sobota, 22 lutego 2014

Rozdział dwudziesty pierwszy

(i na samym początku: PRZEPRASZAM!)


"Najważniejsze nie są te momenty, które są piękne i dobre. Najważniejsze są te, które są trudne i które trzeba przezwyciężyć" 




Dni mijały, a ja nie odzyskałam komórki. Wygrzebałam gdzieś w biurku stary model telefonu, jeszcze z klapką. Kupiłam starter za pięć złotych i podałam swój numer czterem osobom: Aleksandrowi, Filipowi, Konradowi i Fabianowi. Sylwester zbliżał się wielkimi krokami, tymczasem ja nie buntowałam się przeciwko rodzicom, cały czas siedząc w pokoju i bardzo dużo się ucząc. Jedyną formą mojego sprzeciwu był właśnie stały kontakt z chłopakami, który utrzymywałam w tajemnicy.
Jedyne co udało mi się ugrać u matki, to zgoda na wyjście na Sylwestra. Dostałam zaproszenie od Fabiana i byłam bardzo podekscytowana. Moje myśli kręciły się właściwie tylko wokół jednego tematu: impreza spędzona z tym właśnie chłopakiem. Mogłam na niej zrobić właściwie wszystko, ale najważniejszy będzie spędzony z nim czas. Co prawda impreza była wielką domówką, urządzoną u jednego ze znajomych mojego chłopaka, ale zostałam na nią zaproszona. Liczyłam na to, że może poznam kogoś nowego i wrócę do domu zadowolona.
Nigdy wcześniej nie zastanawiałam się w co się ubrać, a teraz miałam dylemat – co włożyć, żeby wyglądać ładnie? Dość wiele czasu spędziłam w swoim pokoju, grzebiąc w szafie i odrzucając kolejne ciuchy na łóżko. Każda bluzka wydawała mi się zbyt zwyczajna – to przecież prawda, że nie gustowałam w niczym, co mogłoby się wydawać w jakikolwiek sposób imprezowe. Wszelki czas spędzałam z chłopakami i nawet przyzwyczaiłam się do ich stylu – luźne podkoszulki, obszerne bluzy… nieważne jakie, byleby było wygodne. I najlepiej ciemne, choć przecież szukając czegoś odpowiedniego trafiałam na różne kolorowe rzeczy. Było ich naprawdę dużo – w wakacje wybierałam raczej jaśniejsze barwy.
Nie znalazłam jednak nic, co nadawałoby się na imprezę.
Zaczęłam składać wszystkie wyrzucone rzeczy, znajdując wśród nich jedną spódnicę – tę, którą wkładałam do szkoły na specjalne okazje. Wrzuciłam ją gniewnie na dno szafy; zirytowała mnie swoim wyglądem. Byłam zdenerwowana.
Poskładałam wszystkie ubrania i poukładałam część na półkach oraz na dnie szafy, część powiesiłam na wieszakach, w sumie robiąc porządek. Zaraz po tym zabrałam się za biologię, chrupiąc jednocześnie orzeszki ziemne z solą. Nadal jednak byłam zła, a na niekorzyść przedmiotu szkolnego moje myśli wciąż zaprzątał tak błahy temat jak właśnie ubrania. Ostatecznie postanowiłam zejść na dół, żeby pooglądać telewizję. Ta jednak szybko mnie znudziła – nie widziałam niczego, co mogłoby przyciągnąć moją uwagę na dłużej, więc spróbowałam czytania. Znalazłam jakiś kryminał i wciągnęłam się w niego. Pewnie czekałoby mnie jakieś zaskakujące zakończenie, gdyby nie to, że już jakieś dwie godziny później do domu wpadła Lena i po prostu wyrwała mi książkę.
-               Pomóż mi wybrać ciuchy na Sylwestra! – krzyknęła.
-               Czytam, nie widzisz?
-               Daj spokój, pomóż mi… No weź!
-               Nie mam zbyt dobrego humoru, ostrzegam.
-               Zostały trzy dni, a ja nie wiem w co się ubrać – lamentowała. Wywróciłam oczami i powędrowałam za nią do pokoju.
