niedziela, 1 września 2013

Rozdział trzynasty

"Czasem milion słów nie znaczy nic, a jedno słowo może sprawić, że zmieni się wszystko."




Dni mijały powoli. Teoretycznie rozmawiałam z Olkiem normalnie, ale ostatecznie nie zapytałam go o powód jego zachowania, więc można było wyczuć między nami niezręczność jeszcze większą niż po tym, gdy chłopak wyznał mi miłość. Żałowałam, że nie miałam na tyle odwagi, żeby z nim pogadać, bo przecież wszystko mogło się naprawić dzięki tylko jednej rozmowie. Liczyłam na to, że w końcu się zmobilizuję i zdobędę na wyrażenie wszystkiego, co mnie gnębiło. Byłam jednak przekonana o tym, że nic nie jest takie łatwe, w końcu czasem słowa są trudniejsze od czynów, wymagają większej odwagi niż niejeden gest. Ruch można przecież wykonać prawie bez zastanowienia, a swoje słowa się najpierw analizuje; człowiek zastanawia się, co powiedzieć, żeby nikogo nie urazić. A ja, oprócz tego, że nie chciałam nikogo skrzywdzić, jednocześniecelowo raniłam czy denerwowałam Lenę. Może i nie powinnam, ale czułam, że w pewnym sensie mszczę się na niej za wszystkie skierowane do mnie złe słowa, za każdy mój sekret wyjawiony rodzicom.
A mimo to dziewczyna wciąż starała się o to, żebym wreszcie pozwoliła jej zbliżyć się do siebie. Dziwiło mnie to, bo skoro większość wcześniejszego czasu spędzała na zniechęcaniu mnie do siebie, to dlaczego nagle zapragnęła, żebyśmy znowu zachowywały się jak siostry? Sądziłam, że nie pójdzie jej zbyt prosto, w końcu zaufanie komuś jest łatwe. To ponowne zaufanie jest cholernie trudne.
Jak miałam jej zaufać, skoro wcześniej wydawała mnie rodzicom, skoro powtarzała im każde moje słowo? Skoro za to, że cokolwiek jej powiedziałam, byłam krytykowana lub dostawałam kary zamiast siostrzanego pocieszenia lub dochowanej tajemnicy, która byłaby tylko moja i Leny? Czasem ciężko mi było przyznać się do tego, że Flawia i Lena Wilkowskie to siostry. Byłyśmy tak różne i tak oddalone od siebie jak dwa przeciwne bieguny Ziemi, mimo że płynęła w nas ta sama krew, mimo że nazwisko nosiłyśmy te same. Ale cóż z tego, skoro nie rozumiałyśmy się i nie potrafiłyśmy dojść do zgody? Gdy ja się starałam i jej wierzyłam, ona wszystko psuła. Później ja przestałam próbować, a nagle ona zaczęła zakopywać topór. Nie byłam pewna, czy chciałam, w końcu już wiele razy wymierzyła mi cios poniżej pasa, na przykład gdy prezent urodzinowy, który zrobiłam własnoręcznie, specjalnie zniszczyła, mówiąc, że jest brzydki i nic nie warty, tak, jak ja. Jak miałam wybaczyć jej to wszystko, to oddalenie, wszystkie sekrety, z których się zwierzałam, a ona od razu biegła z nimi do rodziców?
Wybaczanie jest cholernie trudne, ale jeszcze trudniejsze jest zapomnienie. Można wybaczyć, ale mimo to wspomnienia zawsze będą nas ranić, a te bolesne obrazy w naszej pamięci zapisują się najmocniej i odciskają największy ślad. Wiedziałam, że jestem zdolna do tego, żeby zapomnieć o wszystkim, co zrobiła moja siostra, ale czy na pewno chciałam? Mogłam przecież ranić ją tak, jak ona zadawała ból mnie, gdy ja jeszcze byłam bezradna, gdy nie umiałam wybierać, kto wejdzie do mojego życia i jak będzie się w nim rządził. Przecież swoje serce otoczyłam murem, drutem kolczastym i wokół niego ustawiłam pole minowe, nie bez powodu – wielokrotnie czułam się naprawdę poniżona przez rodziców i Lenę. I to po pewnym czasie przestało napełniać mnie bólem, a zaczęło gniewem… Czasem przypominało mi się nieprzyjemne ukłucie, które świadczyło o tym, że było mi przykro, ale tylko czasem.
Siedzenie nad zadaniem z chemii o dwudziestej drugiej, które czytałam po raz kolejny, nie przyniosło mi żadnych efektów, a na pewno nie wtedy, gdy rozmyślałam o rzeczach takich jak to, dlaczego nie toleruję siostry lub co jest trudniejsze: wybaczanie czy zapomnienie. Porzuciłam na jasnym drewnianym biurku dotąd gryziony ołówek i zeszłam na dół, żeby przynieść sobie butelkę wody gazowanej. Wygrzebałam ją gdzieś z dolnej szafki i z powrotem ruszyłam ku schodom. Wbrew pozorom od czasu do czasu potrzebowałam pobyć sama we własnym pokoju – musiałam pomyśleć. Jak zawsze w takim momencie po chwili zrezygnowałam z odrabiania lekcji, a spróbowałam poukładać sobie w głowie wszystko, szczególnie po tym, co ostatnio powiedziałam Lenie: że nie żałuję, że mam siostrę, ale żałuję, że jest ona na tyle głupia, że daje sobą manipulować jak