"Krzyczą tylko przegrani i słabi. Wygrani umieją tryumfować w ciszy"
Fabian uśmiechał
się.
Nie tylko w
tamtym momencie, ale w ogóle – uśmiechał się nadzwyczaj często. Zdążyłam się
zakochać w tym jego grymasie. Był piękny – przyciągał wzrok, rozjaśniał mu
twarz, pokazywał, że nawet jeśli pogoda jest brzydka, a świat zły, to można
kochać życie, uśmiechając się w ten sposób.
Ale nie
uśmiechały się tylko jego usta. To wszystko było w jego postawie, w jego oczach,
w jego gestach. Nawet jeśli twarz pozostawała poważna, to wszystko mówiło, że
czerpie radość z życia. I swoje nastawienie przekazywał dalej – na każdym
spotkaniu z nim czułam się pełna energii i życia, ale potem… to się kończyło. I
czułam się wypompowana, jakby ktoś spuścił ze mnie powietrze. Wcześniej nie
widziałam tego, jak cudowny jest jego optymizm, denerwował mnie nim. Ale
przyszedł moment, w którym cieszyłam się jak dziecko widząc go – w końcu to on
dawał mi siłę, żebym była miła dla rodziców i się z nimi nie kłóciła.
Tak było i tym
razem, uśmiechałam się i nie mogłam przestać, emanując radością. Staliśmy na
korytarzu szkolnym, on z tymi wiecznie rozwiązanymi sznurówkami stał
naprzeciwko mnie, opartej o ścianę.
-
Zawiąż
te sznurówki – powiedziałam, dając mu prztyczka w nos.
-
Nie
– odparł, stając jeszcze bliżej mnie.
-
No
zawiąż…
-
Nie.
-
ZAWIĄŻ
TE CHOLERNE SZNURÓWKI! – krzyknęłam, po czym dodałam słodko i cicho: - Proszę…
-
Nie…
– Jego usta znalazły się w zaskakująco szybkim tempie blisko moich.
Nauczyciel
spojrzał zgorszony w naszą stronę, a Olek odwrócił wzrok, podczas gdy Filip i
Konrad patrzyli na nas z zainteresowaniem.
Nawet głupi
domyśliłby się, że z Aleksandrem było coś na rzeczy. Oni muszą wiedzieć – zadecydowałam i przeprosiłam Fabiana,
podchodząc do nich. Spojrzałam na każdego z osobna i zadałam proste pytanie, na
które żaden z nich nie chciał mi udzielić odpowiedzi. Prosiłam o niewiele –
chciałam się dowiedzieć tylko, o co im chodzi.
Aleksander nie
odzywał się do mnie jako pierwszy już od kilku dni, a na moje próby kontaktu
odpowiadał zdawkowo i nerwowo. Irytowało mnie to. Rozumiałam doskonale to, że
prawdopodobnie był zły, że wybrałam Cymersa, a nie jego, ale czy miał prawo się
o to na mnie złościć? Jeśli nie mogłabym uczynić siebie szczęśliwej, czyniąc
szczęśliwym jego, to czy to miałoby sens?
Po raz kolejny
postanowiłam z nim o tym porozmawiać. Miałam już dość tego, że wiecznie
krytykowano mnie za to, że ktoś rozpuścił plotkę o Fabianie. Nawet jeśli to
była prawda, to ciągłe ostrzeżenia chłopaków dołowały mnie i bynajmniej nie
pomagały. Chciałam ich wsparcia, a nie tego, żeby wciąż powtarzano mi, że to,
co robię nie ma szans i skończy się porażką.
Zastanawiałam
się nad tym wszystkim siedząc w pokoju Leny. Malowałam jej paznokcie jej ulubionym
kolorem i zaczęłam opowiadać o tym, co siedziało w mojej głowie. Lakier
rozprowadziłam dokładnie i czekałyśmy aż wyschnie, żeby nałożyć drugą warstwę.
-
…i
oni nie akceptują mojego… - zawahałam się, czy mogę nazwać to, co było między
mną a Fabianem związkiem - …mojej relacji z Fabianem. Denerwuje mnie to, chcę
ich wsparcia! A co, jeśli oni mają trochę racji? – zapytałam, nerwowo bawiąc
się bladoróżowym lakierem. – Jeśli on faktycznie chce się mną zabawić?
