"Życie nie polega na tym, by istnieć. Życie polega na tym, żeby umieć być."
Fabian
dość spokojnie przyjął wiadomość o tym, że rodzice nakazali mi w niedzielę udać
się w inne miejsce, niż mieliśmy we wspólnych planach, widać uznał, że nie ma
sensu się smucić, lepiej spotkać się w następnym tygodniu.
Dla
mnie natomiast owa niedziela stała się nie dniem do wypoczynku, lecz raczej
dniem, w którym musiałam założyć ozdobne, dziewczęce ubrania i starać się
trzymać język za zębami – nie być sobą. Grzeczna jak Lena, delikatna jak
siostra, wiecznie uśmiechnięta i miła, jak ideał, który podobno miałam w
rodzinie. Pożyczyłam od dziewczyny rajstopy i ubrałam się tak, jak miałam
zaprezentować się wśród rodziny. Mama próbowała nakłonić mnie do makijażu, ale warknęłam:
-
Wybacz
mamo, ale nie będę się pieprzyć z podkładem i kredką tylko dlatego, żeby
wszyscy myśleli, że jestem tak ładna, jak Lena. – Mama chyba zmieniła zdanie i
już więcej nie próbowała wmówić mi, że delikatny make-up pomógłby mi chociażby
lepiej wyjść na zdjęciach.
Przygotowania
do rodzinnej uroczystości były dla mnie męczące. Lena i mama chyba ucieszyły
się z tego, że w domu zostały zaprojektowane dwie łazienki, bo mogły korzystać
z nich obie jednocześnie; ja ulotniłam się z tej dolnej do mojego pokoju po
wzięciu prysznica, umyciu zębów i ubraniu się. Nie przeszkadzałam w ich
nerwowej krzątaninie, podobnie jak ojciec, skupiony na czytaniu gazety. To po
Krzysztofie Wilkowskim moja siostra odziedziczyła urodę: ciemną cerę, brązowe
oczy i brązowe włosy można było przypisać mężczyźnie. Ja natomiast wdałam się
bardziej w matkę, która to miała niebieskie oczy i, prawdopodobnie gdy była
młodsza blond włosy, bo swój naturalny kolor zdecydowała się ukryć pod jednym z
odcieni rudego.
Moi
rodzice nigdy nie opowiadali o swojej przeszłości i to mnie irytowało. Przecież
oni też kiedyś byli w moim wieku, kiedyś też popełniali głupstwa, mieli swój
styl, chcieli się zbuntować, wiedzieli, że gdyby ich rodzic kochał bardziej
jedno z dzieci, wcale by się nie cieszyli. Dlaczego popełniali takie błędy? Z
pewnością gdyby nie traktowali mnie tak z góry nie byłabym aż tak przeciwko
nim, nie buntowałabym się aż tak. Gdyby akceptowali moich przyjaciół wszystko
byłoby w porządku. Ale tak…
-
Flawio,
zejdź już na dół. Wsiadaj do samochodu, za chwilę jedziemy. – Wysoki głos matki
przerwał moje rozmyślania na temat tego, co powinni robić rodzice, a czego nie.
Zwlekłam
się na dół, dziękując w myślach rodzicom za to, że docenili mój gust i
przyzwyczajenia i dostałam od nich buty na płaskim obcasie, bo w szpilkach
takich, jakie na nogach miała Lena, zwyczajnie nie umiałam chodzić.
W
samochodzie oczywiście siedziałam z tyłu razem z siostrą, obie milczałyśmy
zgodnie. Obserwowałam migające budynki, chociaż mieliśmy do babci kilkadziesiąt
minut pieszo – mieszkała w miejscowości oddalonej zaledwie o kilka kilometrów
od Piraw, które z kolei od mojego domu były oddalone również tylko o trzy
kilometry, w związku z tym już po kilku minutach jazdy samochodem wysiadłam z
niego nie siląc się na uśmiech. Dopiero zobaczywszy rodzinę i poczuwszy
szturchnięcie Leny zdobyłam się na podniesienie kącików ust do góry,
wiedziałam, jak spotkanie rodzinne się skończy - chwaleniem mojej siostry i
mimowolnym gnojeniem mnie. Spróbowałam zachować dobry humor, który trochę mi
się podniósł, gdy wpadłam w objęcia Bartka; wiedziałam, że on – jako jedyny –
naprawdę mnie doceniał i nie przepadał za moją starszą siostrą. Był gotów
powiedzieć jej coś uszczypliwego i niejednokrotnie to robił, ku mojej uciesze.