bezwładną lalką. Rodzice nią przecież rządzili, a przynajmniej tak było jeszcze dwa lata wcześniej, gdy zaczęłam ją traktować tak, jak ona mnie. Dziwił mnie tylko fakt, że dała sobą pokręcić tak, że naprawdę mnie znienawidziła. Powinnam dać jej szansę? – zastanawiałam się, pociągając kolejny łyk wody i rozkoszując się tym, jak przyjemnie bąbelki dotykają mojego podniebienia i policzków. Spokojnie odłożyłam półlitrową butelkę, gdy już ją opróżniłam; wypicie jej zawartości nie miało na celu zaspokojenia mojego pragnienia, ale jakąkolwiek pomoc w myśleniu. Postanowiłam porozmawiaćz przyjaciółmi. Mogli mi dać cenne rady, tak, jak robili to już wielokrotnie, a w tej chwili potrzebowałam tego najbardziej na świecie. Nie pomogą mi tak do końca, bo ostateczna decyzja należała nadal do mnie, ale zawsze coś.
Ostatecznie postanowiłam spisać zadanie następnego dnia w szkole, wziąć prysznic i położyć się spać. Miałam dość zbędnego myślenia na temat Leny i całej mojej rodziny, której nie znosiłam. Jak mogłabym ich chociażby lubić, skoro nie tolerowali mnie i mojego zachowania? Nawet nie próbowali mnie zrozumieć. Z wyjątkiem Bartka, on mnie akceptował. I moi przyjaciele mnie akceptowali, a tego szukałam najbardziej – właśnie akceptacji. Skoro nie zaznawałam jej najbliżej mnie, to zaczynałam szukać dalej. I tam – ku mojemu zdziwieniu – odnajdowałam ją. Nie tylko wśród Konrada, Filipa i Olka, bo przecież Fabian też uznał, że jestem coś warta.
Zresztą – sama wiedziałam, że nie mogę być tak zupełnie nic nie warta, w końcu każdy człowiek ma w sobie coś, co wyróżnia go spośród tłumu, powoduje, że jest niezwykły. Czasem tylko trzeba pomóc komuś odkryć, że jest naprawdę wspaniały, bo każdy z ludzi jest. Tylko, że nie zawsze można to dostrzec.
Prysznic – krótki i gorący – wzięłam dopiero pół godziny po tym, jak uznałam, że czas już wziąć się w garść. Październikowa pogoda nie rozpieszczała, a deszcze i zimno zawsze powodowały, żeszybko stawałam się senna i zmęczona. Zastanawiając się, co można robić w takie dni, żeby nie czuć się aż tak przygnębionym pogodą, weszłam do łóżka i mimo różnych rozmyślań zasnęłam niemal od razu.
Następnego dnia, już pod domem Filipa wypłynęła propozycja, żeby pójść na wagary, bo żaden z moich przyjaciół nie chciał siedzieć w szkole.
-          Błagam was, chodźcie, mamy dzisiaj dwie godziny z Wiedźmą – jęknął Konrad. Wiedźmą nazywaliśmy nauczycielkę chemii.
-          Ja jestem za! – powiedziałam i podskoczyłam, po czym podeszłam do Szpulki.
-          Ja chyba też – dodał Filip.
-          A co ja mam tutaj do gadania? – zapytał Olek, na którego wszyscy skierowaliśmy oczy. – Idziemy! – zakomenderował i wszyscy ruszyliśmy w stronę przystanku, na którym poczekaliśmy na busa.
Wybraliśmy się do małego miasteczka, w którym było centrum handlowe. Gradeszcze były oddalone od Sparynia o dobre piętnaście kilometrów, liczyliśmy więc na to, że nie spotkamy tam nikogo znajomego. Ostatecznie dzień upłynął nam bardzo miło, chociaż wyczuwałam znaczną barierę między mną a Aleksandrem. Już wiedziałam, że nie obejdzie się bez rozmowy, nie wiedziałam tylko dlaczego. Nie miałam za co go przepraszać, ale musiałam poruszyć temat jego zachowania, nie chciałam, żeby nasza przyjaźń się rozpadła. Przecież obiecał mi, że mimo swojego wyznania i tak będzie moim przyjacielem…
-          Może to głupie, ale ja dalej nie rozumiem dlaczego mówicie na mnie „Szpulka” albo „Szpula” – skrzywił się Konrad.
-          Ty taki głupi jesteś, czy tylko udajesz? – zapytałam, szczerząc zęby w trochę fałszywym uśmiechu. – Masz na nazwisko Nitka. A nitkę nawija się na szpulkę. To się tak kojarzy, łączy, nie wiem.
-          A to nie lepiej po nazwisku? – zapytał. – Wtedy mógłbym tylko udawać głupiego, a tak jestem po prostu głupi. – Uśmiechnął się.
-          Po nazwisku to po pysku, Szpula.
-          Czarna, masz szczęście, że się przyjaźnimy, bo inaczej bym cię kiedyś udusił. - Zaczęłam się śmiać.
-          Naprawdę? Już się boję.
-          On ma rację, ja też bym cię udusił! – dodał Filip, uśmiechając się łobuzersko. – Ale siostry się nie dusi, nie? – zwrócił się do Olka, a ja zauważyłam, że jego twarz nieznacznie się skrzywiła, zanim wreszcie spojrzał na mnie. W jego oczach dostrzegłam ból.
-          Siostry się nie dusi. Ale utopić można. – Wyszczerzył zęby, a Konrad i Fifi roześmiali się.