-
Nie
wydaje mi się. – Uśmiechnęła się moja siostra.
Włosy związała w
koka, na sobie miała różową koszulę i zwykłe dżinsy; jak zwykle wyglądała
zjawiskowo. Coś jest z nią nie tak, nie
da się ciągle wyglądać tak dobrze – pomyślałam.
-
Nie,
to raczej nie mogłoby tak być – dodała po chwili zastanowienia. – Jest zbyt
miły. I patrzy na ciebie tak… inaczej.
-
Inaczej?
-
Uhm
– mruknęła potwierdzająco. – Musisz powiedzieć chłopakom, że cię to boli. Co
możesz więcej zrobić? Chyba nic. Nakładaj tę drugą warstwę!
-
A
co, jeśli to nie zadziała?
- Co, druga warstwa...? A, przepraszam. Wtedy przestań
się do nich odzywać, szybko zaczną rozumieć.
*
Gdy zadzwonił
mój telefon, byłam bardzo zaskoczona, bo na wyświetlaczu zobaczyłam zdjęcie
Aleksandra. Szybko przesunęłam palcem po ekranie i odebrałam.
-
Hej…
Czarna?
-
Tak,
o co chodzi?
-
Ech…
Misiek zaginął. Pojedziesz ze mną do schroniska?
- Jasne,
jasne. Już się ubieram i do ciebie biegnę. Zaraz będę! – krzyknęłam w
słuchawkę. Wiedziałam, że Olek ma fioła na punkcie swoich psów i zwierząt w
ogóle, dlatego szybko się ubrałam, w rękę wzięłam papierosa, odpaliłam go i
wyszłam z domu.
Kilka minut później
razem z moim przyjacielem oraz jego mamą siedziałam już w samochodzie i
próbowałam rozweselić chłopaka. Widziałam jak marne są tego skutki; był zbyt
bardzo przejęty tym, że już kilka dni nie mógł znaleźć swojego psa, który
gdzieś wybiegł i nie wrócił do domu.
Kilkunastominutowa
droga zdawała się trwać całe wieki. Uśmiechałam się co i rusz do Olka, ale on
jakby tego nie dostrzegał. Wyczuwałam ten mur pomiędzy nami. Był coraz grubszy
i wyższy, prawie nie do pokonania. Czułam się winna, bo przecież to przeze mnie
został wybudowany. Mogłam nie zajmować się Fabianem…
Z drugiej strony
nie umiałam z niego zrezygnować.
- Jesteśmy.
Chodź ze mną, proszę cię.
- Przecież
po to tu przyjechałam – odpowiedziałam chłopakowi, który przerwał moje
rozmyślania.
Pani Zosia
poszła razem z nami. Na samym początku odszukaliśmy kierownika schroniska i
wyłuszczyliśmy mu nasz problem. Zaprowadził nas do boksów, w których były
zwierzęta znalezione w ciągu ostatniego tygodnia. Było ich zadziwiająco wiele.
W ogóle było ich mnóstwo; nagle zapragnęłam zaadoptować choć jednego z nich.
Wiedziałam jednak, że rodzice się nie zgodzą.
Rozglądaliśmy
się w milczeniu, czułam, że atmosfera gęstnieje, bo nikt z nas nie widział
Miśka.
Zajrzałam do
jednego z boksów, w którym siedział pies o długiej sierści. Była ona skudlona,
ale w zwierzaku rozpoznałam pupila Olka. Nie pamiętałam, żebym wcześniej tak
krzyczała z radości.
Aleksander
podbiegł do mnie i zobaczywszy, że rzeczywiście znalazłam jego psa, w euforii
przytulił mnie i pocałował. Czułam, że usta palą mnie i bolą od tego, w jaki
sposób napierał na nie chłopak; odsunęłam się od niego, delikatnie wyswobadzając
z jego uścisku.
-
Olek,
ja…
-
Przepraszam,
przepraszam. Przecież wiem. Głupi jestem. Zapomnij o tym, dobrze? Zapomnij. Po
prostu weźmy Miśka i jedźmy do domu.
