poniedziałek, 16 grudnia 2013

Rozdział dziewiętnasty

"Kiedy już nie masz o co walczyć, przypomnij sobie o SOBIE i zacznij walczyć o SIEBIE"




Dni stawały się coraz piękniejsze. Częste spotkania z Fabianem – a szczególnie jedno, na urodzinach jego siostry – powodowały, że chciało mi się żyć i że coraz bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że właśnie zasmakowałam mocnego spotkania z zakochaniem. Doświadczałam go na własnej skórze i opowiadałam o nim Lenie, która z zafascynowaniem słuchała moich przeżyć. Nasze stosunki znacznie się polepszyły i zaczęłam jej ufać… Na początku było ciężko, ale już po rozpoczęciu grudnia czułam się tak, jakby nigdy nie było między nami tego złego okresu. Ona też mówiła mi o sobie wiele i coraz bardziej doceniałam jej przyjaźń wobec mnie. Często rozumiała te drobne rzeczy, których nie rozumieli moi chłopcy.
Filip i Konrad dość łatwo przyjęli fakt, że moim chłopakiem stał się Fabian. A Olek… wydawało się, że jest z nim wszystko w porządku. Nie chciałam pytać, bo bałam się odpowiedzi. Nie lubił Cymersa i to było pewne, ale ja nie umiałam z niego zrezygnować tylko po to, żeby Aleksander był zadowolony. Owszem, zależało mi na jego szczęściu, ale nie mogłam poświęcać mojego, skoro i tak wiedziałam, że nie będę z moim przyjacielem. Bo był… no właśnie, przyjacielem.
Podczas pierwszej soboty grudnia, którą spędzałam na uczeniu się matematyki, do mojego domu – ot tak, bez powodu – wpadł Fabian. Uśmiechnął się, zdjął czapkę i zapytał:
-          Mogę?
Pewnie, że mógł.
Tylko najpierw musiał znieść moje mocne przytulenie się do niego i pocałunek w oziębiony niską, grudniową temperaturą policzek.
Po raz kolejny uroczo uśmiechnął się, gdy już mnie puścił i usłyszał zaproszenie na gorącą herbatę. Lena zmierzyła go wzrokiem i już po chwili spojrzała na mnie z aprobatą. Po raz pierwszy od naprawdę długiego czasu poczułam się jak niewinna młodsza siostra strzeżona przez starszą, która jest dla niej opoką. Uśmiechnęłam się, onieśmielona nagłym przypływem ciepłych emocji do drugiej z Wilkowskich.
We trójkę zasiedliśmy w kuchni, która nagle wydała mi się jednym z najprzytulniejszych miejsc na Ziemi. Po krótkiej chwili Lena przyniosła szarlotkę, upieczoną przez panią Urszulę, a ja zrobiłam herbatę w trzech kubkach, każdy miał inny wzorek.
Zupełnie tak jak my – każdy z nas był inny.
-          Przepraszam bardzo, że przerwę ten miły tea time moim poważnym pytaniem – zaczęła bardzo poważnie moja siostra – ale jakie masz, młodzieńcze, plany wobec Flawii?
-          Ależ nic nie szkodzi. Już od dawna oczekiwałem tego pytania – odparł spokojnie. – Pani siostra stała się dla mnie bardzo ważna i plany mam poważne. Czy zgodzi się pani na to, bym poprosił ją o rękę? – Lena zacisnęła wargi, ale kąciki jej ust drgały.
-          Niestety nie jestem w stanie wyrazić na to zgody.
Taka szopka trwała dobre parę minut, co chwilę będąc przerywaną głośnymi wybuchami śmiechu.
Herbata nie zdążyła wystygnąć, bo została szybko wypita. Ciasto zjedzone do ostatniego okruszka nie pozostawiło nam wiele miejsca w żołądkach. Po długich pogawędkach w kuchni zabrałam Fabiana do mojego pokoju. Nie miałam nic przeciwko obecności mojej siostry, ale chciałam w końcu pobyć z chłopakiem sama.
Gdy tylko weszliśmy do mojego pokoju uściskałam go ponownie – na sam jego widok rozpierała mnie radość.