*
Powrót do domu trwał szybciej niż normalnie, bo byłam bardziej wypoczęta, niż byłabym po kilku godzinach w szkole. Weekend przedłużył mi się o jeden dzień – musiałam jeszcze tylko pójść na piątkowe korepetycje do pani Idy. Chociaż mogłam też do niej zadzwonić, powiedzieć, że źle się czuję… Nie miałam ochoty na siedzenie z nią przez godzinę, ale ostatecznie zmusiłam się do tego i poszłam do niej do domu. I tak nie umiałam nic, co związane było z matematyką, a odpuszczanie sobie dodatkowej lekcji to jak zafundowanie sobie kolejnej jedynki ze sprawdzianu.
Po powrocie do domu znów poczułam się zmęczona – mimo że nie padał deszcz, niebo było od rana zachmurzone. Nie lubiłam takiej pogody, więc wzięłam pierwsze lepsze chipsy z szafki i zaczęłam skakać po kanałach, szukając jakiegoś dobrego filmu. Relaks to było to, czego potrzebowałam. Czas zleciał mi szybko, aż przysiadła się do mnie Lena; od razu wiedziałam, że będzie próbowała ze mną rozmawiać, nazywać mnie „swoją siostrą” i pytać, czemu nie może być tak, jak dawniej. Tak też w istocie się stało, już po krótkiej chwili wspólnego oglądania usłyszałam jej głos.
-          Czemu cię dzisiaj w szkole nie było? – zadała pytanie, a ja nawet nie zastanowiłam się nad tym jak mam jej odpowiedzieć.
-          A co, rodzice kazali przeprowadzić wywiad?!
-          Nie, przecież wiesz, że nie – odpowiedziała mi, będąc zadziwiająco spokojna. – Nie jestem już ich lalką, nie zamierzam kablować. Chcę po prostu wiedzieć co u ciebie. – Swoją odpowiedzią spowodowała, że nie wiedziałam, co mam zrobić. Po krótkiej chwili milczenia wreszcie odparłam:
-          Po prostu. Poszłam na wagary z chłopakami, co z tego? Nic się przecież nie stało.
-          No właśnie nie wiem. Chemica widziała jak przechodzicie obok szkoły, stała niedaleko. Mówiła mi po lekcji, że chyba będzie musiała zadzwonić do rodziców. Prosiłam, żeby tego nie robiła, ale myślę, że nawet po tak krótkim czasie wiesz już, jaka ona jest…
-          O cholercia, będzie szlaban – zaśmiałam się.
-          Nie przejmujesz się? – zapytała Lena, otwierając szeroko oczy.
-          A czym mam się przejmować?
-          Mną – powiedziała mama, wchodząc do salonu. Spojrzałam na zegarek: była dwudziesta pierwsza.
-          Coś wcześnie dzisiaj wróciłaś – dogryzłam jej. – Jakieś plany? Nakrzyczeć na córkę, nałożyć jej szlabany? Widzę, że w repertuarze dzisiejszego wieczoru rozrywka – uśmiechnęłam się z ironią, Lena jeszcze szerzej otworzyła oczy; przez chwilę myślałam, że wypłyną jej z oczodołów.
-          To nie jest zabawne, Flawio. – Skrzywiłam się, słysząc swoje imię wypowiadane w ten sposób. – Nie poszłaś dzisiaj na lekcje. Nie możesz opuszczać zajęć, to nie przyniesie ci niczego dobrego. Wyjaśnij mi, dlaczego to zrobiłaś?
-          Bo mam w dupie szkołę – odparłam zaczepnie, chociaż prawda była inna. Zależało mi na tym, żeby się uczyć, ale jeden wolny dzień raz na jakiś czas nie mógł mi zaszkodzić. Poza tym chciałam zdenerwować matkę.