-               Ja też nie wiem w co się ubrać, a jakoś nie umieram z tego powodu – warknęłam.
-               Come on! – rzuciła angielskim zwrotem. – Siostra, bądź człowiekiem. Pomóż! Co powiesz o tym? – zapytała, w błyskawicznym tempie wkładając na siebie żółtą, błyszczącą od cekinów bluzkę.
-               Mam być szczera, prawda?
-               Po to cię tu zabrałam.
-               To wyglądasz jak zdychająca kaczka.
-               Nie bądź złośliwa!
-               Jestem szczera
Lena wydała z siebie dźwięk, którego nie byłam w stanie zidentyfikować. Wyciągnęła z szafy wszystkie ciuchy i rzuciła je na łóżko. Nie uwierzyłabym, że ten mebel może pomieścić w sobie tyle ubrań, gdybym tego nie zobaczyła.
Przez chwilę pomyślałam, że to tak, jak z ludźmi. O niektórych nawet nie byłabym w stanie pomyśleć, że mieszczą w sobie tyle uczuć, a jednak. Uśmiechnęłam się do siebie, wędrując myślami po mieszkaniach moich przyjaciół.
Filip był z nich wszystkich najcichszy. Umiał dogryźć, ale tego nie robił. I wiedziałam, że przeżywa wszystko bardzo mocno, po prostu tego nie okazywał. Może nie był w stanie ubrać swoich uczuć w słowa? Czasem wydawało mi się, że nie chciał pokazać po sobie tego, że jest wrażliwy; chłopak wyglądał na takiego, który z przyjaciółmi gra w kosza, pali, udaje niegrzecznego, a w zaciszu domowym pisze wiersze…
-               A ta? – Lena miała na sobie wiśniową bluzkę z dużym dekoltem i białym paskiem.
-               Spleśniała czereśnia. – Założyłam ręce na piersi.
… i jest kimś, kto cię na pewno zrozumie. To, że wierszy nie pisał nie było wcale takie oczywiste, ja jednak mogłam być tego pewna.
Aleksander, który wyznał mi miłość. Czułam, że to zmieniło między nami bardzo wiele, ale mimo wszystko wiedziałam, że to młody mężczyzna o wielkim sercu, który kocha zwierzęta. Marzyłam o tym, żeby cofnąć czas i wymazać wspomnienie o jego słowach, które do mnie skierował. Wcześniej nie było podtekstu w niczym, co robił, a teraz czułam się obserwowana. A mimo wszystko to chyba z nim miałam najlepszy kontakt…
-               Co powiesz na to? – Brązowa sukienka mojej siostry totalnie mnie zaskoczyła.
-               Worek po ziemniakach. Albo kupa. Do wyboru, do koloru.
… i najbardziej mu ufałam. Żałowałam, że wszystko potoczyło się tak, jak się potoczyło.
No i Konrad, który zawsze wywoływał uśmiech na mojej twarzy. Dziki, nieokrzesany, pełny energii i wiary w ludzi. Pomocny i zwariowany, chyba najbardziej żywiołowy i dziecinny z nas wszystkich. W ostatnim roku dojrzał i miałam wrażenie, że teraz można z nim porozmawiać na poważnie i naprawdę zaufać, widziałam też…
-               A co myślisz o tym? – Wskazała na bluzkę o zdecydowanie dziwacznym kroju, której kolor przypominał mi kiwi.
-               Marsjanie wzywają?
… że się stara i zależy mu bardziej niż zwykle.
-               No to mi coś wybierz! – naburmuszyła się i założyła ręce na piersi.
Podeszłam do stosu jej ubrań i wybrałam z niego sukienkę w kolorze pastelowego różu, z białymi wstawkami w talii. Miała dekolt w sam raz i szerokie ramiączka. Była prosta i z delikatnego materiału, na plecach miała wycięcia, pomiędzy którymi znajdowały się białe wstążki.
-               To.
-               Nie będę w niej wyglądać jak niedorozwinięta, niedojrzała malina?
-               Nie. Maliny nie mają kokardek. Załóż ją.
