poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Rozdział jedenasty

"Życie nie polega na tym, by istnieć. Życie polega na tym, żeby umieć być."




Fabian dość spokojnie przyjął wiadomość o tym, że rodzice nakazali mi w niedzielę udać się w inne miejsce, niż mieliśmy we wspólnych planach, widać uznał, że nie ma sensu się smucić, lepiej spotkać się w następnym tygodniu.
Dla mnie natomiast owa niedziela stała się nie dniem do wypoczynku, lecz raczej dniem, w którym musiałam założyć ozdobne, dziewczęce ubrania i starać się trzymać język za zębami – nie być sobą. Grzeczna jak Lena, delikatna jak siostra, wiecznie uśmiechnięta i miła, jak ideał, który podobno miałam w rodzinie. Pożyczyłam od dziewczyny rajstopy i ubrałam się tak, jak miałam zaprezentować się wśród rodziny. Mama próbowała nakłonić mnie do makijażu, ale warknęłam:
-          Wybacz mamo, ale nie będę się pieprzyć z podkładem i kredką tylko dlatego, żeby wszyscy myśleli, że jestem tak ładna, jak Lena. – Mama chyba zmieniła zdanie i już więcej nie próbowała wmówić mi, że delikatny make-up pomógłby mi chociażby lepiej wyjść na zdjęciach.
Przygotowania do rodzinnej uroczystości były dla mnie męczące. Lena i mama chyba ucieszyły się z tego, że w domu zostały zaprojektowane dwie łazienki, bo mogły korzystać z nich obie jednocześnie; ja ulotniłam się z tej dolnej do mojego pokoju po wzięciu prysznica, umyciu zębów i ubraniu się. Nie przeszkadzałam w ich nerwowej krzątaninie, podobnie jak ojciec, skupiony na czytaniu gazety. To po Krzysztofie Wilkowskim moja siostra odziedziczyła urodę: ciemną cerę, brązowe oczy i brązowe włosy można było przypisać mężczyźnie. Ja natomiast wdałam się bardziej w matkę, która to miała niebieskie oczy i, prawdopodobnie gdy była młodsza blond włosy, bo swój naturalny kolor zdecydowała się ukryć pod jednym z odcieni rudego.
Moi rodzice nigdy nie opowiadali o swojej przeszłości i to mnie irytowało. Przecież oni też kiedyś byli w moim wieku, kiedyś też popełniali głupstwa, mieli swój styl, chcieli się zbuntować, wiedzieli, że gdyby ich rodzic kochał bardziej jedno z dzieci, wcale by się nie cieszyli. Dlaczego popełniali takie błędy? Z pewnością gdyby nie traktowali mnie tak z góry nie byłabym aż tak przeciwko nim, nie buntowałabym się aż tak. Gdyby akceptowali moich przyjaciół wszystko byłoby w porządku. Ale tak…
-          Flawio, zejdź już na dół. Wsiadaj do samochodu, za chwilę jedziemy. – Wysoki głos matki przerwał moje rozmyślania na temat tego, co powinni robić rodzice, a czego nie.
Zwlekłam się na dół, dziękując w myślach rodzicom za to, że docenili mój gust i przyzwyczajenia i dostałam od nich buty na płaskim obcasie, bo w szpilkach takich, jakie na nogach miała Lena, zwyczajnie nie umiałam chodzić.
W samochodzie oczywiście siedziałam z tyłu razem z siostrą, obie milczałyśmy zgodnie. Obserwowałam migające budynki, chociaż mieliśmy do babci kilkadziesiąt minut pieszo – mieszkała w miejscowości oddalonej zaledwie o kilka kilometrów od Piraw, które z kolei od mojego domu były oddalone również tylko o trzy kilometry, w związku z tym już po kilku minutach jazdy samochodem wysiadłam z niego nie siląc się na uśmiech. Dopiero zobaczywszy rodzinę i poczuwszy szturchnięcie Leny zdobyłam się na podniesienie kącików ust do góry, wiedziałam, jak spotkanie rodzinne się skończy - chwaleniem mojej siostry i mimowolnym gnojeniem mnie. Spróbowałam zachować dobry humor, który trochę mi się podniósł, gdy wpadłam w objęcia Bartka; wiedziałam, że on – jako jedyny – naprawdę mnie doceniał i nie przepadał za moją starszą siostrą. Był gotów powiedzieć jej coś uszczypliwego i niejednokrotnie to robił, ku mojej uciesze.