-          Masz już lepsze stosunki z Leną, co? – zapytał, gdy usadowił się na łóżku. – To dobrze. Wydaje się być całkiem miła.
-          Właściwie to chyba jest całkiem miła. I ładna. Właściwie piękna… - uśmiechnęłam się, siadając obok chłopaka.
-          Zależy co kto lubi – odparł, obejmując mnie ramieniem.
-          Co masz na myśli? – zapytałam, jednocześnie uruchamiając w moim laptopie dwuosobową grę wyścigową. Podłączyłam pady i dałam jednego z nich Fabianowi, po raz kolejny siadając obok niego.
-          Mam na myśli to, że według mnie jesteś ładniejsza… Jesteś takim promykiem słońca, a ona jest bardziej jak… hm. Czekolada? Chyba tak. Wolę słońce, niż czekoladę, bo czekolada bywa gorzka.
-          A słońce czasem parzy.
-          Słońce jest gorące.
-          A czekolada słodka.
-          Słońce umie rozpuścić czekoladę, a czekolada nie zaćmi słońca.
Zatkało mnie. Uśmiechnęłam się tylko głupawo, nie mogąc się skupić na grze i dając wygrać chłopakowi. Spojrzał na mnie, gdy na ekranie pojawił się napis świadczący o tym, że wygrał pierwszy wyścig i ukazał dołek w policzku.
Uwielbiałam go. Dzięki niemu czułam się lepiej i łatwiej znosiłam każdą porażkę i mocniej cieszyłam się z każdego zwycięstwa. Było mi z nim dobrze, po prostu dobrze. Ciągłe rozmowy wcale nie sprawiły, że było mi z nim nudno.
Pokłóciliśmy się kilka razy, ale o głupoty. Nawet nie pamiętałam co było przyczyną, ważniejsze było to, że jeszcze tego samego dnia się godziliśmy.
Było cudownie, bajecznie. Z chłopakami, Leną i Fabianem. Nawet z rodzicami się nie kłóciłam i oceny miałam coraz lepsze, obeszło się także bez uwag. Zastanawiałam się co tak na mnie wpłynęło. Nie chciałam wiedzieć, więc już po chwili porzuciłam moje rozmyślania.
Dwudziesty czwarty grudnia był równie sielankowy co inne dni tego miesiąca. U siebie w pokoju miałam przygotowane osiem paczek z prezentami – po jednej dla każdej z najbliższej mi osób. Dostałam także kartkę świąteczną od Anki, ale odpowiedziałam jej na nią tylko poprzez wiadomość tekstową. Mimo wszystko zrobiło mi się miło, że dziewczyna wciąż o mnie pamiętała. Tym bardziej, że ja często o niej zapominałam.
W głowie grała mi muzyka, wszystko układało się tak idealnie. Miałam nadzieję, że te święta będą naprawdę wspaniałe. Mieliśmy następnego dnia jechać do babci i chciałam, żeby tym razem było naprawdę miło. Paczka dla Bartka spoczywała w mojej szufladzie; kupiłam chłopakowi płytę jego ulubionego zespołu. Sądziłam, że właśnie tym sprawię mu radość.
Zaopatrzyłam się także w książkę o zwierzętach i perfumy dla Olka. Jego mamie kupiłam wielkie pudło czekoladek, które bardzo lubiła. Dla Konrada miałam kubek i ramkę na zdjęcie. Filipowi przypadła figurka, która rzekomo miała przynosić szczęście i koszulka z napisem „Szef wszystkich szefów”. Ponadto każdy z moich przyjaciół miał w swojej paczce zdjęcie całej naszej trójki. Z tyłu były one podpisane, by żaden z chłopaków nigdy nie zapomniał o tej niesamowitej więzi, która nas łączyła.
Mamie kupiłam komplet biżuterii, tacie książkę. Lena z kolei w swojej paczce miała znaleźć śliczny i ciepły miętowy sweterek, który spodobał się nawet mnie, chociaż wolałam mniej dziewczęce ciuchy.
Z wyborem prezentu dla Fabiana miałam największy problem, ale w końcu udało mi się wybrać dla niego koszulkę i kubek z zabawnymi napisami.