Siostra wciągnęła na siebie śliczne ubranie, a ja sięgnęłam do szafeczki poniżej, w której trzymała pudełka z butami i znalazłam jej pasujące szpilki.
Włożyła je i wyglądała naprawdę bosko. Westchnęłam, wywracając oczami; zły humor zaczynał mi mijać. Nie wiedziałam czy to za sprawą tego, że pomyślałam o chłopakach, czy dlatego, że Lena coraz bardziej była m o j ą  s i o s t r ą.
Teraz z kolei starsza podeszła do stosu swoich ubrań, buty rzucając gdzieś w kąt.
-               Twoja szafa to totalna porażka – powiedziała. – Ja już jakiś czas temu kupiłam coś dla ciebie, miałam ci to dać na święta, ale gdzieś mi się zawieruszyło i za nic nie mogłam znaleźć, dopiero ostatnio przypomniało mi się, gdzie to schowałam. – Powiedziała, wyjmując z szafki od butów coś miękkiego, owiniętego w papier do prezentów.
Wyciągnęłam prezent, niszcząc opakowanie. W środku była spódniczka, na oko sięgająca mi do połowy uda. Oczywiście czarna, skórzana.
-               Śliczna! Chyba pierwsza spódniczka, która mi się spodoba – Uściskałam siostrę.
-               Wystarczy, że do tego założysz bokserkę i jakąś białą biżuterię. Postaw na prostotę i elegancję. Fabian nie będzie mógł ci się oprzeć. – Mrugnęła do mnie porozumiewawczo.
-               Ja… Dziękuję.
*
Faktycznie, moja siostra miała rację. Nie było to skromne, ale stojąc przed lustrem stwierdziłam, że faktycznie wyglądam ładnie, trochę drapieżnie. Krótka spódniczka i bokserka może i były zestawem prostym, ale na pewno efektownym – dołożyłam do nich długi wisior z ciężkim białym sercem i mnóstwo bransoletek, rzemyków, czegokolwiek. Kolczyki zapięłam sobie czarne, włosy związałam w kitkę, którą następnie natapirowałam. Lena pomogła mi z makijażem i tym sposobem stojąc przed lustrem i wkładając buty na płaskiej podeszwie – wciąż nie przekonałam się do szpilek – uśmiechałam się do siebie. Efekt był naprawdę zaskakujący.
Dopiero w ostatnim momencie pomalowałam sobie paznokcie na czarno i czekałam, aż wyschną. Ucieszyłam się wtedy z tego, że nigdy ich nie obgryzałam – stanowiły prawdziwą ozdobę moich dłoni.
Spojrzawszy jeszcze raz w lustro sprawdziłam godzinę i stwierdziwszy, że powinnam już wyjść, zbiegłam na dół, założyłam płaszcz i udałam się przed dom, gdzie czekał na mnie Fabian, rozmawiając z tatą w samochodzie. Gdy tylko spostrzegł, że zbliżam się do samochodu jego ojca, uśmiechnął się do niego przepraszająco i wysiadł. Dając mi buziaka w policzek i ściskając mocno szepnął:
-               Ślicznie wyglądasz.
Uśmiechnęłam się tylko, gramoląc się na tył czarnego samochodu, w którym poczułam męskie perfumy. Przywitałam się grzecznie z panem Cymersem, który podwiózł mnie i Fabiana pod dom znajdujący się dość daleko od mojego.
Ojciec mojego chłopaka był doprawdy uroczy, śpiewał w samochodzie „Last christmas”, które jedna ze stacji radiowych postanowiła puścić w sylwestrowy wieczór. Uśmiechałam się przy tym jak głupia, tym bardziej, że w pewnym momencie Fabian postanowił zaśpiewać razem ze swoim tatą. Owszem, cieszyłam się, że pójdziemy na imprezę, ale szczerze żałowałam, gdy musiałam opuścić samochód Henryka. Pożegnałam się z nim, posyłając mu ciepły uśmiech, on natomiast kazał nam zadzwonić, gdy którekolwiek z nas zapragnie wrócić do domu. Życzył nam dobrej zabawy i mrugnął do mnie, każąc mi pilnować Fabiana. Roześmiałam się szczerze.