-          W sukience? – jęknął niezadowolony. – Zmusili cię, czy mam już się wkurzyć, że jedyna normalna dziewczyna na świecie dołącza do przyjaciółek Lenki? – zapytał, szturchając mnie lekko w ramię.
-          Nie szturchaj mnie w ramię – powiedziałam, udając powagę. – Nie życzę sobie tego, nie sądzę też, by obrażanie mojej siostry podniosło twoją opinię w moich oczach. – Widząc jego zdziwione spojrzenie nie byłam w stanie dłużej udawać powagi. – Żartuję, jaja sobie robię – wybuchłam gromkim śmiechem, a Bartek zawtórował mi. – Wcisnęli mnie w sukienkę i kazali udawać miłą i grzeczną, minęły trzy minuty, a ja już mam dość. – jęknęłam mu do ucha, a on odparł:
-          A mnie wcisnęli w tę koszulę i spodnie od garnituru, umieram tu od piętnastu minut – wskazał na siebie.
Przyjrzałam się mu, zmienił się trochę od naszego ostatniego spotkania. Jego niebieskie oczy w połączeniu z czarnymi włosami niemal hipnotyzowały, do tego przystojne, wyraźne rysy twarzy powodowały, że wyglądał na znacznie starszego, niż był. Mimo tego, iż miał dopiero siedemnaście lat, ja określiłabym jego wygląd na dwadzieścia dwa; efekt ten potęgował także wzrost chłopaka, który mierzył sobie sto siedemdziesiąt cztery centymetry.
Jego życzliwy uśmiech poprawił mi humor, do domu babci weszliśmy jako ostatni. Zastaliśmy ludzi ustawionych w kolejce do siwej już kobiety, wszyscy chcieli złożyć jej życzenia, mnie też to czekało, ale podeszłam do tego obojętnie. Prowadziłam spokojną konwersację z Bartkiem, zasypując go pytaniami, w których między innymi były te o konta internetowe – chłopak nie korzystał z nich zbyt często i dlatego też jedyną formą kontaktu między nami były rodzinne spotkania i telefony od czasu do czasu. Chłopak natomiast zwyczajnie nie lubił marnować czasu na siedzenie przy komputerze, wolał pójść na trening siatkówki lub kickboxingu.
Jego rodzice akceptowali go. Zastanowiłam się dlaczego moi tak bardzo nie lubili mnie. Bo inaczej tego nie można było nazwać: oni mnie nie lubili, po prostu.
Życzenia składałam babci jako ostatnia. Gdy już skończyłam, usłyszałam:
-          Dziękuję ci. I przy okazji muszę ci powiedzieć, że ładnie wyglądasz, tak, jak Lena. Widzę, że twoja siostra ma na ciebie dobry wpływ, po raz pierwszy od długiego czasu założyłaś takie ładne ubrania. Powiedz mi, czy dalej słuchasz tych wrzasków? Nie wiem jak to się nazywa i…
-          Metal i rock, babciu – powiedziałam szybko. – To nie są wrzaski, to jest muzyka.
-          A nie mogłabyś słuchać czegoś innego? To zbyt agresywne dla takiej dziewczynki jak ty. Znalazłaś sobie jakieś przyjaciółki?
-          Mam wspaniałych przyjaciół, babciu.
-          To znaczy kogo?
-          Aleksandra, Filipa i Konrada.
-          Wiesz, że to nie przystoi, żeby dziewczyna w twoim wieku szlajała się z trzema mężczyznami? Nie wypada, Flawio – odparła kobieta, a ja poczułam, że robię się wściekła.
-          Ale oni są chyba jedynymi osobami na ziemi, które akceptują mnie w pełni.
-          A nie możesz znaleźć sobie dziewczyn, które zaakceptują cię w pełni? – zapytała moja mama, wtrącając się do dyskusji.