Nie żałowałam tego, ile pieniędzy wydałam na wszystkie upominki, było mi przyjemnie z tym, że sprawię komuś radość. Już od rana w Wigilię chodziłam z uśmiechem na twarzy, wiedząc, że czeka mnie przyjemny wieczór. Bardzo chciałam naprawić relacje rodzinne, chociaż doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że to wymaga chęci z dwóch stron.
Po południu założyłam swój gruby płaszcz, czapkę i wzięłam torbę, do której wrzuciłam prezenty dla chłopaków. Szybko pobiegłam do domu Olka, a wirujące płatki śniegu wpadały mi do oczu. Porządnie zmarzłam, chociaż droga nie była długa. Z wielkim uśmiechem wręczyłam paczkę Aleksandrowi i czekoladki pani Zosi. Od chłopaka też dostałam prezent, ale nie odpakowując go, wrzuciłam go do swojej torby.
Brunet wziął dwie małe paczki i ubrał się szybko. Razem poszliśmy do domu Konrada, później do domu Filipa. Wymiana prezentami była bardzo miła. Złożyliśmy sobie życzenia, uśmiechając się przy tym szczerze. Miałam ochotę podziękować chłopakom za to, że wciąż ze mną są, mimo wszystko.
Rozstaliśmy się dość szybko, ze względu na to, że musieliśmy pomagać w domach w przygotowaniach do Wigilii. Wróciłam do domu w bardzo dobrym nastroju, patrząc na ogromną, przyozdobioną przez Lenę choinkę, stojącą w salonie. Z kuchni dobiegał mnie głos mamy, która po raz pierwszy od długiego czasu robiła coś do jedzenia własnoręcznie. Kobieta rozmawiała z moją siostrą, a ja mimowolnie słuchałam.
-          Wiesz, Lena… Czuję się trochę zaniepokojona.
-          Czym? – zapytała moja siostra, zapewne pałaszując kolejny piernik.
-          Nie powinnaś tyle czasu spędzać z Flawią. Ona może sprowadzić na ciebie kłopoty, jest od ciebie tak odmienna… Ma wiele wad i pewnie niejednego już sprowadziła na złą ścieżkę. Uważaj na nią.
-          Ale mamo… Zauważyłaś, że ona się zmieniła?
Dalej nie słuchałam. Dla mojej matki wciąż byłam tą złą, mimo że już ponad miesiąc nie zrobiłam nic złego. Mimo że się starałam.
Weszłam cicho na górę, nie chcąc dawać znać komukolwiek, że słyszałam to, co matka powiedziała.
Nie miałam siły na to, żeby zrobić jej jakkolwiek na złość. Po prostu położyłam się spać.
Obudziłam się pół godziny później, nadal mając zły humor. Oparłam się plecami o ścianę i spojrzałam za okno – zimą zmierzch zapadał wcześnie, więc o siedemnastej było kompletnie ciemno. Sięgnęłam po telefon komórkowy i wykonałam prostą operację, która miała poprawić mi humor – wybrałam numer do Fabiana. Powitał mnie gromkim i wesołym „Ho, ho, ho! Gorąca linia świętego Mikołaja!”, co sprawiło, że się uśmiechnęłam. Złożył mi długie i ciepłe życzenia, a ja odwdzięczyłam się tym samym. Zapytał co u mnie, odpowiedziałam, że wszystko w porządku.
-          Na pewno? Głos masz zachrypnięty i smutny. Coś się chyba stało, prawda?
-          Szkoda gadać… – Machnęłam ręką tak, jakby on mógł to zobaczyć.
-          A może spotkamy się w parku pomiędzy Sparyniem a Pirawami? Pogadamy i dam ci coś, co dla ciebie mam.
-          Właściwie… możemy. Za pół godziny?
-          Dobrze. Do zobaczenia!
Uśmiechnęłam się, szykując się na spotkanie. Założyłam nieco cieplejsze ciuchy, w końcu płaszcz i czapkę, wzięłam w dłoń paczkę dla Fabiana, poprawiłam wstążkę i wyruszyłam do parku.