-
Ale…
pogadajmy o tym później, proszę. Musimy sobie coś wyjaśnić…
-
Nic.
Nie. Musimy. Sobie. Wyjaśniać. Wszystko rozumiem – warknął.
- Jestem
twoją przyjaciółką, zazwyczaj ulegam i siedzę cicho, bo nie chcę się kłócić –
zmrużyłam oczy – ale tym razem po prostu nie pozwolę ci być obrażonym, bo tak.
Uraziłam twoje ego? Och, przepraszam. Nie, Aleksandrze, nie będzie tak, jak ty
dyktujesz. Rozumiem to, że pewnie cię zraniłam, bo nie odwzajemniam twoich
uczuć, ale ty też musisz rozumieć pewne rzeczy. Na przykład to, że Fabian i ja
jesteśmy… no, powiedzmy, że razem… nie dlatego, żeby zrobić ci na złość. W
życiu nie chciałam zrobić ci na złość swoimi uczuciami. Gdybym mogła dyktować
sobie jak mam się czuć, to oczywiste jest to, że kazałabym sobie nawet nie
patrzeć na Fabiana, tylko od razu paść ci w ramiona i cię kochać. Problem w
tym, że o własnych uczuciach się nie decyduje, ty coś o tym chyba wiesz? Więc
mnie zrozum, bo póki co niewiele do ciebie dociera. – Zrobiłam krótką przerwę i
zaczęłam mówić, tym razem znacznie łagodniej. – Olek, to po prostu nie jest to.
Nie wiem jak potoczą się moje losy, może kiedyś zrozumiem, że nikt się nie
liczy, tylko ty, ale póki co… to nie jest to. Przepraszam, kajam się, ale ja
naprawdę nie decyduję o tym, co czuję.
-
Masz
rację. Teraz już rozumiem.
Aleksander
prawdopodobnie dodałby coś jeszcze, gdyby nie to, że jego mama pojawiła się tuż
obok nas i zaklaskała w dłonie z radości, że znaleźliśmy psa. Właściwie - byłam
już prawie pewna, że chłopaki wiedzą o tym, że Olek żywi do mnie jakieś głębsze
uczucie. Dziwiłam się, że się w to nie wtrącają. W końcu lubili się o mnie
martwić i upominać; okres pomiędzy Bożym Narodzeniem a Nowym Rokiem był przepełniony
ich wspominkami o Cymersie.
-
Cieszymy
się, że z nim chodzisz i jesteś zadowolona, ale bądź czujna…
-
Nie
cieszycie się, dobrze o tym wiem – odpowiedziałam, gdy kolejny raz Konrad
wspomniał o Fabianie w mojej obecności w ten sposób. – Błagam, po prostu nie
gadajcie o nim w ten sposób. Mogę sobie przykleić na lustro karteczkę z napisem
„Sprawdzać go”, czy coś, ale nie mówcie tak. Mam tego dość. Nie chcę już o tym
słuchać. Wolałabym usłyszeć, kiedy wreszcie na nasze spotkanie zabierzesz swoją
Krysię. Chciałabym ją poznać. I dowiedzieć się, czy nie jest czasem podrywaczką
i cię nie zrani.
- Kryśka
taka nie jest! – Uśmiechnęłam się i uderzyłam w czoło. – Ach, to była aluzja –
zreflektował się przyjaciel.
-
Czy
może mi ktoś wyjaśnić, czemu my się jeszcze przyjaźnimy z Konradem? – zapytał
Filip, zaciągając się papierosem. Pokój Olka to było chyba jedyne
pomieszczenie, w którym zdarzało mu się palić.
-
Bo
jestem tak głupi, że aż śmieszny. – Uśmiechnął się z dumą Szpula.
-
To
twoja niezaprzeczalna zaleta – orzekł Olek. Wziął ode mnie z paczki czerwonego
Marlboro i zapalił.
-
Tej,
przecież nie palisz… - Szczerze zdziwił się Filip.
-
Czasem
mam ochotę – odparł, potem spojrzał na mnie.