-          Ty nie powinnaś się odzywać; ty jesteś osobą, która akceptuje mnie najmniej – warknęłam. – Co ci do tego, skoro i tak masz mnie w dupie? – Po raz kolejny nie kontrolowałam moich odruchów, byłam już wściekła, Bartek poklepał mnie po ramieniu, co trochę mnie otrzeźwiło.
-          Flawio! – krzyknęła Lidia Popławska, a ja po raz kolejny warknęłam:
-          Przepraszam, szczerość boli.
-          Lena się tak nie zachowuje, ja nie wiem, to ci chłopcy tak na ciebie wpłynęli, na pewno! Przecież sama na pewno byś nie wpadła na to, żeby palić papierosy, czy uciekać ze szkoły – powiedziała babcia, dając tym samym dowód na to, że wie, co się dzieje u nas w domu.
-          Mnie możesz obrażać, ale od moich przyjaciół, babciu, z daleka proszę.
-          Kiedy babcia ma rację! – krzyknęła mama. – To oni cię sprowadzili na złą drogę.
-          Nie, mamo. To wy – powiedziałam, dziadek pokręcił głową. – I tak długo tu wytrzymałam, nara – rzuciłam dość ostro, przytulając się do Bartka na pożegnanie.
Widziałam tylko jak Lena razem ze swoimi przyjaciółkami spogląda zdziwiona, a rodzice nerwowo przepraszają wszystkich za moje zachowanie. Wyszłam z domu dziadków, wcale nie czułam się dobrze z tym, że wywołałam kolejną kłótnię w rodzinie. Dobrze wiedziałam, że zachowałam się egoistycznie i zbyt impulsywnie. Żałowałam, że takie zdarzenie miało miejsce, ale nie umiałam powrócić tam i przeprosić za moje zachowanie, podejrzewałam też, że słowo „przepraszam” nie przeszłoby przez moje gardło: było mi przykro raczej dlatego, że moja rodzina nie akceptowała mnie i moich przyjaciół, niż przez tę kłótnię.
Potrzebowałam rozmowy z kimś; najbliżej miałam do Fabiana – Pirawy, gdzie chłopak mieszkał, były oddalone od domu babci zaledwie o kilkanaście minut drogi pieszo; co prawda jeszcze nie byłam w domu Fabiana, ale postanowiłam zadzwonić dopiero później. Szłam powolnym krokiem, próbując nie myśleć o tym, że akceptację, którą powinnam uzyskać wśród członków mojej rodziny, uzyskałam dopiero poza domem, wśród początkowo obcych dla mnie ludzi. Czemu oni chcieli mnie poznać, nie oceniali po pozorach, a moi właśni rodzice spoglądali tylko na moje powierzchowne zmiany?
W gruncie rzeczy mało mnie to obchodziło. Uodporniłam się na ich zdanie, ale czasem zastanawiałam się nad ich zachowaniami, analizowałam je i dziwiłam się – jak można jedno dziecko kochać bardziej, a drugie mniej? Marsz upływał mi na takich beznamiętnych przemyśleniach oraz odrzucaniu kolejnych połączeń od mamy, która z pewnością chciała, bym wróciła i wyrzuciła z siebie nieszczere przeprosiny; wściekłam się na nią, blokując jej numer. W końcu przekroczyłam miejsce, obok którego była wryta tabliczka z napisem „Pirawy”, uszłam kawałek i miałam zamiar wyjmować z torebeczki telefon, by zadzwonić do Fabiana i zapytać się co robi i gdzie mieszka, gdy nagle przy jednym z dość ładnych domów ujrzałam dwie szarpiące się sylwetki.
Moje zdziwienie osiągnęło szczyt, gdy okazało się, że był to Cymers i… Olek.
-          Tylko spróbuj – dziwnie było słyszeć warczenie z ust Aleksandra, który zazwyczaj był spokojny i opanowany.
-          Ale ja nie zamierzam… - rozpoczął Fabian, ale przerwałam mu:
-          Za przeproszeniem, co się z wami dzieje?! O co wam poszło?!