-               Lubię twojego tatę – wyznałam brunetowi, łapiąc go za rękę.
-               Cieszę się, że spędzę ten wieczór z tobą. – Przycisnął mnie do siebie. Staliśmy na ślicznej alejce, wiodącej do dużego, oświetlonego lampkami choinkowymi domu. Odgarniając kosmyk, który jakimś cudem wydostał się spod uścisku czarnej gumki, uśmiechnął się do mnie. – Myślę, że moglibyśmy tam nie wchodzić i bylibyśmy całkiem zadowoleni, ale zmarznięci. Proszę, może pójdziemy na spacer, zanim tam wejdziemy?
-               Jasne. – Uśmiechnęłam się. Podziękowałam sobie w myśli za wrzucenie balerinek do torebki, w której miałam pieniądze i papierosy, a włożenie na nogi moich nieśmiertelnych glanów. Glany do spódniczki, musiałam wyglądać jak ikona stylu.
-               Czasem nie wiem, co mam przy tobie mówić, więc gadam głupoty, wiesz?
-               Zauważyłam. – Zaśmiałam się. – Ślicznie tu – stwierdziłam po tym, jak rozejrzałam się po okolicy. – Pamiętam jak byłam mała i nocowałam u babci, która wtedy jeszcze mnie akceptowała. Czasem wieczorami zaplatała mi i Lenie warkocze, wplatała w nie wstążki, ubierała ciepło i w takie wieczory pełne śniegu zabierała nas na dwór i robiła z nami tę głupią zabawę „Tańcowały dwa Michały”, znasz to? – Chłopak tylko pokiwał głową. – Właściwie to trochę żałuję, że wszystko się tak potoczyło. To trochę smutne. Chciałabym mieć kochającą rodzinę i takich rodziców jak ty. – Nagle zrobiło mi się strasznie przykro i w moich oczach zalśniły łzy.
-               Hej, masz kochającą rodzinę. Nawet jeśli rodzice cię nie akceptują, to pewnie cię kochają. A jeśli nie oni, to jestem ja, jest Olek, Konrad i Filip. Cała nasza czwórka cię kocha.
-               Ale to… to co innego, wiesz, o czym mówię.
-               Wiem.
Chłopak stanął naprzeciw mnie. Ujął mnie pod ramię i zaczął się razem ze mną kręcić wokoło. Roześmiałam się, pociągając nosem. Naprawdę nie wiedziałam o co chodziło.
-               „Tańcowały dwa Michały, jeden duży, drugi mały… Jak ten duży zaczął krążyć, to ten mały nie mógł zdążyć. Jak ten mały nie mógł zdążyć, to ten duży przestał krążyć. A jak duży przestał krążyć, to ten mały mógł już zdążyć!” – Zatrzymał się tak, że wpadłam prosto w jego ramiona.
-               Jesteś cudowny – powiedziałam, ale chyba tego nie usłyszał. Miałam ochotę się rozpłakać, więc przez dłuższy moment wtulałam się w niego.
-               Wiem, że to było z mojej strony niedojrzałe, ale jakoś chciałem cię rozweselić.
Był ciepły i ślicznie pachniał. I czułam się bezpiecznie, a on się nie wyrywał, po prostu poczekał, aż się uspokoję. Kiedy się od niego odsunęłam, uśmiechnęłam się smutno, ale złapałam go za rękę i pociągnęłam w stronę domu.
Weszliśmy do środka, gdzie od razu zostałam poczęstowana piwem, a mój płaszcz odwieszono na wieszak; od razu zmieniłam buty. Poznałam właścicielkę domu o długich, prostych czarnych włosach. Nie była typową przedstawicielką piękna, ale nie nazwałbym jej też brzydką.
Dobra zabawa szybko mnie porwała. Tańczyłam, skakałam w rytm muzyki i biegałam co chwilę do łazienki – w końcu picie piwa powodowało, że często chciało mi się siku. Dużo gadałam z Fabianem, poznałam mnóstwo nowych ludzi, których imion nie byłam w stanie zapamiętać.