-
W
sukience? – jęknął niezadowolony. – Zmusili cię, czy mam już się wkurzyć, że
jedyna normalna dziewczyna na świecie dołącza do przyjaciółek Lenki? – zapytał,
szturchając mnie lekko w ramię.
-
Nie
szturchaj mnie w ramię – powiedziałam, udając powagę. – Nie życzę sobie tego,
nie sądzę też, by obrażanie mojej siostry podniosło twoją opinię w moich
oczach. – Widząc jego zdziwione spojrzenie nie byłam w stanie dłużej udawać
powagi. – Żartuję, jaja sobie robię – wybuchłam gromkim śmiechem, a Bartek
zawtórował mi. – Wcisnęli mnie w sukienkę i kazali udawać miłą i grzeczną,
minęły trzy minuty, a ja już mam dość. – jęknęłam mu do ucha, a on odparł:
-
A
mnie wcisnęli w tę koszulę i spodnie od garnituru, umieram tu od piętnastu
minut – wskazał na siebie.
Przyjrzałam
się mu, zmienił się trochę od naszego ostatniego spotkania. Jego niebieskie
oczy w połączeniu z czarnymi włosami niemal hipnotyzowały, do tego przystojne,
wyraźne rysy twarzy powodowały, że wyglądał na znacznie starszego, niż był.
Mimo tego, iż miał dopiero siedemnaście lat, ja określiłabym jego wygląd na
dwadzieścia dwa; efekt ten potęgował także wzrost chłopaka, który mierzył sobie
sto siedemdziesiąt cztery centymetry.
Jego
życzliwy uśmiech poprawił mi humor, do domu babci weszliśmy jako ostatni. Zastaliśmy
ludzi ustawionych w kolejce do siwej już kobiety, wszyscy chcieli złożyć jej
życzenia, mnie też to czekało, ale podeszłam do tego obojętnie. Prowadziłam
spokojną konwersację z Bartkiem, zasypując go pytaniami, w których między
innymi były te o konta internetowe – chłopak nie korzystał z nich zbyt często i
dlatego też jedyną formą kontaktu między nami były rodzinne spotkania i
telefony od czasu do czasu. Chłopak natomiast zwyczajnie nie lubił marnować
czasu na siedzenie przy komputerze, wolał pójść na trening siatkówki lub
kickboxingu.
Jego
rodzice akceptowali go. Zastanowiłam się dlaczego moi tak bardzo nie lubili
mnie. Bo inaczej tego nie można było nazwać: oni mnie nie lubili, po prostu.
Życzenia
składałam babci jako ostatnia. Gdy już skończyłam, usłyszałam:
-
Dziękuję
ci. I przy okazji muszę ci powiedzieć, że ładnie wyglądasz, tak, jak Lena.
Widzę, że twoja siostra ma na ciebie dobry wpływ, po raz pierwszy od długiego
czasu założyłaś takie ładne ubrania. Powiedz mi, czy dalej słuchasz tych
wrzasków? Nie wiem jak to się nazywa i…
-
Metal
i rock, babciu – powiedziałam szybko. – To nie są wrzaski, to jest muzyka.
-
A
nie mogłabyś słuchać czegoś innego? To zbyt agresywne dla takiej dziewczynki
jak ty. Znalazłaś sobie jakieś przyjaciółki?
-
Mam
wspaniałych przyjaciół, babciu.
-
To
znaczy kogo?
-
Aleksandra,
Filipa i Konrada.
-
Wiesz,
że to nie przystoi, żeby dziewczyna w twoim wieku szlajała się z trzema
mężczyznami? Nie wypada, Flawio – odparła kobieta, a ja poczułam, że robię się
wściekła.
-
Ale
oni są chyba jedynymi osobami na ziemi, które akceptują mnie w pełni.