-          O nic – odparł Aleksander i puścił Cymersa, Fabian uczynił to samo, chłopaki wyprostowali się i wygładzili ubrania. – Ja już pójdę – rzucił Olek, po czym nawet nie przytulając mnie na pożegnanie odszedł.
-          O co wam poszło, Fabian, bądź ze mną szczery, proszę – uśmiechnęłam się delikatnie, łapiąc go za przedramię.
-          O ciebie – powiedział, wzruszając ramionami. Przez chwilę nie mogłam złapać oddechu.
-          Jak to: o mnie? W sensie, że co?
-          On nie chce, żebym cię zranił, żebym z tobą był, żebym z tobą spędzał czas. Chyba jest zazdrosny.
-          Ja… zaraz wracam – powiedziałam, po czym pobiegłam za Aleksandrem.
Czułam się mu coś winna, ale jednocześnie czułam, że chłopak przesadzał. Był moim przyjacielem i miał na mnie duży wpływ, ale nie mógł decydować o moim życiu, o tym, z kim się spotykałam. Dogonienie go zajęło mi chwilę, ale gdy już to zrobiłam i chłopak odwrócił się w moją stronę, byłam nieco zaskoczona… był wściekły. Gniewnie zaciskał szczęki, a jego pięści ściskały się raz po raz; próbował oddychać powoli i regularnie, ale nie wychodziło mu to. Byłam tak zszokowana, że nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa.
-          Co? – warknął, to mnie otrzeźwiło.
-          O co wam poszło? O mnie? – zapytałam cicho, zaskoczona jego agresywnym podejściem.
-          Nie zawsze musi chodzić o ciebie, Czarna! – krzyknął i oddalił się w szybkim tempie, a ja wytrzeszczyłam oczy i patrzyłam, jak odchodził.
Po chwili ja również odeszłam, ale w przeciwną stronę – skierowałam się do domu Cymersa. Sama nie wiedziałam czemu, ale chciałam z nim porozmawiać o tym, co się właściwie stało. Gdy już dotarłam do jego domu i weszłam do środka, przy drzwiach dopadła mnie mała, uśmiechnięta dziewczynka o oczach tak samo zielonych, jak Fabian. Miała też długie, czarne włosy, które były splecione w dwa warkoczyki; jak na sześciolatkę była szczuplutka. Jej oczy śmiały się do mnie, a po chwili usta dołączyły do nich u śmiech rozjaśnił jej twarz.
-          Cześć, jestem Olga, a ty jesteś ta dziewczyna, co ma takie dziwne imię, Fabian miał rację.
-          Ale w czym miał rację?
-          Że jesteś bardzo ładna – odparła szybko dziewczynka. – To jak masz na imię? Chodź na górę, Fabian zaraz przyjdzie, zaprowadzę cię do jego pokoju. On ma fajny pokój, lubię w nim siedzieć – Olga mówiła bardzo szybko, ledwo ją rozumiałam, ale pod wpływem komplementu zarumieniłam się. – Fabian zawsze mi opowiada ciekawe i fajne bajki, wiesz? Tobie też opowiada? – zapytała.
-          Eee… nie, mnie nie opowiada – mruknęłam, podążając za dziewczynką. Nie nadążałam za jej słowotokiem.
-          To ja pójdę po Fabiana, powiem mu, że przyszłaś.
-          Dobrze.
Nieco zdziwiona energicznym powitaniem Olgi weszłam do pokoju Fabiana, w którym panował porządek; jedynie nieułożona pościel na łóżku stanowiła element, który mógł zostać uznany za namiastkę bałaganu. Zdziwiło mnie to, bo obojętnie w którym momencie nie weszłabym do pokoju Olka, Filipa lub Konrada - panował tam bałagan. Oczywiście, nie zawsze, ale w większości przypadków, tymczasem u Cymersa jeden rzut okiem na biurko z jasnego drewna utwierdził mnie w przekonaniu, że chłopak zdecydowanie nie przepada za bałaganem - na blacie leżało tylko kilka kartek, stał laptop oraz duża, regulowana lampka. Tuż przy meblu stało szare krzesełko obrotowe, a w rogu była szafa z półprzezroczystą​ szybką, zza której