosunki z Leną znacznie się poprawiły, co również mnie cieszy. Zdołałam nawet polubić starszą Wilkowską ;o Tylko jestem ciekawa, jak długo to potrwa.
Było już naprawdę pięknie... Dwudziestego czwartego grudnia, radosna Flawia, choinka, prezenty, wymienianie życzeń z chłopakami, a potem nagle bach! Matka Czarnej oczywiście musiała wszystko zepsuć. Jak, powtarzam JAK ona może tak się wypowiadać o swoim dziecku? Czasami aż mi się wydaje, że tylko Lena jest rodzoną córką, a Flawia tą adoptowaną. Przestały się kłócić, nawiązały głęboką relację, a ta to tak po prostu niszczy. Na szczęście w akcję wkroczył Fabian, który jest takim promykiem szczęścia w tym opowiadaniu. I jeszcze to wyznanie "chyba cię kocham", aww ;3 Pomimo nieprzyjemnego incydentu ten rozdział miał słodkie zakończenie, które zrównoważyło tamto rozczarowanie.
Uwielbiam ten rozdział, chyba najlepszy jak dotąd.
Pozdrawiam <3
Coraz bliżej święta ;) Udzieliło Ci się ;) Wszystkim się udzieliło.
OdpowiedzUsuńFabian powoli zdobywa moje zaufanie. Zaczynam wierzyć, że nie jest zwyczajnym podrywaczem. Tak, w końcu zdobył moją sympatię :)
Po tym rozdziale polubiłam Lenę. Podoba mi się jej relacja z Flawią. W końcu zaczęły sobie ufać. To naprawdę budujące. Zresztą, tak samo jak ogólna zmiana w charakterze i zachowaniu Flawii.
Matka głównej bohaterki zaś sprawiła, że poczułam się fatalnie. Jak można tak rozgraniczać córki? Jedna jest dobra, druga zła. Jednej dajemy ogromny prezent, drugiej drobiazg. Skoro ma się dwójkę dzieci, to trzeba kochać je tak samo! Miłość rodzicielska musi rozkładać się po połowie. Nienawidzę takiej niesprawiedliwości... :( Ale Flawia ma Fabiana, da radę ;)
A wyznanie miłości mnie rozbroiło. Pewności nie ma się tak szybko. To zwątpienie jest takie rzeczywiste, tak wspaniale oddaje to, co kłębi się w młodzieńczym umyśle! Gratuluję pomysłu!
Wybacz, że mój komentarz jest tak nieskładny, ale próbna matura z matematyki i cały dzisiejszy dzień wyzuły mnie ze wszelkich pokładów romantyzmu, epickości czy wrażliwości. Dziś nie potrafię powiedzieć, co naprawdę czuję. Przepraszam...
Pozdrawiam, wesołych świąt :)
Sama nie wiem czemu, ale dość długo nie było mnie na tym blogu. Dzięki tej przerwie zrozumiałam jak bardzo stęskniłam się za tą historią i jak bardzo ją lubię. Nie wiesz jak wielką przyjemność sprawiło mi czytanie tego rozdziału.