-
A
nie możesz znaleźć sobie dziewczyn, które zaakceptują cię w pełni? – zapytała
moja mama, wtrącając się do dyskusji.
-
Ty
nie powinnaś się odzywać; ty jesteś osobą, która akceptuje mnie najmniej –
warknęłam. – Co ci do tego, skoro i tak masz mnie w dupie? – Po raz kolejny nie
kontrolowałam moich odruchów, byłam już wściekła, Bartek poklepał mnie po
ramieniu, co trochę mnie otrzeźwiło.
-
Flawio!
– krzyknęła Lidia Popławska, a ja po raz kolejny warknęłam:
-
Przepraszam,
szczerość boli.
-
Lena
się tak nie zachowuje, ja nie wiem, to ci chłopcy tak na ciebie wpłynęli, na
pewno! Przecież sama na pewno byś nie wpadła na to, żeby palić papierosy, czy
uciekać ze szkoły – powiedziała babcia, dając tym samym dowód na to, że wie, co
się dzieje u nas w domu.
-
Mnie
możesz obrażać, ale od moich przyjaciół, babciu, z daleka proszę.
-
Kiedy
babcia ma rację! – krzyknęła mama. – To oni cię sprowadzili na złą drogę.
-
Nie,
mamo. To wy – powiedziałam, dziadek pokręcił głową. – I tak długo tu
wytrzymałam, nara – rzuciłam dość ostro, przytulając się do Bartka na
pożegnanie.
Widziałam
tylko jak Lena razem ze swoimi przyjaciółkami spogląda zdziwiona, a rodzice
nerwowo przepraszają wszystkich za moje zachowanie. Wyszłam z domu dziadków,
wcale nie czułam się dobrze z tym, że wywołałam kolejną kłótnię w rodzinie.
Dobrze wiedziałam, że zachowałam się egoistycznie i zbyt impulsywnie.
Żałowałam, że takie zdarzenie miało miejsce, ale nie umiałam powrócić tam i
przeprosić za moje zachowanie, podejrzewałam też, że słowo „przepraszam” nie
przeszłoby przez moje gardło: było mi przykro raczej dlatego, że moja rodzina
nie akceptowała mnie i moich przyjaciół, niż przez tę kłótnię.
Potrzebowałam
rozmowy z kimś; najbliżej miałam do Fabiana – Pirawy, gdzie chłopak mieszkał,
były oddalone od domu babci zaledwie o kilkanaście minut drogi pieszo; co
prawda jeszcze nie byłam w domu Fabiana, ale postanowiłam zadzwonić dopiero
później. Szłam powolnym krokiem, próbując nie myśleć o tym, że akceptację,
którą powinnam uzyskać wśród członków mojej rodziny, uzyskałam dopiero poza
domem, wśród początkowo obcych dla mnie ludzi. Czemu oni chcieli mnie poznać,
nie oceniali po pozorach, a moi właśni rodzice spoglądali tylko na moje
powierzchowne zmiany?
W
gruncie rzeczy mało mnie to obchodziło. Uodporniłam się na ich zdanie, ale
czasem zastanawiałam się nad ich zachowaniami, analizowałam je i dziwiłam się –
jak można jedno dziecko kochać bardziej, a drugie mniej? Marsz upływał mi na
takich beznamiętnych przemyśleniach oraz odrzucaniu kolejnych połączeń od mamy,
która z pewnością chciała, bym wróciła i wyrzuciła z siebie nieszczere
przeprosiny; wściekłam się na nią, blokując jej numer. W końcu przekroczyłam
miejsce, obok którego była wryta tabliczka z napisem „Pirawy”, uszłam kawałek i
miałam zamiar wyjmować z torebeczki telefon, by zadzwonić do Fabiana i zapytać
się co robi i gdzie mieszka, gdy nagle przy jednym z dość ładnych domów
ujrzałam dwie szarpiące się sylwetki.
Moje
zdziwienie osiągnęło szczyt, gdy okazało się, że był to Cymers i… Olek.
-
Tylko
spróbuj – dziwnie było słyszeć warczenie z ust Aleksandra, który zazwyczaj był
spokojny i opanowany.