wystawały książki. Przy prostopadłej ścianie dostrzegłam szafeczkę, która miała kilka szuflad; domyślałam się, że to w nich znajdują się ubrania Fabiana. Stojąc przodem do szafki można było wyjrzeć przez okno, co też uczyniłam. Po chwili wróciłam jednak do oglądania pokoju i dostrzegłam kolejne szczegóły: niebieski dywanik leżący pomiędzy łóżkiem a szafką oraz lampkę, która stojąc nad posłaniem chłopaka zapewne służyła mu do nocnego czytania. Tuż nad obiektem, na którym usiadłam wisiał obrazek, narysowany przez Olgę; oprawiony w ramkę prezentował się dość ładnie na jasnopomarańczowej ścianie, która z kolei wyglądała ciekawie w połączeniu z ciemniejszym odcieniem tego samego koloru, znajdującego się na pozostałych ścianach. Spojrzałam na moje stopy, które w rajstopach i balerinach wyglądały na zadziwiająco małe na całej powierzchni podłogi, pokrytej jasnymi panelami.
Uśmiechnęłam się pod nosem, notując sobie, że Fabian na pewno kocha swoją siostrę całym sercem. Kilka minut czekałam na chłopaka, który w końcu pojawił się z tacą w rękach, na której wniósł sok porzeczkowy, dwie szklanki i chipsy. Zdziwiłam się, że chciał ze mną normalnie rozmawiać po takiej szarpaninie, po wyznaniu, że Aleksandrowi chodziło o mnie. Przez pierwsze kilka sekund trwaliśmy w milczeniu, a ja czułam się nieco zakłopotana, tym bardziej, że na roześmianą zazwyczaj twarz chłopaka nie wpłynął nawet uśmiech. Powoli i ostrożnie odłożył tacę na szafeczkę przy oknie i usiadł na łóżku obok mnie.
-          Bardzo ładnie dziś wyglądasz – wreszcie grymas rozjaśnił przystojne rysy jego twarzy. – Ta sukienka ci pasuje, naprawdę. Czemu nie chodzisz w żadnej z nich częściej? – zapytał, a ja po raz kolejny zarejestrowałam fakt, że się uśmiechnął.
-          Taki mam styl, spodnie są wygodniejsze.
-          Ale chętnie chodziłabyś tak ubrana, gdyby nie siostra?
-          Może tak, może nie. Nie wiem – burknęłam, bo temat zszedł na Lenę. – Czy zawsze wszystko musi się kręcić wokół niej? Mam tego dość, wiecznie Lena i Lena. Nawet ty. Sądzę, że w liceum zdążyłeś już ją poznać, co sądzisz o mojej siostrze?
-          Nie gadałem z nią, nie znam jej. Ale skoro nie chcesz o niej rozmawiać, to nie będę cię zmuszać, aczkolwiek chyba przyszłaś tu, żeby pogadać, co?
-          O czym? O tym, że moja rodzina uważa mnie za zakałę, za czarną owcę i sądzi, że nie mam żadnych zalet, a moi przyjaciele to idioci i debile, którzy chcą tylko seksu? Nie będę ci truć o tym, lepiej obejrzyjmy jakiś film.
-          Nie trujesz, Flawia, to cię gnębi i to widać, lepiej będzie jak o tym opowiesz. Duszenie uczuć w sobie to nie jest dobry pomysł – uśmiechnął się, jakby znając moje pragnienia, owszem, chciałam z nim pogadać. – Słuchaj, to nie jest tak, że oni cię nie kochają, na pewno cię kochają, ale nie umieją tego okazać i…
-          Nie pieprz. Oni chcą, żebym była ideałem, a ja nim nigdy nie będę.
-          Może dla nich nie będziesz, ale zawsze znajdą się osoby, dla których będziesz idealna. Uśmiechnij się, dobrze? – zagarnął kosmyk moich włosów, które wymknęły się z warkocza za ucho, a ja poczułam, że się rumienię. Ten gest uspokoił mnie i odwzajemniłam jego uśmiech.
Do wieczora oglądaliśmy świetną komedię, śmialiśmy się i rozmawialiśmy, a ja poczułam, że jestem komuś potrzebna. A to w życiu jest chyba ważne, wiedzieć, że istnieje ktoś, dla kogo jesteśmy ważni. 