Śnieg wciąż padał, a uroku temu zjawisku dodawało żółte światło latarni ulicznych. W końcu pojawiłam się przy jednej z ławek, przy której czekał na mnie zielonooki. Na mój widok uśmiechnął się rozbrajająco, a ja podbiegłam do niego i go przytuliłam, krzycząc głośno „Wesołych świąt!”.
Roześmiał się, poprawiając czapkę świętego Mikołaja, która miała przy pomponie drobny dzwoneczek.
Wręczył mi drobny pakunek, ja odwdzięczyłam się tym samym. Schowałam go do kieszeni płaszcza, postanawiając, że rozpakuję go później. Fabian wziął mnie za zimną rękę – zapomniałam o rękawiczkach. Drugą trzymałam w kieszeni i tak spacerowaliśmy w milczeniu, podziwiając sypiący śnieg. Czułam się niesamowicie, było tak pięknie… niezwykle. Byłam szczęśliwa. To jeden z tych momentów, w których człowiek nie chce niczego więcej – przebiegło mi przez głowę, a ja się uśmiechnęłam. Ścisnęłam mocniej jego palce. On spojrzał się na mnie i uśmiechnął się tak, jak zawsze. Chyba nie mogę być bardziej zadowolona – pomyślałam.
-          To o co chodziło? Czemu byłaś smutna?
-          Mama… - powiedziałam, a moje zadowolenie pękło jak bańka mydlana. – Powiedziała, że… Dała znać Lenie, że wciąż uważa, że jestem tą złą i jeśli będę się z nią zadawać, to mogę ją sprowadzić na złą drogę. Rozumiesz? – W jednej chwili w oczach stanęły mi łzy.
Od kiedy to byłam taka wrażliwa? Mrugnęłam kilkakrotnie, a Fabian chyba tego nie zauważył.
Stanął naprzeciwko mnie i złapał mnie za ręce.
-          Co zamierzasz zrobić? Chcesz się z nią kłócić?
-          Nie… Tym razem już nie. Wolałabym to przemilczeć…
-          Może lepiej powiedz, że to cię zabolało? Porozmawiaj z nią o tym.
-          Chyba wolałabym nie, bo usłyszę jeszcze więcej przykrych słów.
-          Pamiętaj, żeby w to nie wierzyć. Lena jest szczęściarą, że ma taką siostrę, a twoi rodzice chyba są głupi, skoro cię nie doceniają. Cieszę się, że mam taką dziewczynę jak ty, nawet jeśli to wywołało konflikty między mną a Olkiem lub między mną a Wiolettą. To nieistotne, bo istotna jesteś ty.
Przytuliłam się do chłopaka, po raz kolejny mrugając wielokrotnie, żeby łzy nie spłynęły po moich policzkach.
-          Chyba cię kocham… - wymamrotałam niewyraźnie, myśląc, że chłopak nie usłyszał.
-          Ja ciebie też – odpowiedział.
-          Masz dobry słuch… Chyba za dobry.
-          Wiem – odsunął mnie od siebie, złapał za rękę i poszliśmy dalej przez park.
Do domu wróciłam zmarznięta, ale całkiem zadowolona. Posiedziałam godzinę w swoim pokoju słuchając spokojnej muzyki i kiwając się w jej rytm. Potrzebowałam wyciszenia, dlatego jedynym światłem w moim pokoju było to, które wpadało do niego przez okno z ulicznej latarni.
W końcu tata zawołał mnie na dół, więc zabrałam ze sobą paczki dla rodziny i postanowiłam razem z nimi celebrować Wigilię. Złożyłam im życzenia, wręczyłam prezenty i byłam miła. Lenie naprawdę spodobał się sweterek, tata chyba nie był zbyt zadowolony ze swojego prezentu, nie byłam pewna co do opinii mamy.
Ja dostałam od Leny prześliczne kolczyki i łańcuszek z zawieszką, natomiast od rodziców książkę. Moja siostra od rodziców dostała śliczny komplet biżuterii, sukienkę, książkę i nową płytę niedawno odkrytego przez nią zespołu. Spojrzałam smutno na swój prezent, myśląc, że nawet tutaj rodzice chcą mi pokazać, że jestem mniej ważna.