Była tylko jedna wada tej imprezy: pojawiła się na niej Wioletta. Od razu dostrzegłam złowrogi błysk w jej oku. Gdy tylko usłyszała wolniejszy kawałek wyciągnęła na środek Fabiana, którego szukaniem zajmowała się chyba od początku imprezy. Widziałam, że przez moment mój chłopak sprzeciwiał się, ale dziewczyna nie zaakceptowała tego i wyciągnęła go na siłę.
Cymers nie był w stanie źle tańczyć, skupiał się więc na stawianiu kolejnych kroków i trzymaniu Ambrozińskiej na dystans. Irytowało mnie patrzenie na nich, ale nie mogłam oderwać od nich wzroku. Stwierdziłam więc, że pójdę do toalety – czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. Odczekałam zamknięta kilka minut, licząc na to, że piosenka przeminie, poprawiłam makijaż i uczesanie, zapaliłam papierosa i dopiero wtedy wyszłam z łazienki.
Owszem, piosenka minęła, ale Fabian… wciąż tańczył z Wiolką. Stałam i gapiłam się na nich bezczelnie, sięgając po kolejne piwo. W międzyczasie zjadłam kilka koreczków, pochłonęłam też kilka chipsów. Minęły kolejne dwie piosenki, a Fabiana gdzieś wcięło. Postanowiłam nie siedzieć na tyłku, tylko zacząć się dobrze bawić – wstałam więc i uśmiechnęłam się nieco drapieżnie, wiedząc, że szybko znajdę kogoś, kto będzie chciał ze mną zatańczyć. Nie musiałam długo czekać – na środek wyciągnął mnie jakiś brunet z oczami w kolorze gorzkiej czekolady i ciemną karnacją. Przetańczyłam z nim kilka kawałków, ale wkurzyłam się, gdy złapał mnie za pupę. Ja w odwecie przybiłam mu piątkę… w twarz.
-               Idiota – prychnęłam dokładnie w momencie, gdy ktoś wykrzyczał:
-               LUDZIE, PÓŁNOC ZA TRZY MINUTY!
Wszyscy tłumnie zaczęli wylewać się na zewnątrz, ja powoli wcisnęłam swoje stopy w glany, zgarnęłam torebkę z balerinkami i papierosami i również wyszłam na dwór. Obserwowałam piękne fajerwerki, ale to nie przeszkadzało mi co jakiś czas przeszukać tłumu wzrokiem i spróbować odnaleźć Fabiana.
Dopiero gdy już wszyscy głośno odliczyliśmy „Trzy… Dwa… Jeden… SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!” poczułam na swojej talii czyjeś ręce i obróciłam głowę do tyłu. Moje usta spotkały wargi chłopaka i przez moment zapomniałam o swojej złości, jednak kiedy pocałunek się skończył, natychmiast poczułam nowy przypływ irytacji.
-               Cieszę się, że chociaż pocałowałeś mnie, a nie Wiolę, z którą spędziłeś sylwestrowy wieczór. – Uśmiechnęłam się, ale złośliwie.
-               Daj spokój, przecież wiesz…
-               Nie wiem, no właśnie nie wiem!
-               Wiola się mnie czepia jak rzep psiego ogona.
-               To jej powiedz, żeby się odczepiła. Może pomoże, bo z tego co widziałam, to jakoś specjalnie nie musiała cię zachęcać do pozostawienia mnie bez słowa.
-               Flawia…
-               Fabian. Może to głupie, bo przecież nigdy wcześniej… Nieważne.
-               Musisz zrozumieć, że ja też mogę mieć koleżanki.
-               A czy tą koleżanką musi być Wiola? Nie chcę, żebyś wybierał, ale ona wciąż chce cię mieć dla siebie!
-               Jesteś zazdrosna. – Uśmiechnął się.
-               Nie wiem, czy to jest powód do radości. Jadę do domu.
-               Nie wygłupiaj się.
-               Nie wygłupiam.
Już kilka chwil później zadzwoniłam po taksówkę, która zjawiła się nadzwyczaj szybko. Tylko że zamiast do siebie pojechałam do domu Olka.