*

Średnio lubię ten rozdział, bo o ile w poprzednich Czarna zachowuje się jak dzieciak, o tyle w tym jak rozkapryszony bachor, który może wszystko... 
Ale i tak ją lubię xD 

Pytania do mnie?  KLIK
Pytania do bohaterów? KLIK

Pozdrawiam <3

10 komentarzy:

  1. Muszę to powiedzieć, ale z rozdziału na rozdział coraz mniej lubię Flawię. Tak, jak sama powiedziałaś, albo zachowuje się jak dziecko, albo jest strasznie rozkapryszona. Uważam, że przegięła. Nie powinna się tak odzywać do babci, choć rozumiem, że ciągłe porównywanie do siostry bardzo ją denerwuje. Ta kobieta jest od niej jednak starsza i mądrzejsza, powinna trzymać język za zębami i traktować ją z szacunkiem.
    Poza tym... kłótnia Olka z Fabianem była słodka. Ojoj, widać, że Aleksander troszczy się o Flawię aż za bardzo. Takie to urocze i dziwne jednocześnie xD
    Polubiłam siostrę Cymersa. Ja w ogóle lubię małe dzieci. Widać, że chłopak kocha ją jak nikogo innego. Szkoda, że nie ma takiej więzi pomiędzy Czarną a Leną, lecz mam szczerą nadzieję, że to z czasem się zmieni.
    Pozdrawiam i czekam na nowy rozdział! Już nie mogę się doczekać jakiejś przemiany w bohaterach <3 Co do Twojego pytania... ja w wakacje strasznie się nudzę, bo od połowy lipca cały czas siedzę w domu. A Tobie jak mija wolne?

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz rację, Flawia zachowuje się jak dziecko, no ale, patrząc na to z jej perspektywy, to ja bym się tak samo zachowała. Też nie cierpię, kiedy ktoś krytykuje moich znajomych wcale ich nie znając ; /
    Ooo, jakie to miłe, że Olek tak się troszczy o Flawię, jednak nie sądzę, że Fabian może być taki, z jakiego go uważa. Wydaję się być na prawdę miły i sympatyczny i chyba zależy mu na Czarnej.
    Jejciu, Olga jest taka słodziutka *.* Przypomniała mi taką małą dziewczynkę, która zaczepiła mnie dzisiaj w sklepie *.* Ogółem, nie lubię dzieci ( wiesz, trauma po młodszym bracie i jego kolegach ... ), ale sądzę, że siostrę Cymersa wyjątkowo polubię : )
    Czuję, że szykujesz jakieś zmiany w zachowaniach bohaterów, dlatego też nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału <3
    Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Może jestem dziwna, ale nadal lubię Flawię. Jestem też świadoma, że gdyby była traktowana inaczej przez własną rodzinę, to być może jej osobowość ukształtowałaby się zupełnie inaczej.
    Bartek zrobił na mnie naprawdę miłe wrażenie, oby jeszcze pojawił się w tym opowiadaniu. Odwrotnie było z mamą Flawii oraz jej babcią, ponieważ ich komentarze zdrowo mnie wkurzyły. Ja rozumiem, że może się coś nie podobać, ale dlaczego widzą w tej dziewczynie same złe rzeczy? Bo nieco inaczej się ubiera, a jej przyjaciele to chłopcy? Chyba dobrze, że w ogóle ma przyjaciół? Kompletnie nie rozumiem rodziny głównej bohaterki. Nawet nie widzą, że ranią nastolatkę, zamiast po prostu ją wspierać, a przede wszystkim zaakceptować. Lena też mogła obronić siostrę, a nie stać jak ta ciota.
    Bójka między Fabianem a Aleksandrem specjalnie mnie nie zdziwiła. Od jakiegoś czasu byłam przekonana, że Olka rozrywa zazdrość, co zresztą jest normalne, dlatego na wybuch wystarczyło tylko czekać. Dobrze, że nie zrobili sobie krzywdy...
    Cymers zachował się naprawdę słodko, coraz bardziej go lubię. Wysłuchał Flawii, pocieszył ją i w pewien sposób podniósł samoocenę. Dobrze, że dziewczyna może na nim polegać, dzięki temu odreagowała to niefortunne rodzinne spotkanie, za które pewnie i tak oberwie po powrocie do domu.
    Rozdział świetny, czekam na ciąg dalszy <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja również coraz mniej lubię Flawię. No naprawdę, rozumiem, że jej rodzice są okropni, ale jej siostra wcale nie wydaje się taka straszna. To, że wszyscy ją chwalą, to nie jej wina, a nienawidzenie jej z powodu zazdrości o miłość ze strony rodziny, to po prostu głupota. Gdyby Flawia chociaż spróbowała poprawić kontakty z Leną, na pewno pomogłoby jej to w ociepleniu relacji z rodzicami. No i to, co zrobiła na urodzinach swojej babci... Odstawiać jakieś sceny, bo starsza kobieta chciałaby zobaczyć swoją wnuczkę w sukience? Rozumiem, że główna bohaterka lepiej czuje się w spodniach i glanach, no ale mogłaby zrobić przyjemność swojej babci. A potem się dziwi, że wszyscy ją krytykują, bo zachowuje się jak jakaś księżniczka, która nie jest w stanie znieść jednego popołudnia w nieco inny ubraniu.
    Babcia Flawi nieco przesadziła z tymi komentarzami, ale z drugiej strony, jeśli jej wnuczka odstawiała takie sceny za każdym razem, kiedy się widziały, to nawet nie jestem zdziwiona. Niby to Lenę wszyscy wychwalają i się nią interesują, ale to Flawia zachowuje się jak rozpieszczone dziecko.
    Nie jestem zdziwiona, że Olek pobił się z Fabianem. Już bardziej zaskoczyłoby mnie, gdyby nie okazywał jakichkolwiek oznak zazdrości, skoro czuje coś do głównej bohaterki. A Fabian nadal nie wydaje mi się być kimś, na kogo Flawia powinna uważać. Po przeczytaniu końcówki rozdziału polubiłam go jeszcze bardziej.
    Pozdrawiam
    koszmar-na-jawie