-
Ale
ja nie zamierzam… - rozpoczął Fabian, ale przerwałam mu:
-
Za
przeproszeniem, co się z wami dzieje?! O co wam poszło?!
-
O
nic – odparł Aleksander i puścił Cymersa, Fabian uczynił to samo, chłopaki
wyprostowali się i wygładzili ubrania. – Ja już pójdę – rzucił Olek, po czym
nawet nie przytulając mnie na pożegnanie odszedł.
-
O
co wam poszło, Fabian, bądź ze mną szczery, proszę – uśmiechnęłam się
delikatnie, łapiąc go za przedramię.
-
O
ciebie – powiedział, wzruszając ramionami. Przez chwilę nie mogłam złapać
oddechu.
-
Jak
to: o mnie? W sensie, że co?
-
On
nie chce, żebym cię zranił, żebym z tobą był, żebym z tobą spędzał czas. Chyba
jest zazdrosny.
-
Ja…
zaraz wracam – powiedziałam, po czym pobiegłam za Aleksandrem.
Czułam
się mu coś winna, ale jednocześnie czułam, że chłopak przesadzał. Był moim
przyjacielem i miał na mnie duży wpływ, ale nie mógł decydować o moim życiu, o
tym, z kim się spotykałam. Dogonienie go zajęło mi chwilę, ale gdy już to
zrobiłam i chłopak odwrócił się w moją stronę, byłam nieco zaskoczona… był
wściekły. Gniewnie zaciskał szczęki, a jego pięści ściskały się raz po raz;
próbował oddychać powoli i regularnie, ale nie wychodziło mu to. Byłam tak
zszokowana, że nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa.
-
Co?
– warknął, to mnie otrzeźwiło.
-
O
co wam poszło? O mnie? – zapytałam cicho, zaskoczona jego agresywnym
podejściem.
-
Nie
zawsze musi chodzić o ciebie, Czarna! – krzyknął i oddalił się w szybkim
tempie, a ja wytrzeszczyłam oczy i patrzyłam, jak odchodził.
Po
chwili ja również odeszłam, ale w przeciwną stronę – skierowałam się do domu
Cymersa. Sama nie wiedziałam czemu, ale chciałam z nim porozmawiać o tym, co
się właściwie stało. Gdy już dotarłam do jego domu i weszłam do środka, przy
drzwiach dopadła mnie mała, uśmiechnięta dziewczynka o oczach tak samo
zielonych, jak Fabian. Miała też długie, czarne włosy, które były splecione w
dwa warkoczyki; jak na sześciolatkę była szczuplutka. Jej oczy śmiały się do
mnie, a po chwili usta dołączyły do nich u śmiech rozjaśnił jej twarz.
-
Cześć,
jestem Olga, a ty jesteś ta dziewczyna, co ma takie dziwne imię, Fabian miał
rację.
-
Ale
w czym miał rację?
-
Że
jesteś bardzo ładna – odparła szybko dziewczynka. – To jak masz na imię? Chodź
na górę, Fabian zaraz przyjdzie, zaprowadzę cię do jego pokoju. On ma fajny
pokój, lubię w nim siedzieć – Olga mówiła bardzo szybko, ledwo ją rozumiałam,
ale pod wpływem komplementu zarumieniłam się. – Fabian zawsze mi opowiada
ciekawe i fajne bajki, wiesz? Tobie też opowiada? – zapytała.
-
Eee…
nie, mnie nie opowiada – mruknęłam, podążając za dziewczynką. Nie nadążałam za
jej słowotokiem.
-
To
ja pójdę po Fabiana, powiem mu, że przyszłaś.
-
Dobrze.