Jakoś dziwnie to
zabrzmiało i chyba nie tylko ja zwróciłam na to uwagę – nagła cisza spotęgowała
moje wrażenie, że chłopcy muszą wiedzieć o wszystkim. Filip podszedł do okna,
po czym zaczął przez nie patrzeć, kończąc swojego papierosa.
-
Muszę
wracać do domu. Umówiłam się z Leną na film.
-
Lena
zaczeka – marudził Olek. – No weź, zostań jeszcze.
- Uhm,
ale książki nie zaczekają. Teraz korepetycji udziela mi siostra, a musimy
jeszcze powtórzyć matematykę i fizykę, więc czas się przyda. Uwielbiam was
chłopaki, ale póki co muszę spadać. Do zobaczenia, na razie – mówiąc to byłam
już przy schodach.
Zbiegłam szybko
na dół, ubrałam się i popędziłam do domu. Mówiłam prawdę – miałam zamiar
pouczyć się z Leną i obejrzeć z nią film, ale nie do końca o to chodziło.
Rodzice wracali wcześniej z pracy, a ja chciałam być w domu jak wrócą, bo
wiedziałam, że wciąż mają do mnie pretensje o to, że się nie uczę. Chcieli,
żebym siedziała w domu i się uczyła, a ja… no cóż, nie umiałam tak.
Weszłam do domu
i odwiesiłam płaszcz na wieszak. Zdjęłam glany i popchnęłam je w kąt, żeby
wyschły. Zaraz po tym wstąpiłam do kuchni, z której zabrałam gorzką czekoladę i
od razu powędrowałam do pokoju Leny. Siedziała obok mamy i rozmawiała z nią,
zawzięcie jej coś tłumacząc.
-
Znowu
śmierdzisz papierosami – warknęła moja rodzicielka.
-
Cześć,
mamo.
-
I
nie chodzisz na korepetycje. Myślisz, że zdasz, jeśli nie będziesz się uczyć?!
-
Przecież
ci tłumaczę, mamo… Ja uczę Flawię. Dobrze nam idzie.
-
Mogłabyś
łaskawie, droga Flawio, wykorzystać czas jakoś produktywnie, siedząc w domu z
książkami, a nie włócząc się z tymi… chłopakami? – Matka zignorowała moją
siostrę.
-
Pozwolisz
mi zaadoptować psa? – zapytałam spokojnie.
-
Czy
ty się dobrze czujesz, dziecko?! Ucz się, a nie myśl o psie! Zgłupiałaś chyba!
Nie będę spełniać twoich zachcianek!
-
A
jak będę miała średnią powyżej czterech i pół?
-
Nie
ma nawet mowy! – krzyknęła, trzaskając drzwiami.
Rzuciłam czekoladą
w Lenę, która patrzyła na mnie szeroko
otwartymi oczami. Wciąż nie przestawałam się jej dziwić. Roześmiałam się, mimo
że wcale nie było mi do śmiechu.
Popołudnie
spędziłam w towarzystwie mojej siostry, która tłumaczyła
mi zawzięcie jakieś prawa fizyki. Później oglądałyśmy film.
Niespodziewanie
w najśmieszniejszym momencie komedii do pokoju Leny wpadła matka. Pod pachą
trzymała mojego laptopa i kipiała wręcz wściekłością. Wiedziałam, że nie
chodziło już tylko o mnie, zdenerwowało ją co innego, a ja miałam być tylko
kozłem ofiarnym.
-
Wiem
co cię zmotywuje! – Tryumfowała. – Daj mi telefon. I do nauki, żadnych filmów!
Lena, masz jej pilnować. Nie będzie oglądać telewizji, ma się uczyć. Dobrze
wie, że grozi jej jedynka z chemii na półrocze - powiedziała zadziwiająco
spokojnie. – Pilnuj jej, kochanie, dobrze? – poprosiła.
- Sama
się będę pilnować – odpowiedziałam i rzuciłam jej swój telefon, wcześniej go
wyłączając i przypominając sobie w myślach PIN.