    OdpowiedzUsuń
  5. I mi ten rozdział się bardzo podoba. Fakt, Flawia zachowywała się tutaj jak 'rozkapryszony bachor', ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Ten rozdział podoba mi się tak bardzo, dlatego, że było tu dość dużo Fabiana. Wcześniej za nim nie przepadałam, ale po tej rozmowie z Flawią, pokazał, że jest mądry, miły i wydaje mi się, że ma czyste zamiary. Ale może to tylko złudzenie? Może robi tak specjalnie? A może nie? :D Sama już nie wiem, dlatego niecierpliwie czekam na rozwój akcji. :)
    Spodobał mi się opis pokoju Fabiana. Ładnie to opisałaś. :) Fajnie, że lubi on porządek. Rzadko spotyka się takich facetów, dlatego jest to fajne, że ktoś taki jest. :D
    W tym rozdziale bardzo spodobały mi się relacje Fabiana i Flawi. Zachowywali się jak przyjaciele i chłopak miał rację, że dziewczyna powinna się wygadać. Mądry chłopak. :D
    O co chodziło Olkowi? Czy on naprawdę jest aż tak zazdrosny o Czarną? Zaczyna mnie już wkurzać.
    Pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
  6. hahaha, tak czułam, że to rodzinne spotkanie skończy się katastrofą. Czyżby w następnym rozdziale było wielkie kazanie od rodziców? I co się kurde dzieje z Olkiem?!
    Czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Po pierwsze: nie wiedziałam o notce! Dlaczego nie wiedziałam o notce?
    Po drugie: To chyba pierwszy rozdział w którym Flawia mnie nie wkurwiła, ave!
    Po trzecie: To, jak potraktował ją Olek >>>>>>>
    Pewnie potem okaże się, ze to tylko dlatego, że rozzłościła go kłótnia z Fabianem (btw,ciekawa jestem o co NAPRAWDĘ im poszło) i będzie ją przepraszał przez dwa rozdziały, ale na tę chwilę jestem zadowolona, że w końcu przestał się z nią bebłać jak z dzieckiem.
    Po czwarte: Apropos dzieci! Olga jest totalnie urocza! I w sumie strasznie zazdroszczę jej zielonych oczu. Uwielbiam ten kolor jako kolor oczu, ale spotykam bardzo mało osób nim obdarzonych. Z opisu wynika, że Olga jest śliczna i choć jest tylko postacią fikcyjną to jej zazdroszczę urody ;____; #ProblemyWiecznegoZiemniaka
    Po piąte: Spotkanie rodzinne skończyło się katastrofą, co w sumie biorąc pod uwagę to, jak ograniczona jest Flawia i jej rodzina było wręcz oczywiste. Chociaż już przestaję ogarniać spojrzenie matki i babki Flawii na świat. To pojebanie chyba jakieś rodzinne u nich jest xd