Nieco zdziwiona energicznym powitaniem
Olgi weszłam do pokoju Fabiana, w którym panował porządek; jedynie nieułożona
pościel na łóżku stanowiła element, który mógł zostać uznany za namiastkę
bałaganu. Zdziwiło mnie to, bo obojętnie w którym momencie nie weszłabym do
pokoju Olka, Filipa lub Konrada - panował tam bałagan. Oczywiście, nie zawsze,
ale w większości przypadków, tymczasem u Cymersa jeden rzut okiem na biurko z
jasnego drewna utwierdził mnie w przekonaniu, że chłopak zdecydowanie nie
przepada za bałaganem - na blacie leżało tylko kilka kartek, stał laptop oraz
duża, regulowana lampka. Tuż przy meblu stało szare krzesełko obrotowe, a w
rogu była szafa z półprzezroczystą szybką, zza której wystawały książki. Przy
prostopadłej ścianie dostrzegłam szafeczkę, która miała kilka szuflad;
domyślałam się, że to w nich znajdują się ubrania Fabiana. Stojąc przodem do
szafki można było wyjrzeć przez okno, co też uczyniłam. Po chwili wróciłam
jednak do oglądania pokoju i dostrzegłam kolejne szczegóły: niebieski dywanik
leżący pomiędzy łóżkiem a szafką oraz lampkę, która stojąc nad posłaniem
chłopaka zapewne służyła mu do nocnego czytania. Tuż nad obiektem, na którym
usiadłam wisiał obrazek, narysowany przez Olgę; oprawiony w ramkę prezentował
się dość ładnie na jasnopomarańczowej ścianie, która z kolei wyglądała ciekawie
w połączeniu z ciemniejszym odcieniem tego samego koloru, znajdującego się na
pozostałych ścianach. Spojrzałam na moje stopy, które w rajstopach i balerinach
wyglądały na zadziwiająco małe na całej powierzchni podłogi, pokrytej jasnymi
panelami.
Uśmiechnęłam się pod nosem, notując
sobie, że Fabian na pewno kocha swoją siostrę całym sercem. Kilka minut
czekałam na chłopaka, który w końcu pojawił się z tacą w rękach, na której wniósł
sok porzeczkowy, dwie szklanki i chipsy. Zdziwiłam się, że chciał ze mną
normalnie rozmawiać po takiej szarpaninie, po wyznaniu, że Aleksandrowi chodziło
o mnie. Przez pierwsze kilka sekund trwaliśmy w milczeniu, a ja czułam się
nieco zakłopotana, tym bardziej, że na roześmianą zazwyczaj twarz chłopaka nie
wpłynął nawet uśmiech. Powoli i ostrożnie odłożył tacę na szafeczkę przy oknie
i usiadł na łóżku obok mnie.
-
Bardzo
ładnie dziś wyglądasz – wreszcie grymas rozjaśnił przystojne rysy jego twarzy.
– Ta sukienka ci pasuje, naprawdę. Czemu nie chodzisz w żadnej z nich częściej?
– zapytał, a ja po raz kolejny zarejestrowałam fakt, że się uśmiechnął.
-
Taki
mam styl, spodnie są wygodniejsze.
-
Ale
chętnie chodziłabyś tak ubrana, gdyby nie siostra?
-
Może
tak, może nie. Nie wiem – burknęłam, bo temat zszedł na Lenę. – Czy zawsze
wszystko musi się kręcić wokół niej? Mam tego dość, wiecznie Lena i Lena. Nawet
ty. Sądzę, że w liceum zdążyłeś już ją poznać, co sądzisz o mojej siostrze?
-
Nie
gadałem z nią, nie znam jej. Ale skoro nie chcesz o niej rozmawiać, to nie będę
cię zmuszać, aczkolwiek chyba przyszłaś tu, żeby pogadać, co?
-
O
czym? O tym, że moja rodzina uważa mnie za zakałę, za czarną owcę i sądzi, że
nie mam żadnych zalet, a moi przyjaciele to idioci i debile, którzy chcą tylko
seksu? Nie będę ci truć o tym, lepiej obejrzyjmy jakiś film.
-
Nie
trujesz, Flawia, to cię gnębi i to widać, lepiej będzie jak o tym opowiesz.
Duszenie uczuć w sobie to nie jest dobry pomysł – uśmiechnął się, jakby znając
moje pragnienia, owszem, chciałam z nim pogadać. – Słuchaj, to nie jest tak, że
oni cię nie kochają, na pewno cię kochają, ale nie umieją tego okazać i…
-
Nie
pieprz. Oni chcą, żebym była ideałem, a ja nim nigdy nie będę.
-
Może
dla nich nie będziesz, ale zawsze znajdą się osoby, dla których będziesz
idealna. Uśmiechnij się, dobrze? – zagarnął kosmyk moich włosów, które wymknęły
się z warkocza za ucho, a ja poczułam, że się rumienię. Ten gest uspokoił mnie
i odwzajemniłam jego uśmiech.