OdpowiedzUsuńTak się cieszę, że Flawia jest z Fabianem. Na początku nie byłam do niego przekonana, ale po tym rozdziale uważam, że to idealny facet dla niej. Mam nadzieję, że jej nie zrani. Są cudowną parą, a takiego chłopaka to tylko pozazdrościć. Ja chyba też kocham Fabiana. :D
Flawia bardzo się zmieniła. Aż dziwne, że aż tak bardzo. Jest teraz w ogóle inną osobą. Lepszą, milszą, wrażliwszą i mogłabym tak wyliczać dalej. :D
Ten moment, gdy przyszedł Fabian do domu Flawii i rozmawiali z Leną był bardzo zabawny. Fajnie, że go tu dałaś. Bardzo mi się spodobał. ;)
Flawia obudziła się z takim dobrym humorem, a matka musiała jej go zepsuć. Zastanawiam się dlaczego jej rodzice tacy są. Przecież widać, że dziewczyna się stara, jest inna, a oni tego nie zauważają. Nie widzą jak wielką przykrość jej sprawiają? Biedna Flawia. :(
Śnieg, latarnie - aww, uwielbiam taki klimat! Wielka szkoda, ze znów w święta nie będzie białego puchu. :( Wtedy bardziej czuć Boże Narodzenie i ogólnie jest tak fajnie. No, ale cóż. Nie mam numeru do matki natury. :D
Jutro Wigilia, więc czytanie tego rozdziału było jeszcze większą przyjemnością. :D Lubie opowiadania, gdzie opisuje się święta. ;)
Prezent od fabian był nieziemski. Ten liścik... Awww! Fabian, bądź moim chłopakiem! <3 :D
Zapraszam do siebie. ;)
Również życzę Ci wesołych świat. :*
Pozdrawiam ;3
www.otchlan-czasu.blogspot.com
Faktycznie, rozdział akurat pasuje do obecnego czasu. Nie mniej jednak żałuję, że nie ma śniegu, tak jak w Twoim opowiadaniu. Znając życie biały puch spadnie wtedy, gdy będzie trzeba chodzić do szkoły oraz na Wielkanoc. Nie ma to jak zmiana klimatu...
OdpowiedzUsuńAle dość już o pogodzie :)
Cieszę się, że życie Flawii uległo tak diametralnej zmianie. Dziewczyna wreszcie zrozumiała, że ciągły bunt nie przynosi oczekiwanych rezultatów, jedynie wszystko pogarsza. Całe szczęście pogodziła się z Leną, która okazała się bardzo sympatyczną i dobrą dziewczyną. Teraz Czarna ma kogoś, z kim może porozmawiać o tak zwanych "babskich" sprawach - na przykład o Fabianie xd Jak widać związek głównej bohaterki z chłopakiem kwitnie. Jest pełen romantyzmu. Podkreśliłaś jednak, że nawet ta dwójka miewa kłótnie - to dla mnie duży plus - dzięki temu Twoje opowiadanie jest realistyczne, nie sielankowe jak niektóre romanse.
Matka Flawii zirytowała mnie do granic możliwości. Żeby nastawiać swoją starszą córkę przeciwko tej młodszej?! Szczyt głupoty, chamstwa i egoizmu. Skoro już tak nienawidzi Czarnej, to niech ją, kurde, wydziedziczy albo zamknie gębę.
Liczę jednak na to, że przemowa kobiety nie zniszczy Flawii magii Świąt, że spędzi je w towarzystwie przyjaciół, Leny i oczywiście Fabiana.
Pozdrawiam i życzę Ci wesołych Świąt!
W końcu nadrobiłam Twoje opowiadanie, jestem z siebie dumna. xD
OdpowiedzUsuńBoziu, tak bardzo shippuję Flawię i Fabiana c; Ten chłopak jest taki... uroczy, po prostu świetny! Tylko strasznie szkoda mi Olka, który również jest cudowny..
Bardzo się cieszę, że Flawia pogodziła się z Leną i z tego, że Lena próbuje bronić siostrę przy rodzicach.
Poza tym ten rozdział bardzo pokazał, że to nie wina Flawii iż między nią a jej rodzicami nie jest za dobrze. Wcześniej sądziłam, że wina jest po obu stronach, ale teraz... nie rozumiem jak można tak mówić o własnym dziecku? W szczególności, że Flawia zaczęła się starać i nie robi już rodzicom na złość... Na szczęście ma wspaniałych przyjaciół, siostrę i chłopaka, którzy pomagają jej wytrwać...
Swoją drogą, prawie popłakałam się ze śmiechu, kiedy Lena zaczęła rozmawiać z Fabianem o związku jego i Flawii. :D
Po prostu ten blog jest genialny! Niby za dużo opowiadań nie czytam, ale mimo wszystko uważam, że Twoje opowiadanie jest bardzo fajne. ;)
Już po świętach, ale jest nowy rok, więc z tej okazji życzę Ci naprawdę dobrego 2014 roku, pełnego szczęścia i radości! c;
Pozdrawiam! ;)