Miałam zamiar
powiedzieć jeszcze coś złego, ale zabrałam tylko podręcznik od fizyki i udałam
się na górę, wzruszając ramionami. Przypomniałam sobie tylko słowa Fabiana:
„Lena jest szczęściarą, że ma taką siostrę, a twoi rodzice chyba są głupi,
skoro cię nie doceniają” i uśmiechnęłam się do siebie. Ktoś musiał być
mądrzejszy i tym razem postanowiłam to być ja.
*
Dzień dobry! :)
Już po świętach i nawet po Nowym Roku ;o Dziwne. Jak to wszystko szybko zleciało...
Przepraszam Was za to, że pomiędzy rozdziałami są tak długie przerwy. Mam nadzieję, że nikogo z Was to nie uraża...
Ask bohaterów KLIK
ask mój KLIK
Już po świętach i nawet po Nowym Roku ;o Dziwne. Jak to wszystko szybko zleciało...
Przepraszam Was za to, że pomiędzy rozdziałami są tak długie przerwy. Mam nadzieję, że nikogo z Was to nie uraża...
Ask bohaterów KLIK
ask mój KLIK
Pozdrawiam! xx
Buuu! Tak szczerze mówiąc to jakoś szczególnie nie ufam Fabianowi. Wydaje mi się, że on rzeczywiście skrzywdzi Lenę. Ludzie tak szybko się nie zmieniają, a z podrywacza nie zrobi się nagle 'grzeczny chłopiec'. Ojjj mam nadzieję, że nie będzie przez niego cierpieć... Czemu ona nie może być z Olkiem? Czemu nie może czuć tego samego co on? ! :d xD
OdpowiedzUsuńhmm.. jej matka jest POTWOREM! Powinni ja zamknąć w psychiatryku, razem z tym ojczulkiem. To jest naprawdę patologiczne traktowanie. Szkoda mi Leny.. :/ No ale cóz, takie życie.. :> Podoba mi się rozdział pozdrawiam xx
Ahh, skorzystałam w końcu z wolnego czasu na dokładne przeczytanie rozdziału i pozostawienie komentarza :D a więc nie mogę uwierzyć, jak bardzo zmieniło się życie Flawii.. miłość Fabiana, dogadanie się z Leną. Bardzo mnie to cieszy, że nadal ma dobry kontakt z przyjaciółmi.. szkoda tylko Olka, mam nadzieję, że zaczyna do niego docierać to, że Flawia z nim nie będzie, a dużo szczęścia daje jej Fabian. Jej rodzice po prostu są idiotami, nie umiem ich inaczej nazwać. Przecież gołym okiem widać, że dziewczyna się zmienia na lepsze. Mam nadzieję, że przyjdzie taki czas, że i oni ją docenią. :)) Pozdrawiam :) /przewrotnosc-losu/
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że Flawia porozmawiała z Aleksandrem. W końcu są przyjaciółmi. Ileż można trwać w tak gęstej atmosferze? Uważam, że zawsze lepiej wszystko sobie wyjaśnić, niż żyć w nic niewnoszącym milczeniu. Najgorsza prawda jest lepsza od najpiękniejszych kłamstw. Boję się jednak, że do Olka nie dotarły słowa Czarnej. Rozum to jedno, serce drugie...
OdpowiedzUsuńBardzo cieszy mnie to, że Fabian jest dla głównej bohaterki ostoją. Chłopcy nie powinni mówić o nim nieprzychylnych, niesprawdzonych opinii przy Flawii. Miłość jest ślepa. To nie jej wina, że wybrała Cymersa, a nie Olka. Mam nadzieję, że ich opinie o jej chłopaku są błędne. Powinna jednak być ostrożna - podobno w każdej plotce jest ziarnko prawdy...
Co do sytuacji w domu - brak mi słów. Przecież nie można się tylko i wyłącznie uczyć. Lena będzie pomagać Czarnej i dziewczyna na pewno da sobie radę. Zresztą, jest na tyle odpowiedzialna, że wie, co ma robić. Siostra nie musi jej pilnować. Matka powinna nad sobą panować. Nie potrafię zrozumieć wyładowywania frustracji na innych, szczególnie na swoich dzieciach. Coś ją zdenerwowało, więc postanowiła wyżyć się na córce i zabrać jej telefon? Jedyne, co przychodzi mi do głowy to "paranoja"... Aczkolwiek - w jednym ma rację - nie dziwię się, że denerwuje ją ten zapach papierosów.
Pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejny rozdział!
P.S. Zapomniałabym! Nie masz pojęcia, jak bardzo cieszę się z odnalezienia Miśka - kocham psiaki! Szkoda, że matka dziewczyn nie zgadza się na czworonoga :(
Miałam skomentować już wcześniej, poprzedni rozdział, nawet o tym pisałyśmy (:P), ale oczywiście zanim zrobiłam na laptopie to co musiałam i miałam zabrać się do komentowania, to zostałam odciągnięta od laptopa i praktycznie dopiero dzisiaj siedzę spokojnie w swoim pokoju i mogę komentować.
OdpowiedzUsuńCiesze się, że Lena i Flawia coraz lepiej się dogadują, co mnie zdziwiło, nawet malują sobie paznokcie razem, bo myślę, że jeśli się ma takich rodziców, którzy nie akceptują jednej z córek, to najlepiej trzymać się razem. Oczywiście mama Czarnej znowu dała popis w tym rozdziale, czego kompletnie nie rozumiem. Powinna się cieszyć, że jej córki spędzają ze sobą razem czas i w dodatku Lena pomaga swojej siostrze w nauce. Nie widzę nic złego w tym, że sobie oglądają film, może niech pomyśli, że chcą się odstresować przed nauką?
Absolutnie nie podoba mi się zachowanie chłopaków, a szczególnie Olka. Taki wielce obrażony, nie odzywa się i spławia bohaterkę, a jak mu zaginął pies, to pierwszy do niej zadzwonił. Ciesze się, że piesek się znalazł, ale chłopak przesadził warcząc na dziewczynę. Za to ona w końcu wzięła sprawy w swoje ręce i powiedziała mu co myśli. Może w końcu wbije sobie to do łba i zacznie wspierać przyjaciółkę w jej nowym związku.
Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział ; *
Nie będę już więcej pisać o tym, jak to bardzo lubię Fabiana, bo komentuję w ten sposób chyba każdy rozdział :))
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o Olka, to zaczyna mnie coraz bardziej irytować. Rozumiem, że jest nieszczęśliwie zakochany itd., ale zachowuje się okropnie. Nie odzywa się do Flawi przez kilka dni, bo ma złamane serce? Jakby to mu miało w czymkolwiek pomóc. Jedyne co, to po prostu w ten sposób stawiał Flawię w bardzo nieprzyjemnej sytuacji i dziewczyna miała przez niego wyrzuty sumienia i tęskniła za przyjacielem. Na początku współczułam temu chłopakowi, ale coraz częściej zaczynam myśleć, że to dobrze, że Flawia wybrała kogoś innego.
Lena na początku opowiadania wydawała się okropna, a teraz jest naprawdę świetną siostrą. Nie wiem, czy zawsze taka była, tylko główna bohaterka nie dawała jej szansy, czy może przeszła jakąś ogromną metamorfozę, ale w każdym razie bardzo mnie to cieszy.
O matce Flawi nawet nie wiem co powiedzieć. Nie cierpię tej kobiety. Zmuszanie dziecka do nauki to nie jest żaden sposób. To znaczy wiadomo, że czasem trzeba. Można też posunąć się do zabrania komputera czy komórki, ale nie w tym wypadku. Przecież Flawia się uczyła. Miała prawo potem "w nagrodę" obejrzeć film. Chyba jej matka nie oczekuje, że dziewczyna będzie siedzieć nad książkami 24 godziny na dobę. Nikt by tego nie wytrzymał.
Pozdrawiam
koszmar-na-jawie
b-u-n-t
Jeeju, jak fajnie, że Flawia i Fabian są razem tacy szczęśliwi <3 I do tego dobre stosunki z Leną. Tylko rodzice dziewczyn są okropni, zajumałabym ich! Czemu nie mogą odpuścić Flawii? Przecież widać, że się stara! Ych, mam nadzieję, że z czasem wszystko się poprawi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ^^
http://our-time-is-short.blogspot.com/
Heeej.