Tego tytułu jednak szukałam na sklepowych półkach od dłuższego czasu, więc byłam w sumie zadowolona z tego co miałam.
Rozmowy przy stole toczyły się o wszystkim i o niczym, mnie nikt o nic nie pytał, rodzice głównie zastanawiali się nad tym co u mojej siostry, która starała się zwrócić na mnie uwagę. Na darmo; Dorota i Krzysztof mieli mnie, kolokwialnie mówiąc, gdzieś. Tak, jakby zażyli jakiś narkotyk i postrzegali rzeczywistość, w której nie byłoby kilku osób, między innymi mnie.
Nieco zirytowana tym, że rodzice na „dobranoc” złożyli ostatnie życzenia już tylko Lenie, postanowiłam wziąć paczkę od Fabiana i ją rozpakować, tak, by poprawić sobie humor.
Siedząc w pokoju delikatnie rozerwałam papier, którym przykryta była niespodzianka dla mnie. Był nią srebrny, okrągły kolczyk, który natychmiast wpięłam sobie w chrząstkę. Oprócz kolczyka była tam też czarna, pleciona bransoletka i ciepłe rękawice, a w jednej z nich kartka, na której znajdowało się pismo Cymersa.
„Zauważyłem, że nigdy nie nosisz rękawic, a nie chcę, żeby Twoje dłonie marzły.
Zauważyłem, że nigdy nie masz przy sobie nic ode mnie, a chcę, żebyś o mnie pamiętała.
Zauważyłem, że mało osób naprawdę Cię zna. Czy ja Cię znam? Nie wiem, ale mam takie wrażenie… Chcę Cię znać. Daj mi się poznać. Niech Twoje dłonie zawsze będą tak ciepłe, jak Twoje serce.
Fabian”. 


*

Dzień dobry!
Jak się macie?
Na blogu sielanka trwa i nawet czas opowiadania prawie się zgrał z tym, co dzieje się w rzeczywistym świecie. 
Niemniej jednak - z jednej strony właśnie sielanka, z drugiej strony konflikt z rodzicami, który nie ustaje, mimo że dziewczyna stara się z całych sił.

Pozdrawiam serdecznie wszystkich, którym jeszcze chce się to czytać.
I z okazji zbliżających się świąt Bożego Narodzenia życzę wszystkim dobrych dni, ciepłej, rodzinnej atmosfery, mnóstwa prezentów i wszystkiego co najlepsze - niech spełnią się Wasze marzenia! xx

6 komentarzy:

  1. Uwielbiam Fabiana! Lubiłam tę postać już od samego początku, no ale teraz ciężko się nim nie zachwycać. Ten jego list do Flawii... to po prostu takie urocze! Nawet nie wiem, jak jeszcze mogłabym to skomentować.
    Ach, jak bardzo podoba mi się ten świąteczny klimat w rozdziale. Przypomina mi o tym, że święta rzeczywiście się zbliżają i szczerze mówiąc już nie mogę się doczekać.
    Lena jest naprawdę w porządku, może przedtem jej relacja z główną bohaterką nie była zbyt udana, ale teraz naprawdę polubiłam tę postać. A rodzice Flawii... nawet nie mam słów. Jak można jedno dziecko kochać bardziej niż drugie?!
    Ten rozdział był tak pozytywny, tyle w nim miłości i magii świąt, że przeczytałam go z szerokim uśmiechem na twarzy. Nawet konflikt z rodzicami Flawii nie zdołał zniszczyć tego sielankowego nastroju.
    Pozdrawiam
    koszmar-na-jawie
    b-u-n-t

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, zdecydowanie udzieliła mi się świąteczna atmosfera... Naprawdę przyjemnie się czytało, biorąc pod uwagę fakt, że za kilka dni mamy Wigilię ;3
    Naprawdę odnosi się wrażenie, że czyta się o zupełnie nowej bohaterce. Gdyby ktoś zerknął na pierwszy rozdział i od razu skoczył do tego, nie rozpoznałby Flawii, tak bardzo się zmieniła. Co te zakochanie robi z człowiekiem :) Widać, że ona i Fabian są dla siebie stworzeni, to wprost idealna para. No i stosunki z Leną znacznie się poprawiły, co również mnie cieszy. Zdołałam nawet polubić starszą Wilkowską ;o Tylko jestem ciekawa, jak długo to potrwa.