Do
wieczora oglądaliśmy świetną komedię, śmialiśmy się i rozmawialiśmy, a ja
poczułam, że jestem komuś potrzebna. A to w życiu jest chyba ważne, wiedzieć,
że istnieje ktoś, dla kogo jesteśmy ważni.
*
Średnio lubię ten rozdział, bo o ile w poprzednich Czarna zachowuje się jak dzieciak, o tyle w tym jak rozkapryszony bachor, który może wszystko...
Ale i tak ją lubię xD
Muszę to powiedzieć, ale z rozdziału na rozdział coraz mniej lubię Flawię. Tak, jak sama powiedziałaś, albo zachowuje się jak dziecko, albo jest strasznie rozkapryszona. Uważam, że przegięła. Nie powinna się tak odzywać do babci, choć rozumiem, że ciągłe porównywanie do siostry bardzo ją denerwuje. Ta kobieta jest od niej jednak starsza i mądrzejsza, powinna trzymać język za zębami i traktować ją z szacunkiem.
OdpowiedzUsuńPoza tym... kłótnia Olka z Fabianem była słodka. Ojoj, widać, że Aleksander troszczy się o Flawię aż za bardzo. Takie to urocze i dziwne jednocześnie xD
Polubiłam siostrę Cymersa. Ja w ogóle lubię małe dzieci. Widać, że chłopak kocha ją jak nikogo innego. Szkoda, że nie ma takiej więzi pomiędzy Czarną a Leną, lecz mam szczerą nadzieję, że to z czasem się zmieni.
Pozdrawiam i czekam na nowy rozdział! Już nie mogę się doczekać jakiejś przemiany w bohaterach <3 Co do Twojego pytania... ja w wakacje strasznie się nudzę, bo od połowy lipca cały czas siedzę w domu. A Tobie jak mija wolne?
Masz rację, Flawia zachowuje się jak dziecko, no ale, patrząc na to z jej perspektywy, to ja bym się tak samo zachowała. Też nie cierpię, kiedy ktoś krytykuje moich znajomych wcale ich nie znając ; /
OdpowiedzUsuńOoo, jakie to miłe, że Olek tak się troszczy o Flawię, jednak nie sądzę, że Fabian może być taki, z jakiego go uważa. Wydaję się być na prawdę miły i sympatyczny i chyba zależy mu na Czarnej.
Jejciu, Olga jest taka słodziutka *.* Przypomniała mi taką małą dziewczynkę, która zaczepiła mnie dzisiaj w sklepie *.* Ogółem, nie lubię dzieci ( wiesz, trauma po młodszym bracie i jego kolegach ... ), ale sądzę, że siostrę Cymersa wyjątkowo polubię : )
Czuję, że szykujesz jakieś zmiany w zachowaniach bohaterów, dlatego też nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału <3
Pozdrawiam :3
Może jestem dziwna, ale nadal lubię Flawię. Jestem też świadoma, że gdyby była traktowana inaczej przez własną rodzinę, to być może jej osobowość ukształtowałaby się zupełnie inaczej.
OdpowiedzUsuńBartek zrobił na mnie naprawdę miłe wrażenie, oby jeszcze pojawił się w tym opowiadaniu. Odwrotnie było z mamą Flawii oraz jej babcią, ponieważ ich komentarze zdrowo mnie wkurzyły. Ja rozumiem, że może się coś nie podobać, ale dlaczego widzą w tej dziewczynie same złe rzeczy? Bo nieco inaczej się ubiera, a jej przyjaciele to chłopcy? Chyba dobrze, że w ogóle ma przyjaciół? Kompletnie nie rozumiem rodziny głównej bohaterki. Nawet nie widzą, że ranią nastolatkę, zamiast po prostu ją wspierać, a przede wszystkim zaakceptować. Lena też mogła obronić siostrę, a nie stać jak ta ciota.