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebser Award. Więcej informacji tutaj: http://niam-innocent.blogspot.com/p/naminacje.html
Uzależnienie się od kogoś jest niebezpieczne, a jednocześnie tak bardzo potrzebne. Flawia i Fabian. F&F - uroczo ♥
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Olka. Rozumiem, że pocałował ją w euforii, ja też bym się cieszyła z odnalezienia pupila, ale to było trochę krępujące. Dobrze, że Flaw wybrnęła, ja nie wiem co bym zrobiła na jej miejscu.
Co do adopcji psa - to bardzo dobry pomysł. Wręcz genialny. Każdy zasługuje na dom. Kiedyś kupiłam sobie kartę, którą do dziś noszę w portfelu, spodobały mi się te słowa : "Dla psa nie ma znaczenia czy jesteś bogaty czy biedny, mądry czy głupi. On tylko chce BYĆ KOCHANY " Jeżeli Flawia weźmie do siebie psa, może być pewna, że on nigdy z własnej woli jej nie opuści.
Relacje między Leną i Flawią zmieniły się diametralnie w porównaniu do pierwszych rozdziałów. Też bym chciała mieć z siostrę, z którą malowałabym sobie paznokcie czy oglądała filmy + oczywiście doradzałaby mi w ważnych sprawach. Niestety bratu paznokci pomalować nie mogę ;c Chyba ...
Matka jest straszna. Nienawidzę, gdy moi rodzice zachowują się tak jakby nigdy nie chodzili do szkoły. Rozumiem, że chcą naszego dobra, ale żeby od razu traktować nas jak żołnierzy na wojnie ? - Nie wytrzymałabym bez telefonu nawet dnia.
Co do Fabiana. Nie lubię wzorować się na czyjejś opinii, wolę sama ją sobie wyrabiać. Może i jest podrywaczem, może i Flawia się na nim przejedzie, ale przecież już teraz nie odpuści. Choćby później miało ją to kosztować wiele łez. Też bym tak zrobiła. Niestety. " Zabawne, masz pewność, że będziesz potwornie cierpieć, a mimo to brniesz w to dalej, bo wiesz, że da Ci to odrobinę szczęścia, która wbrew pozorom jest warta późniejszego bólu" Większość z nas właśnie tak postępuje.
Dobra, lecę robić plakat.
Czekam oczywiście na kolejny rozdział, mam nadzieję, że będzie dłuższy :3
Pozdrawiam ;*
Mimo że Twoje opowiadanie to obyczajówka, cały czas trzyma w napięciu. Naprawdę nie mam pojęcia, jak to robisz, ale za każdym razem gdy czytam nowy rozdział, zastanawiam się, jak dalej potoczy się Twoja historia. Nie wiem, czy Fabian okaże się takim dupkiem, jakim jest w mniemaniu przyjaciół Flawii, czy Olek przestanie się zadręczać, czy rodzice głównej bohaterki wreszcie jej odpuszczą... tak dużo pytań, tak mało odpowiedzi ^^
OdpowiedzUsuńBardzo spodobał mi się początek rozdziału - był taki radosny i optymistyczny. Widać, że życie dziewczyny uległo diametralnej zmianie, a to wszystko dzięki jednemu chłopakowi. Nagle jej relacje z siostrą stały się lepsze, nauka nie była aż tak męcząca, a kłótnie w rodzinie - denerwujące. Faktycznie istnieją ludzie, którzy potrafią poprawić humor, gdy tylko się ich zobaczy.
Martwi mnie tylko jedna rzecz - Flawia oddala się coraz bardziej od swoich przyjaciół, którzy byli przy niej na dobre i na złe, od dawna. Fabian pojawił się tak nagle, zupełnie niespodziewanie. Mam nadzieję, że mimo wszystko relacja tej czwórki przetrwa kryzys :)
No i oczywiście cieszę się, że pies Fabian się odnalazł.