    Na zakończenie powiem ci, Rychwa, z czystej sympatii:
    JESZCZE RAZ MNIE NIE POINFORMUJESZ TO DOSTANIESZ W DZIÓB XD

    elo xd

    OdpowiedzUsuń
  8. Muszę się wziąć w garść bo jakim cudem nie skomentowałam jeszcze tego rozdziału ;< A więc było dość emocjonalnie, ostro, no cóż, taki to diabełek z naszej Flawi, którą i tak lubię, nie to co jej chorą rodzinkę. Akurat ja na takie zachowanie bym się nie odważyła, dlatego tym większy podziw dla dziewczyny. Tak się spodziewałam, że pójdzie do Fabiana, ale że będzie tam i Olek szarpiący się z chłopakiem.. tu mocne zaskoczenie :P Dziwnie to wyszło, bo Fabian mówił, że to o nią, a Olek, że nie jest najważniejsza.. blablabla :d Widać, ze jej przyjaciel jest zazdrosny i nie może znieść myśli, że ona wybrała Fabiana ;) Kurczę, ale ta dziewczyna ma skomplikowane to życie (zwłaszcza miłosne i rodzinne), nie zazdroszczę. Czekam na następny! :D Pozdrawiam. /przewrotnosc-losu/

    OdpowiedzUsuń
  9. Flawia nadal nie zdobywa u mnie sympatii, bo naprawdę zachowuje się jak rozpieszczony bachor. Ja rozumiem, że to jak zachowuje się jej rodzina, wpływa też na jej charakter i niechęć do nich, ale jednak - tak jak w przypadku ojca. Nie powinna ciskać takimi słowami do starszej kobiety. Moim dziadkom też wszystko zawsze we mnie nie pasuje i ciągle słyszę "jak będziesz taka, to nie znajdziesz żadnych przyjaciół". Szkoda, bo już mam przyjaciółkę. Po prostu trzeba niekiedy przejść obojętnie, bez słowa, obok takich ludzi. Fabian zyskał znowu moją sympatię, ale Olek? No ja rozumiem, że się o nią troszczy i jest pewnie zazdrosny, to słodkie, ale mógłby też to jakoś załatwić na spokojnie i inaczej odzywać się do Czarnej.
    Olga porwała moje serce, kocham dzieci ;D Mam nadzieję, że częściej będzie się pojawiać w opowiadaniu, bo wnosi taką cichą radość ; )

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie każdy musi się zachowywać jak wzór cnotliwości, serio:) Ja tam lubię Czarną, wydaje mi się taka naturalna i nawet trochę podobna do mnie, ale to szczegół.
    Zszokowała, tak, zszokowała mnie babcia Flawii. No rozumiem, coś krytykować, ale zjechać czyjąś osobę tylko dlatego, że słucha czegoś innego i ma inny styl? Grr.. nienawidzę tego.
    (przypomniała mi się sytuacja, gdy wraz z siostrą cioteczną oburzyłyśmy się, gdy wujek zaczął coś bąkać o złym wpływie rocka).
    Dobra, nie rozpisuje się bardziej, lecę do następnego rozdziału:)

    OdpowiedzUsuń

Powiedz, co myślisz ;)