    Było już naprawdę pięknie... Dwudziestego czwartego grudnia, radosna Flawia, choinka, prezenty, wymienianie życzeń z chłopakami, a potem nagle bach! Matka Czarnej oczywiście musiała wszystko zepsuć. Jak, powtarzam JAK ona może tak się wypowiadać o swoim dziecku? Czasami aż mi się wydaje, że tylko Lena jest rodzoną córką, a Flawia tą adoptowaną. Przestały się kłócić, nawiązały głęboką relację, a ta to tak po prostu niszczy. Na szczęście w akcję wkroczył Fabian, który jest takim promykiem szczęścia w tym opowiadaniu. I jeszcze to wyznanie "chyba cię kocham", aww ;3 Pomimo nieprzyjemnego incydentu ten rozdział miał słodkie zakończenie, które zrównoważyło tamto rozczarowanie.
    Uwielbiam ten rozdział, chyba najlepszy jak dotąd.
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Coraz bliżej święta ;) Udzieliło Ci się ;) Wszystkim się udzieliło.

    Fabian powoli zdobywa moje zaufanie. Zaczynam wierzyć, że nie jest zwyczajnym podrywaczem. Tak, w końcu zdobył moją sympatię :)
    Po tym rozdziale polubiłam Lenę. Podoba mi się jej relacja z Flawią. W końcu zaczęły sobie ufać. To naprawdę budujące. Zresztą, tak samo jak ogólna zmiana w charakterze i zachowaniu Flawii.
    Matka głównej bohaterki zaś sprawiła, że poczułam się fatalnie. Jak można tak rozgraniczać córki? Jedna jest dobra, druga zła. Jednej dajemy ogromny prezent, drugiej drobiazg. Skoro ma się dwójkę dzieci, to trzeba kochać je tak samo! Miłość rodzicielska musi rozkładać się po połowie. Nienawidzę takiej niesprawiedliwości... :( Ale Flawia ma Fabiana, da radę ;)
    A wyznanie miłości mnie rozbroiło. Pewności nie ma się tak szybko. To zwątpienie jest takie rzeczywiste, tak wspaniale oddaje to, co kłębi się w młodzieńczym umyśle! Gratuluję pomysłu!
    Wybacz, że mój komentarz jest tak nieskładny, ale próbna matura z matematyki i cały dzisiejszy dzień wyzuły mnie ze wszelkich pokładów romantyzmu, epickości czy wrażliwości. Dziś nie potrafię powiedzieć, co naprawdę czuję. Przepraszam...
    Pozdrawiam, wesołych świąt :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Sama nie wiem czemu, ale dość długo nie było mnie na tym blogu. Dzięki tej przerwie zrozumiałam jak bardzo stęskniłam się za tą historią i jak bardzo ją lubię. Nie wiesz jak wielką przyjemność sprawiło mi czytanie tego rozdziału.