-          Jak ty się odzywasz?! Kryjesz tych swoich… - skrzywiła się i z obrzydzeniem wypowiedziała następne słowo: - …przyjaciół. To oni cię sprowadzają na złą drogę! – wykrzyczała. – Masz zakaz na przyprowadzanie ich tutaj! I nie wychodzisz nigdzie z domu do końca października! Kieszonkowego też nie dostaniesz!
-          Mamo, ale ona przecież nic takiego nie zrobiła… i to chyba nie jest wina chłopaków – cicho wtrąciła Lena, a ja pomyślałam, że chyba się przesłyszałam. Z wrażenia zamilkłam. – To tylko jedna nieobecność w szkole, którą nadrobi, nie denerwuj się tak… Nie musisz jej dawać takich kar, to na pewno nie jest wina jej przyjaciół. Gdyby nie chciała, to przecież by nie poszła, a mało kto lubi szkołę…
-          A jednak ty do niej chodzisz – dodała wciąż zdenerwowana matka. – Nie broń jej.
-          Chodzę, owszem, ale… często wcale nie mam na to ochoty.
-          No dobrze, może masz rację. Cofam ci karę, ale masz wszystko nadrobić. – Matka pogroziła mi palcem i odeszła do swojej sypialni. Z niedowierzaniem spojrzałam na Lenę, a ona się uśmiechnęła.
-          Ostatnio dużo myślałam nad tym, dlaczego jesteś dla mnie taka szorstka. I miałaś rację, głupia byłam, jak taka pusta marionetka.
Pokiwałam głową i, nie będąc w stanie wydusić z siebie nawet słowa, udałam się do swojego pokoju. Będąc już na łóżku wzięłam do ręki telefon komórkowy i wysłałam Aleksandrowi smsa. Nie mogłam tego tak zostawić – postanowiłam wreszcie z nim porozmawiać, chociażby taką drogą.
„Hej. Co tam?” – zapytałam.
„W porządku, a co tam?” – dostałam odpowiedź.
„Chciałam z Tobą pogadać, nie będę Ci przeszkadzać, jeśli zadzwonię?”- po raz kolejny z mojej stronny padło pytanie.
„Nie, dzwoń śmiało.” – Sms z jego strony przyszedł nadzwyczaj szybko.
Ja jednak aż tak prędko nie zadzwoniłam, przez kilka minut zastanawiałam się, co mam powiedzieć. Dopiero, gdy zaplanowałam już szczegółowo to, co chcę przekazać, wybrałam numer, który znałam na pamięć i wcisnęłam przycisk na ekranie, który miał mnie połączyć z chłopakiem.
-          Tak, słucham – usłyszałam jego głos. Był miękki i melodyjny i nagle, nie wiedzieć czemu, w oczach stanęły mi łzy. – Jesteś tam?
-          Tak, jestem, jestem – odezwałam się. – Chciałam z tobą pogadać o tym, co działo się ostatnio… Wiesz, twoja kłótnia z Fabianem mnie zastanawia. Dlaczego się z nim szarpałeś? Chyba nie powiedział nic złego…
-          Flawia, ja cię tak strasznie przepraszam. Nie powinienem był wpieprzać się w twoje życie, ale ja nie mogę patrzeć na to, jak on na ciebie wpływa, jak coraz bardziej mu ulegasz. To podrywacz. Ale wiem też, że jeśli będę tak postępował, to nasza przyjaźń się rozpadnie, więc ja naprawdę nie będę się już mieszał, jeśli tylko tego pragniesz.
-          Olek, chcę, żebyś wiedział, że nigdy nie przestanę walczyć o naszą przyjaźń. Nigdy. Jesteś dla mnie bardzo ważny i nigdy nie przestaniesz taki być.
-          Ty też zawsze będziesz dla mnie najważniejsza.