Bójka między Fabianem a Aleksandrem specjalnie mnie nie zdziwiła. Od jakiegoś czasu byłam przekonana, że Olka rozrywa zazdrość, co zresztą jest normalne, dlatego na wybuch wystarczyło tylko czekać. Dobrze, że nie zrobili sobie krzywdy...
Cymers zachował się naprawdę słodko, coraz bardziej go lubię. Wysłuchał Flawii, pocieszył ją i w pewien sposób podniósł samoocenę. Dobrze, że dziewczyna może na nim polegać, dzięki temu odreagowała to niefortunne rodzinne spotkanie, za które pewnie i tak oberwie po powrocie do domu.
Rozdział świetny, czekam na ciąg dalszy <3
Ja również coraz mniej lubię Flawię. No naprawdę, rozumiem, że jej rodzice są okropni, ale jej siostra wcale nie wydaje się taka straszna. To, że wszyscy ją chwalą, to nie jej wina, a nienawidzenie jej z powodu zazdrości o miłość ze strony rodziny, to po prostu głupota. Gdyby Flawia chociaż spróbowała poprawić kontakty z Leną, na pewno pomogłoby jej to w ociepleniu relacji z rodzicami. No i to, co zrobiła na urodzinach swojej babci... Odstawiać jakieś sceny, bo starsza kobieta chciałaby zobaczyć swoją wnuczkę w sukience? Rozumiem, że główna bohaterka lepiej czuje się w spodniach i glanach, no ale mogłaby zrobić przyjemność swojej babci. A potem się dziwi, że wszyscy ją krytykują, bo zachowuje się jak jakaś księżniczka, która nie jest w stanie znieść jednego popołudnia w nieco inny ubraniu.
OdpowiedzUsuńBabcia Flawi nieco przesadziła z tymi komentarzami, ale z drugiej strony, jeśli jej wnuczka odstawiała takie sceny za każdym razem, kiedy się widziały, to nawet nie jestem zdziwiona. Niby to Lenę wszyscy wychwalają i się nią interesują, ale to Flawia zachowuje się jak rozpieszczone dziecko.
Nie jestem zdziwiona, że Olek pobił się z Fabianem. Już bardziej zaskoczyłoby mnie, gdyby nie okazywał jakichkolwiek oznak zazdrości, skoro czuje coś do głównej bohaterki. A Fabian nadal nie wydaje mi się być kimś, na kogo Flawia powinna uważać. Po przeczytaniu końcówki rozdziału polubiłam go jeszcze bardziej.
Pozdrawiam
koszmar-na-jawie
I mi ten rozdział się bardzo podoba. Fakt, Flawia zachowywała się tutaj jak 'rozkapryszony bachor', ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Ten rozdział podoba mi się tak bardzo, dlatego, że było tu dość dużo Fabiana. Wcześniej za nim nie przepadałam, ale po tej rozmowie z Flawią, pokazał, że jest mądry, miły i wydaje mi się, że ma czyste zamiary. Ale może to tylko złudzenie? Może robi tak specjalnie? A może nie? :D Sama już nie wiem, dlatego niecierpliwie czekam na rozwój akcji. :)
OdpowiedzUsuńSpodobał mi się opis pokoju Fabiana. Ładnie to opisałaś. :) Fajnie, że lubi on porządek. Rzadko spotyka się takich facetów, dlatego jest to fajne, że ktoś taki jest. :D
W tym rozdziale bardzo spodobały mi się relacje Fabiana i Flawi. Zachowywali się jak przyjaciele i chłopak miał rację, że dziewczyna powinna się wygadać. Mądry chłopak. :D
O co chodziło Olkowi? Czy on naprawdę jest aż tak zazdrosny o Czarną? Zaczyna mnie już wkurzać.
Pozdrawiam ;3
hahaha, tak czułam, że to rodzinne spotkanie skończy się katastrofą. Czyżby w następnym rozdziale było wielkie kazanie od rodziców? I co się kurde dzieje z Olkiem?!
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta ;)
Po pierwsze: nie wiedziałam o notce! Dlaczego nie wiedziałam o notce?
OdpowiedzUsuńPo drugie: To chyba pierwszy rozdział w którym Flawia mnie nie wkurwiła, ave!