    Tak się cieszę, że Flawia jest z Fabianem. Na początku nie byłam do niego przekonana, ale po tym rozdziale uważam, że to idealny facet dla niej. Mam nadzieję, że jej nie zrani. Są cudowną parą, a takiego chłopaka to tylko pozazdrościć. Ja chyba też kocham Fabiana. :D
    Flawia bardzo się zmieniła. Aż dziwne, że aż tak bardzo. Jest teraz w ogóle inną osobą. Lepszą, milszą, wrażliwszą i mogłabym tak wyliczać dalej. :D
    Ten moment, gdy przyszedł Fabian do domu Flawii i rozmawiali z Leną był bardzo zabawny. Fajnie, że go tu dałaś. Bardzo mi się spodobał. ;)
    Flawia obudziła się z takim dobrym humorem, a matka musiała jej go zepsuć. Zastanawiam się dlaczego jej rodzice tacy są. Przecież widać, że dziewczyna się stara, jest inna, a oni tego nie zauważają. Nie widzą jak wielką przykrość jej sprawiają? Biedna Flawia. :(
    Śnieg, latarnie - aww, uwielbiam taki klimat! Wielka szkoda, ze znów w święta nie będzie białego puchu. :( Wtedy bardziej czuć Boże Narodzenie i ogólnie jest tak fajnie. No, ale cóż. Nie mam numeru do matki natury. :D
    Jutro Wigilia, więc czytanie tego rozdziału było jeszcze większą przyjemnością. :D Lubie opowiadania, gdzie opisuje się święta. ;)
    Prezent od fabian był nieziemski. Ten liścik... Awww! Fabian, bądź moim chłopakiem! <3 :D
    Zapraszam do siebie. ;)
    Również życzę Ci wesołych świat. :*
    Pozdrawiam ;3
    www.otchlan-czasu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Faktycznie, rozdział akurat pasuje do obecnego czasu. Nie mniej jednak żałuję, że nie ma śniegu, tak jak w Twoim opowiadaniu. Znając życie biały puch spadnie wtedy, gdy będzie trzeba chodzić do szkoły oraz na Wielkanoc. Nie ma to jak zmiana klimatu...
    Ale dość już o pogodzie :)
    Cieszę się, że życie Flawii uległo tak diametralnej zmianie. Dziewczyna wreszcie zrozumiała, że ciągły bunt nie przynosi oczekiwanych rezultatów, jedynie wszystko pogarsza. Całe szczęście pogodziła się z Leną, która okazała się bardzo sympatyczną i dobrą dziewczyną. Teraz Czarna ma kogoś, z kim może porozmawiać o tak zwanych "babskich" sprawach - na przykład o Fabianie xd Jak widać związek głównej bohaterki z chłopakiem kwitnie. Jest pełen romantyzmu. Podkreśliłaś jednak, że nawet ta dwójka miewa kłótnie - to dla mnie duży plus - dzięki temu Twoje opowiadanie jest realistyczne, nie sielankowe jak niektóre romanse.
    Matka Flawii zirytowała mnie do granic możliwości. Żeby nastawiać swoją starszą córkę przeciwko tej młodszej?! Szczyt głupoty, chamstwa i egoizmu. Skoro już tak nienawidzi Czarnej, to niech ją, kurde, wydziedziczy albo zamknie gębę.
    Liczę jednak na to, że przemowa kobiety nie zniszczy Flawii magii Świąt, że spędzi je w towarzystwie przyjaciół, Leny i oczywiście Fabiana.
    Pozdrawiam i życzę Ci wesołych Świąt!

    OdpowiedzUsuń
  6. W końcu nadrobiłam Twoje opowiadanie, jestem z siebie dumna. xD
    Boziu, tak bardzo shippuję Flawię i Fabiana c; Ten chłopak jest taki... uroczy, po prostu świetny! Tylko strasznie szkoda mi Olka, który również jest cudowny..
    Bardzo się cieszę, że Flawia pogodziła się z Leną i z tego, że Lena próbuje bronić siostrę przy rodzicach.
    Poza tym ten rozdział bardzo pokazał, że to nie wina Flawii iż między nią a jej rodzicami nie jest za dobrze. Wcześniej sądziłam, że wina jest po obu stronach, ale teraz... nie rozumiem jak można tak mówić o własnym dziecku? W szczególności, że Flawia zaczęła się starać i nie robi już rodzicom na złość... Na szczęście ma wspaniałych przyjaciół, siostrę i chłopaka, którzy pomagają jej wytrwać...
    Swoją drogą, prawie popłakałam się ze śmiechu, kiedy Lena zaczęła rozmawiać z Fabianem o związku jego i Flawii. :D
    Po prostu ten blog jest genialny! Niby za dużo opowiadań nie czytam, ale mimo wszystko uważam, że Twoje opowiadanie jest bardzo fajne. ;)
    Już po świętach, ale jest nowy rok, więc z tej okazji życzę Ci naprawdę dobrego 2014 roku, pełnego szczęścia i radości! c;
    Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń

Powiedz, co myślisz ;)