-               Wow, Czarna! Przyjechałaś!
-               No, pokłóciłam się z Fabianem.
-               Dziwne – powiedział Filip.
-               Okazało się, że jest podrywaczem? – zapytał Konrad.
-               Możecie dać mu spokój?! Nie, nie o to chodzi! Tak wam przeszkadza to, że po raz pierwszy znalazłam sobie chłopaka i jestem zadowolona z życia?! Czemu ciągle mnie dobijacie?! Mam dość! Na razie! – krzyknęłam i zbiegłam po schodach. Złapałam płaszcz i torebkę, po czym pobiegłam do domu, gubiąc zapalniczkę.
W domu włączyłam telewizję, otworzyłam wino i oglądałam transmisje z różnych miast, patrząc na to jak wielu ludzi doskonale się bawi.
Po opróżnieniu całej butelki zasnęłam na sofie, nawet nie będąc w stanie wyłączyć wibrującego obok „telefonu zastępczego”. 

*

Przepraszamprzepraszamprzepraszam!

Nie mam się jak wytłumaczyć, więc tłumaczyć się nie będę. Jedno jest pewne: od teraz będę na bieżąco czytać Wasze blogi i je komentować.

Za korektę dziękuję Aivalar. Nie wiem co bym bez niej robiła, bo czasem gdy piszę... no cóż, brzmi to tak, jakby mówił to pijany.

Pozdrawiam! xx

7 komentarzy:

  1. Jejejejej, w końcu się doczekałam <33333 Awww, Flawia i Fabian są tacy adnkosfndkg <33 ( wybacz, ale jestem dziś nieco nie ogarnięta i moje komentarze są adekwatne do mojego stanu xd). Dlaczego Fabian spędzał cały czas z Wiolką, skoro przyszedł z Flawią? Ja rozumiem, może mieć koleżanki, ale ona to akurat sucz. Zachowanie Czarnej mnie nie zdziwiło, no kurde, też bym się wkurzyła. Chłopaki też są troche nie w porządku, powinni w końcu zaakceptować Fabiana. Jestem ciekawa co będzie daalej <3 Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :3
    Pozdrawiam i życzę weny :*
    PS. Zapraszam do siebie http://our-time-is-short.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ech, Flawia mnie dziś niemiłosiernie denerwuje!
    Sposób, w jaki "doradzała" Lenie był wręcz żałosny! Rozumiem, miała zły humor. Nie musiała jednak wyładowywać się na siostrze. To, że nie podobały jej się kreacje dziewczyny nie znaczy, że musiała silić się na takie przytyki. Jest różnica między szczerością a chamstwem...
    Na szczęście Lena nie była tak złośliwa i pomogła siostrze. Stylizacja Flawii była prosta i prawdopodobnie ładna. W życiu jednak nie zdecydowałabym się na określenie jej drapieżną. Zwłaszcza bez szpilek :P
    Jednakże - tak samo jak główna bohaterka - pokochałam pana Cymersa! "Last Christmas" jako sztandarowy utwór grudnia ;)
    Zachowanie Fabiana na imprezie nie było w porządku i nie dziwię się, że dziewczyna się na niego wściekła. Ma prawo mieć koleżanki, aczkolwiek powinien pamiętać, z kim przyszedł!
    Chociaż dziwi mnie reakcja Czarnej na zachowanie tamtego chłopca. Faceci to faceci. Póki nie są bezczelni, wystarczy zwrócić im uwagę, nie trzeba od razu bić ;P
    Dziewczyna traci panowanie nad emocjami. Pojechała do Olka, aby się wyżalić. Czego się spodziewała? Wie, że koledzy nie lubią jej chłopaka, więc nie mogła oczekiwać innej reakcji... A picie nie jest żadnym rozwiązaniem!
    Nie będziesz więcej znikać, prawda?
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdążyłam się stęsknić za tym opowiadaniem.