Po trzecie: To, jak potraktował ją Olek >>>>>>>
Pewnie potem okaże się, ze to tylko dlatego, że rozzłościła go kłótnia z Fabianem (btw,ciekawa jestem o co NAPRAWDĘ im poszło) i będzie ją przepraszał przez dwa rozdziały, ale na tę chwilę jestem zadowolona, że w końcu przestał się z nią bebłać jak z dzieckiem.
Po czwarte: Apropos dzieci! Olga jest totalnie urocza! I w sumie strasznie zazdroszczę jej zielonych oczu. Uwielbiam ten kolor jako kolor oczu, ale spotykam bardzo mało osób nim obdarzonych. Z opisu wynika, że Olga jest śliczna i choć jest tylko postacią fikcyjną to jej zazdroszczę urody ;____; #ProblemyWiecznegoZiemniaka
Po piąte: Spotkanie rodzinne skończyło się katastrofą, co w sumie biorąc pod uwagę to, jak ograniczona jest Flawia i jej rodzina było wręcz oczywiste. Chociaż już przestaję ogarniać spojrzenie matki i babki Flawii na świat. To pojebanie chyba jakieś rodzinne u nich jest xd
Na zakończenie powiem ci, Rychwa, z czystej sympatii:
JESZCZE RAZ MNIE NIE POINFORMUJESZ TO DOSTANIESZ W DZIÓB XD
elo xd
Muszę się wziąć w garść bo jakim cudem nie skomentowałam jeszcze tego rozdziału ;< A więc było dość emocjonalnie, ostro, no cóż, taki to diabełek z naszej Flawi, którą i tak lubię, nie to co jej chorą rodzinkę. Akurat ja na takie zachowanie bym się nie odważyła, dlatego tym większy podziw dla dziewczyny. Tak się spodziewałam, że pójdzie do Fabiana, ale że będzie tam i Olek szarpiący się z chłopakiem.. tu mocne zaskoczenie :P Dziwnie to wyszło, bo Fabian mówił, że to o nią, a Olek, że nie jest najważniejsza.. blablabla :d Widać, ze jej przyjaciel jest zazdrosny i nie może znieść myśli, że ona wybrała Fabiana ;) Kurczę, ale ta dziewczyna ma skomplikowane to życie (zwłaszcza miłosne i rodzinne), nie zazdroszczę. Czekam na następny! :D Pozdrawiam. /przewrotnosc-losu/
OdpowiedzUsuńFlawia nadal nie zdobywa u mnie sympatii, bo naprawdę zachowuje się jak rozpieszczony bachor. Ja rozumiem, że to jak zachowuje się jej rodzina, wpływa też na jej charakter i niechęć do nich, ale jednak - tak jak w przypadku ojca. Nie powinna ciskać takimi słowami do starszej kobiety. Moim dziadkom też wszystko zawsze we mnie nie pasuje i ciągle słyszę "jak będziesz taka, to nie znajdziesz żadnych przyjaciół". Szkoda, bo już mam przyjaciółkę. Po prostu trzeba niekiedy przejść obojętnie, bez słowa, obok takich ludzi. Fabian zyskał znowu moją sympatię, ale Olek? No ja rozumiem, że się o nią troszczy i jest pewnie zazdrosny, to słodkie, ale mógłby też to jakoś załatwić na spokojnie i inaczej odzywać się do Czarnej.
OdpowiedzUsuńOlga porwała moje serce, kocham dzieci ;D Mam nadzieję, że częściej będzie się pojawiać w opowiadaniu, bo wnosi taką cichą radość ; )
Nie każdy musi się zachowywać jak wzór cnotliwości, serio:) Ja tam lubię Czarną, wydaje mi się taka naturalna i nawet trochę podobna do mnie, ale to szczegół.
OdpowiedzUsuńZszokowała, tak, zszokowała mnie babcia Flawii. No rozumiem, coś krytykować, ale zjechać czyjąś osobę tylko dlatego, że słucha czegoś innego i ma inny styl? Grr.. nienawidzę tego.
(przypomniała mi się sytuacja, gdy wraz z siostrą cioteczną oburzyłyśmy się, gdy wujek zaczął coś bąkać o złym wpływie rocka).
Dobra, nie rozpisuje się bardziej, lecę do następnego rozdziału:)