*

Moją Betą została Aivalar! Dziękuję Ci serdecznie, kochana.

Flawia wciąż irytująca, ale przynajmniej nie kłóciła się z Leną, to chyba jakaś pozytywna wiadomość. 

Pytania do bohaterów? KLIK
A może do mnie? KLIK.

Pozdrawiam Was serdecznie! <3 
PS: KONIEC LATA, klik.

5 komentarzy:

  1. Wielu czytelników uważa, że Flawia jest irytująca, czasem dziecinna w tych swoich kłótniach z rodzicami... Ciężko mi się z tym nie zgodzić, ale ja jakoś rozumiem tę dziewczynę. Gdybym żyła z takimi rodzicami, którzy stale dawaliby mi do zrozumienia, że mnie nie akceptują i wolą, bym była odbiciem starszej siostry, też zaczęłabym się buntować i dodatkowo łamać schematy, by wyprowadzić ich z równowagi. Dlatego strategia Czarnej nie jest dla mnie niczym niezwykłym. I chociaż często ta bohaterka wkurza, i tak ją lubię xd
    Jakoś tak się rozmarzyłam przy scenie z wagarami. Przypomniały mi się te nieliczne przypadki, kiedy całą grupą opuszczaliśmy lekcje, bo po prostu nam się nie chciało :D Kurde, atmosfera między Flawią a Olkiem faktycznie była bardzo napięta, no ale co się dziwić...
    Po raz pierwszym w tym opowiadaniu Lenie udało się mnie zaskoczyć. Nigdy w życiu bym nie pomyślała, że stanie w obronie własnej siostry. Na dodatek udało jej się ułagodzić matkę, dzięki czemu Flawia nie otrzymała kary. No i widzisz Lenka, jednak się da, prawda? Nie zabolało cię ani nic.
    Cieszę się, że Czarnej udało się wreszcie normalnie pogadać z Aleksandrem. To nie oczyści do końca ich relacji, bo uczucia Olka do dziewczyny się nie zmieniły, ale przynajmniej postawi sprawę jasno :) Oboje będą się lepiej czuli.
    Rozdział świetny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Końcowa rozmowa Flawi z Olkiem nieco mnie rozczuliła. Cieszę się, że chłopak nie odłączył się, nie dogryzł, ani nic z tych rzeczy dziewczynie, tylko normalnie wyjaśnił o co mu chodzi. Miłość nie wybiera, a Aleksandrowi pewnie trudno zrozumieć w czym Fabian jest lepszy od niego, a przecież nie o to tu chodzi.. Lenie mogę pogratulować w końcu rozsądku i własnego zdania ;) O ile to była jej niewymuszona decyzja pomóc siostrze, to jestem pod wrażeniem. Rozumiem, że Flawia wiele przeszła upokorzeń, ale może to jest ten czas kiedy coś może zmienić się na lepsze. :) Pozdrawiam ;) /przewrotnosc-losu/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta cała sytuacja wydaje mi się chora. Rodzina iście patologiczna, chociaż może lepszym określeniem byłoby "BANDA IDIOTÓW". No bo patrz:
    -Rodzice, przerysowani z amerykańskiej telenoweli o bogatych dzieciakach, traktujący Flawię w sposób "Nie jesteś taka jak dzieci naszych przyjaciół, więc jesteś zła,a zło jest złe więc cię hejtujemy, bo czemu nie?"
    -Starsza siostra typu "pobawię się w kabla, kablowanie jest fajne, ale jak mi sie znudzi to dla odmiany spróbuję się z nią pogodzić, czymże jest świat bez nowych wyzwań?", chociaż z drugiej strony bardzo prawdopodobne jest również, że po prostu z tego wyrosła.
    -Młodsza siostra, najbardziej wkurwiający typ "omg, nienawidzę ich wszystkich, powkurwiam ich wszystkich swoim zachowaniem, pouciekam z lekcji i poudaję, że mam na nich wyjebane, yolo"

    Dziwi mnie też to, jak matka tak o odpuściła jej karę. Najpierw naskoczyła na nią jakby zrobiła nie wiadomo co, zabiła pół wsi, po drodze zjadła kota i zorganizowała czarną mszę na żydowskim cmentarzu, a potem po "interwencji" Leny stwierdziła "no dobra, nie masz kary, BO TAK". serio, wtf?