    Mimo tego, że główna bohaterka nie była zachwycona zachowaniem Fabiana, wydaje mi się, że trochę przesadza. Z jednej strony ją rozumiem, bo Sylwestra powinni spędzić razem, ale rzeczywiście Fabian ma prawo do rozmów i tańca z innymi dziewczynami. Pewnie, że lepiej by było, gdyby te jego koleżanki nie liczyły na coś więcej niż zwykła znajomość, ale z drugiej strony Flawia powinna ufać swojemu chłopakowi. Chociaż szczerze mówiąc na jej miejscu byłabym równie poirytowana, kiedy Fabian przetańczył kilka piosenek z Wiolettą.
    Wydaje mi się, że główna bohaterka jest bardzo zagubiona. W jej życiu ostatnio zaszły pewne istotne zmiany i najwyraźniej dziewczyna nie do końca wie, jak sobie z nimi poradzić. Nagle bardzo zbuntowana nastolatka zdołała kogoś pokochać, dobrze dogaduje się z siostrą, a jednocześnie ma duży problem z zakochanym Olkiem. Pewnie Flawia czuje się tak, jakby w jej ciele mieszkały dwie różne osoby. Z jednej strony wciąż chciałaby pozostać niezależną dziewczyną, która otacza serce żelaznym murem, a jednocześnie mimowolnie zamienia się w zwykłą nastolatkę, która rozmyśla nocami o swoim chłopaku i nawet jest w stanie założyć spódnicę (!). Mam nadzieję, że wkrótce Flawia odnajdzie jakąś równowagę.
    Pozdrawiam
    koszmar-na-jawie
    b-u-n-t

    OdpowiedzUsuń
  4. I pomyśleć, że nie tak dawno był Sylwester... Co prawda mój ostatni nie należał do najlepszych, ale ten dzień ma w sobie coś szczególnego, nawet jeśli siedzisz w domu i nie zajmujesz się niczym interesującym. Nie dziwię się zatem, że Flawia była taka podekscytowana, zwłaszcza, że miała wejść w Nowy Rok u boku swojego chłopaka :D
    Jeszcze jedna konkretna zmiana w zachowaniu głównej bohaterki: zaczęła się przejmować swoim wyglądem, tym jak jest ubrana. Widać, że miłość nieźle na nią wpłynęła, mnie osobiście bardzo się to podoba :) No i nieźle się uśmiałam, kiedy pomagała siostrze w wyborze odpowiedniego stroju. Dobra, na dłuższą metę takie komentarze faktycznie mogły wydać się chamskie, ale Flawia po prostu była starą, dobrą Czarną, a nie wydaje mi się, by Lena miała się obrazić o kilka żartobliwie rzuconych słów. W każdym razie cieszę się, że obie dziewczyny ostatecznie znalazły odpowiedni strój na sylwestrową zabawę. Jestem pewna, że wyglądały niesamowicie.
    Ojciec Fabiana absolutnie podbił moje serce. To sama przyjemność przebywać w towarzystwie tak pozytywnie nastawionego człowieka, który chyba do całego świata podchodzi tak życzliwie. Chyba już wiadomo, po kim Fabian to odziedziczył :) Sposób, w jaki Flawia i Fabian zachowują się względem siebie jest totalnie uroczy. Wciąż się poznają, co stopniowo zacieśnia ich więź, a te drobne czułości, które sobie okazują, są bardzo delikatne i takie... świeże, młode. Nie potrafię inaczej tego opisać. Zależy im na sobie, widać to na pierwszy rzut oka, a serce każdego cicho się cieszy, kiedy patrzy na szczęście innych.
    Wcale się nie dziwię, że Flawia była aż taka wściekła, kiedy Wioletta wkroczyła do akcji. Strasznie nie lubię tej dziewczyny, zwłaszcza jej zachowania względem Fabiana, który chyba jest zbyt dobry, by komukolwiek odmówić, chociażby wspólnego tańca. Nic dziwnego, że Czarna była zazdrosna, każda zakochana dziewczyna by była. To smutne, że Sylwester skończył się takim przykrym akcentem... Najpierw nasza para się pokłóciła, później Flawia miała kolejne spięcie z przyjaciółmi. Wieczór nie był zbyt udany, ale pod względem fabularnym podoba mi się to. Nie zrobiłaś z tej imprezy sielankowej zabawy, na której królowałaby radość, tylko przedstawiłaś samo życie, gdzie nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli.