Pozdrawiam i przepraszam za takie opóźnienia w komentowaniu :( Również życzę Ci szczęśliwego nowego roku i dużo weny ;*
Początek rozdziału jest po prostu uroczy! Naprawdę wspaniale opisałaś uczucia Flawii do Fabiana. Nie powtarzasz w kółko "kocham go", nie ma nawet potrzeby mówienia tego głośno, ponieważ od razu widać, co ona do niego czuje. Każdy, nawet najmniejszy uśmiech chłopaka daje jej siłę, w jego obecności czuje się bezpiecznie, znalazła w sobie ogromne pokłady optymizmu, innymi słowy: zmieniła się o sto osiemdziesiąt stopni. Miło jest wiedzieć, że dziewczyna jest taka szczęśliwa. Od rodziców nie dostaje miłości, natomiast spędzanie czasu z Fabianem w stu procentach jej to wynagradza. Wielka szkoda, że przyjaciele Czarnej tego nie widzą i wciąż zawzięcie krytykują Cymersa. Lena ma rację. Flawia powinna porozmawiać z Filipem i Konradem (z Olkiem też, ale tutaj sytuacja jest nieco bardziej skomplikowana) i przemówić im do rozsądku. Ile razy ona może im tłumaczyć, że jest jej z Fabianem dobrze?
OdpowiedzUsuńWcale mnie nie dziwi, że Aleksander w nieprzyjemnej sytuacji wybrał numer do Flawii. Bez względu na to, jak się między nimi układa, wciąż uważa ją za bliską osobę, ufa jej. Cieszę się, że wspólnie pojechali do schroniska i odnaleźli Miśka, chociaż to, co się później stało, nieco zgęściło atmosferę. Olek dał się ponieść emocjom, to prawda, wcale go zresztą za to nie winię, aczkolwiek nie wydaje mi się, by zrozumiał słowa Czarnej. Owszem, odnosi się wrażenie, że jej słuchał i coś do niego dotarło, ale żadna przemowa nie zmieni jego uczuć do przyjaciółki. Myślę, że wciąż będą między nimi jakieś scysje, natomiast rozmowa w pokoju Olka ostatecznie mi udowodniła, że pozostali chłopcy doskonale wiedzą, co dzieje się między tą dwójką. Pewnie chcieliby, żeby zostali parą, ale niestety tak łatwo nie ma.
Matka Flawii to jakaś histeryczka, naprawdę ;___; Naskoczyła na własną córkę od razu po wejściu, wydarła się na nią, chociaż Lena próbowała jakoś interweniować, a potem jeszcze, nawet kiedy Czarna po prostu odpuściła, zabrała jej telefon i komputer. Aż się dziwię, że młodsza Wilkowska nie wybuchnęła, ja na jej miejscu bym nie wytrzymała. Niech ta kobieta się ogarnie, nie tylko Lena jest jej dzieckiem.
Rozdział świetny, czytało się go jak zwykle bardzo przyjemnie :) Czekam na ciąg dalszy <3
Znów przychodzę spóźniona i tym razem to nie była wina czasu, ale tego, że nic nie wiedziałam o tym rozdziale. :( Chyba muszę często zaglądać na Twojego bloga, żebym nie była już tak w tyle. Chyba, że wreszcie sobie o mnie przypomnisz i będziesz mnie informować? ^ ^
OdpowiedzUsuńA teraz o rozdziale. To, że jest udany i bardzo mi się spodobał, to już rzecz oczywista. :D
Przykre, że chłopacy nie potrafią cieszyć się z tego, że Flawia jest szczęśliwa z Fabianem. To jej przyjaciele, więc powinni ją wspierać, a nie co chwila dołować, że on ją zrani. Nie dziwię się, że miała tego dość.
Dobrze, że pojechała z Olkiem do schroniska i dobrze, że piesek się odnalazł. Dzięki tej wyprawie wygarnęła Olkowi, ale czy coś do niego dotarło? Zobaczymy. Swoją drogą ta jej wypowiedź bardzo mi się spodobała. Dobra laska! :D
Zapraszam do siebie. :)
www.otchlan-czasu.blogspot.com
www.marzenia-duszy.blogspot.com
Pozdrawiam :*
Podoba mi się Twój sposób pisania. Widać, że masz talent, wszystko idealnie do siebie pasuje. Gładko przechodzisz między opisami, po prostu świetnie. Przyznam, że nie jestem miłośniczką takich opowiadań, ale w tym było coś, co mnie zafascynowało. Oby tak dalej.
OdpowiedzUsuńJenny