    Najbardziej szkoda mi Olka. Szkoda mi, że tak fajny facet zakochał się w takiej idiotce jak Flawia, bo naprawdę jest taki... kochany. Ideał, można by rzec, a marnuje się przyjaźniąc z taką... no. Nie shipuję ich, ni chuj! Za to mam nadzieję, że Fabian ją zrani, a Olek puści w trąbe, ale to byłoby za piękne ;c No cóż xd

    PS. Z całym szacunkiem i dla ciebie i dla Deży, ale są momenty, w których nie widać, że rozdział był zbetowany.

    Mam dziś zły dzień, to mój komentarz trąci trochę wiochą ;_;

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszę się z tego, że Flawia wreszcie zaczęła się zastanawiać nad jej relacją z siostrą. Od pewnego czasu ciągle odrzucała jej próby przeprosin, jednak to dało jej do myślenia. Dobrze by było, gdyby się ze sobą pogodziły, w końcu są siostrami, żyją pod jednym dachem, w ich żyłach płynie ta sama krew, a tak naprawdę są sobie obce. Wątpię, by którejkolwiek z nich taki stan rzeczy w pełni odpowiadał
    Dobrze, że opisałaś niektóre sytuacje z przeszłości, kiedy to Lena "dręczyła" swoją siostrę. Dzięki temu nieco szerzej spojrzałam na całą tę sytuację. Wcześniej wydawało mi się, że nie była aż taka wredna. A jednak... poniekąd się nie dziwię, że jest im tak trudno teraz żyć ze sobą w zgodzie. Mimo wszystko wierzę, że przy odrobinie chęci i otwartości ten stan rzeczy się zmieni.
    Zdziwiło mnie trochę, że mama nagle złagodniała, gdy Lena wtrąciła się do dyskusji. Może była zbyt szokowana jej reakcją lub zbyt zapatrzona w swoją starszą córkę, traktująca ją jak ósmy cud świata i wyrocznię.
    Rozmowa z Olkiem była potrzebna. Widać wyraźnie, że wciąż kocha swoją przyjaciółkę w nieco inny sposób. Kocha ją na tyle, by zaakceptować jej decyzje. Szczerze mówiąc, mam nadzieję, że ostatecznie Flawia wybierze właśnie jego.
    Pozdrawiam i czekam na nowy rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Przepraszam, że tak późno przychodzę! Jeśli wejdziesz na otchłań-czasu, to zrozumiesz dlaczego przychodzę tak późno. Nie gniewaj się. :*
    Ten rozdział jest bardzo długi jak na Ciebie. :D Fajnie, fajnie. ;)
    Gdy Flawia miała te swoje przemyślenia, to doszłam do wniosku, że zaczynam ją lubić, a potem znów była bardzo niemiła i okropna dla matki. Choć muszę przyznać, że zaczynam ją rozumieć. Jeśli ona potrzebuje akceptacji, to znaczy, że miała ciężko w życiu i może cały czas jest jej ciężko, i że boi się dorzucenia z grupy. Może się mylę, ale wydaje mi się, że tak właśnie jest. To by wytłumaczyło jej kilak zachowań i mogę to zrozumieć. Ona nie jest wcale taka zła. Ale i tak mam do niej dystans.
    Bardzo zdziwiła mnie pomoc Leny. Dzięki niej Flawia nie dostała kary. Może dziewczyna naprawdę się zmieniła? Byłoby świetnie. Może wreszcie odnowią swoje relacje. Dobrze, że Czarna na nią nie nakrzyczała i w ogóle.
    Uroczy był ten ostatni fragment. Miłe słowa sobie powiedzieli. Chodzi mi oczywiście o Flawię i Olka. Dobrze, że dziewczyna postanowiła z nim porozmawiać. Mam nadzieję, że Olek już nie będzie się tak bardzo wtrącał i wreszcie będzie między nimi tak jak dawniej.
    Pozdrawiam ;3
    P.S. Zapraszam do zapoznania się z ważną i istotną informacją. :)
    http://otchlan-czasu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Powiedz, co myślisz ;)