    Czekam na ciąg dalszy <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak długo się zastanawiam, co się z Tobą dzieje, że od tak długiego czasu nie dodałaś żadnego rozdziału :( Ale całe szczęście wróciłaś! Cieszy mnie to :* Nie będę pytać o przyczynę, każdy ma czasem lepsze i gorsze okresy zarówno w życiu, jak i w pisaniu. Grunt, że jesteś z nami :*
    Ech ta Flawia xD Chyba zaczynam rozumieć jej zdenerwowanie... tak to już bywa w okresie dojrzewania, że byle głupota potrafi wyprowadzić człowieka z równowagi. Rozmowa dziewczyny z siostrą mnie rozbawiła. Jednak na szczęście obie znalazły odpowiednie kreacje, w których świetnie się prezentowały.
    Muszę przyznać, że Fabian jest bardzo romantyczny. Zabrał ją na spacer... i ta ich rozmowa <3 Kocham tego typu sceny ^^
    Trochę mnie wkurza, że Flawia próbuje udawać dorosłą na siłę, a przecież widać, iż zachowuje się jak zwykła nastolatka. Jakby picie było rozwiązaniem wszystkich problemów... taa jasne, tyle tylko, że wytworzą się zupełnie nowe.
    Szkoda, że sylwester się tak skończył. Uważam, że Fabian przegiął. W końcu przyszedł tam z Flawią, a nie Wiolettą. Ech... powinien jej odmówić, zwłaszcza jeśli chodzi o wolny taniec. Mam jednak nadzieję, że on i Czarna się pogodzą.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Cześć! :)
    Jak ja lubię rozdziały o Sylwestrze. :D Aż mi się przypomniał mój... Ach, jest co wspominać. :D
    Flawia ogólnie ładnie wyglądała tylko szkoda, ze nie założyła, np. litów. Do spódniczki ładniej wysokie buty, a lity to w sumie do niej pasują. :D
    Uważam, że dziewczyna przesadziła. O co gniewa się na Fabiana? I to jeszcze w Nowy Rok. :/ I tak samo się wkurzyła na przyjaciół. Zaskoczyło mnie jej zachowanie. Ale mam nadzieję, że wszystko się ułoży i pogodzi z Fabianem.
    Przepraszam za krótki komentarz, ale nie mam siły na więcej. :(
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie! <3
    www.otchlan-czasu.blogspot.com
    www.marzenia-duszy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Ach Ci rodzice... No telefon to mogliby oddać, bo to święta rzecz dla nastolatka, ale niestety oni tego nie potrafią zrozumieć, chociaż szczerze, jakbym wzięła telefon mamie, to by chyba oszalała ;d No cóż, przynajmniej pozwolili wyjść Czarnej na imprezę sylwestrową, a w niej w końcu zaczęła się odzywać taka "zwykła" dziewczyna. Chodzi mi tutaj o to, że chciała się podobać Fabianowi i ubrać coś niezwykłego. Jak dobrze, że ma siostrę, a ta siostra zna ją na tyle dobrze, że kupiła śliczną spódniczkę, pasującą na Flawię. To cudowne uczucie, móc wyjść ze swoim chłopakiem i wyglądać przy tym tak olśniewająco. Niestety jak tylko przeczytałam, że na imprezie pojawiła się W. to pomyślałam, że będą jakieś kłopoty i miałam rację! No nie dziwie się, że nasza bohaterka się wkurzyła, bo ja bym chyba rozpętała piekło. Chłopak powinien interesować się w taką noc swoją dziewczyną, a nie inną. Szkoda, że ten wieczór tak się skończył ;/ Jeszcze pokłóciła się z przyjaciółmi i w efekcie skończyła zabawę śpiąc na kanapie. Ale cóż, tak wygląda życie, nie można wszystkiego idealnie zaplanować, a szkoda. : ) Życzę dużo weny i czasu na pisanie. Oczywiście czekam na rozdział ; *

    OdpowiedzUsuń

Powiedz, co myślisz ;)